piątek, 7 maja 2010

Potage Parmentier czyli...

... kartoflanka, kartoflanka z "Julie&Julia". Przepis tu podany poddaję w wątpliwość, sceptycyzm jest moją cechą narodową - stąd ulubione powiedzenie: śmiem wątpić. Składniki owej literackiej kartoflanki: pory, ziemniaki i masło, no i woda rzecz jasna. Gotuje się toto - ziemniaki w kostke, pory w talarki, po ugotowaniu rozgniata widelcem (!) - miksowanie zakazane, bo wychodzi jednolita breja. Śmiem wątpić, czy pory dadzą się rozgnieść widelcem, bo po ugotowaniu raczej to glutowate nitki. No i do tego masło i już. Jest napisane, że raj w gębie. Dla mnie nie ma zupy, jak w zupie nie ma marchewki, pietruszki, a już marchew w kartoflance to obowiązek. Podstawową zasadą mojej kartoflanki jest gotowanie, póki ziemniaki nie zaczną  się rozpadać, robi się zawiesiście. To jest kartoflanka baza, na której wyczyniałam wariacje::
- garść kopru - koperkowa
- kolorowej papryki pokrojonej w kostkę na gorącą zupę pod przykrywkę  (nie gotować i szybko zjadać, bo kiśnie w zastraszającym tempie).
To moje ulubione, zawsze można  wrzucic do kartoflanki , to co się napatoczy pod rękę - groszek, fasolka szparagowa, kalarepka. Oj, tęsknię za latem i lekkimi jarzynowymi zupkami ze świeżych warzyw.
Ale wracając do potage parmentier - muszę wypróbować, kartoflankę tę juz przechrzciłam na "leniwą kartoflankę" - nie mylić z pierogami.

PS. Okazuje się, że nie tylko mnie zainteresowała francuska kartoflanka, na blogu
 Kuchenne Wzloty i Upadki Młodej Mężatki, też jest coś na temat, ba, autorka nawet ową kartoflankę gotowała. Wrażenia? Poczytajcie sami :-)

Dopisek - do Maknety:
Nie ma tak złej książki, która by mnie odstraszyła, a ta zapowiada się bardzo sympatycznie: przepisy kulinarne, blogowanie. W zasadzie kucharka ze mnie kiepska, ale przepisy czytać uwielbiam :-))

3 komentarze:

  1. Te pory się rozgniotą, ale ja jednak miksuję :)
    Kartoflanka to dla mnie wielki temat odkąd zjadłam jedną niemiecką - to była po prostu zupa zup. I teraz staram się wykombinować "jak oni to zrobili?". Na pewno była tam śmietana i gałka muszkatołowa, ale podejrzewam, że jednak kluczową rolę grał rodzaj ziemniaka (przećwiczyłam już wszystkie z mojego rynku i różnice w efekcie końcowym są zasadnicze). Mówiłam, że to mój temat? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie jadłam oryginalnej kartoflanki z porami, tylko taką robioną przeze mnie wg przepisu z gazety - właśnie ze śmietaną i gałką.
    Tej z książki nawet nie mam zamiaru próbować. Ale może coś w tym jest - może to inny gatunek ziemniaków (w Polsce ponoć jemy pastewne), a może kiedyś ludzie nie byli przyzwyczajeni do wszelkiego rodzaju ulepszaczy, poprawiaczy smaku i proste rzeczy lepiej smakowały.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaa, jak z Ciebie kiepska kucharka, to ja w ogóle powinnam do kuchni nie wchodzić! :-)

    OdpowiedzUsuń