czwartek, 29 kwietnia 2010

Nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej

albo nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Jeździmy z kotą na wizyty co drugi dzień i jakby zastrzeżeń nie ma. Czy zabieg spełnił swoje zadanie, okaże się za jakiś czas, jak to przy nowotworach bywa. W każddym razie kota przylgnęła do mnie na dobre,  kuśtyka za mną, patrzy na ręce, razem śpimy. Początkowo pakowałam ją na nocleg do transportera ze względu na bezpieczeństwo. Próbowała wskakiwać na meble, ale i napadał na nią Tymon. Potem głośne biadolenie zmusiło mnie do zdjęcia z niej aresztu, teraz śpię na jedno oko i nasłuchuję, czy nieszczęście gdzieś nie polazło. Wygląda to jednak całkiem nieźle, kota od wczoraj obmywa się ze wszystkich stron, nie wyłączając kubraczka i mnie przy okazji. Koszty fizyczne, psychiczne i finansowe owego zamieszania kociego pomijam milczeniem.
W międzyczasie przyszła przesyłka z AmaZonki, ale nawet nie miałam sposobności się nią nacieszyć, ba książek nawet dobrze nie obejrzałam. Nawet fotek nie zrobiłam, pożyczam zatem z amaZonka.pl



Miałam się powstrzymać od wszelakich zamówień, ale przegladając włóczkowe zapasy, natknęłam sie na parę motków kolorowego merino, też kupione kiedyś, kiedyś za grosze na allegro. Jest tego 35 dag - na sweter z kapturem szarego wyszło mi 75 dag, więc postanowiłam dokupić i zrobić kolejny Central Park, bo ten dziecię wychwalało. Czekam na fotki z pleneru, z parku oliwskiego :-))
Nie wiem, czy dziś kupiłabym taką włóczkę, ale skoro mam na rękawy i plecy, no może nie całe, to domówiłam.
Oczywiście fotki z Interfoxa:

Próbka z Interfoxa wygląda całkiem fajnie, ale u mnie te kolory układają się całkiem inaczej, ale to zależy przecież od ilości oczek na drucie. Kolory w naturze bardziej zblizone do fotki z próbka niż z motkiem.
W poczcie znalazłam powiadomienie: status - wysłane, więc czekam. Może dziś?

Dopisek:
Doszło, sąsiadka doniosła, bo kurier mnie nie zastał. Z włóczką przyszły próbki - fajnie wyględa Viva, gruba  na druty 10 mm; skład akryl 70%, wełna 20%, nylon 10% - kolor cieniowana oliwka (?), ale podejrzewam, że będzie się mechacić, ale tylko podejrzewam. Powinnam zajrzeć do Zdzid, bo ona bardziej Inerfoxowa.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Idzie ku lepszemu

Kota siedzi na stosiku książek pod balkonem albo poleguje na rozłożonym kocyku i grzeje się w słonku. Pozdrawia art-glass-ak-owegoKocura, który poszedł sobie przygód szukać. Poleciła także przekazać, że głaskaniem czuje się usatysfakcjonowana :-))

Co do robótki odzyskowej. Zainspirował mnie sweterek z Damy w Swetrze nr 9/2006. Nie będzie dokładnie taki, na pewno będzie symetryczny, nie lubie asymetrii, może dekolt karo, może golfik? Nad przodem myślę, bo reszta gładka więc, myślenia nie wymaga.



PS. I Zulce dziękujemy za trzymanie kciuków, pomaga :-)

niedziela, 25 kwietnia 2010

Oswajam się, akademia dziwnych kroków i robótkowa głupawka

Od kilku dni usiłuję się poskładać. Idzie mi już całkiem dobrze. A zaczęło sie od choroby kociczki. Miał być zabieg standardowy. W prawdzie na jamie brzusznej , ale miało być ok. Kociczkę zawiozłam rano, miałam odebrać  koło 14tej po telefonie z lecznicy. Niestety, czas odbioru się odwlekał, a kiedy pojechałam po kotkę, usłyszałam, że było poważniej niż przypuszczano. W każdym razie wiadomość zwaliła mnie z nóg. Kota już w domu, obchodzę się z nią jak z jajkiem, pilnuję, by nie napadł na nią Tymon - mój kocur, dogadzam z jedzonkiem i już teraz mogę się śmiać, kiedy usiłuje chodzić, a wygląda to mniej więcej tak :-))
Najbardziej unieszczęśliwia ją kaftanik, którego nijak pozbyć się nie może. Kocurka na fotce wyglada dramatycznie, ale tylko wyglada, bo to tylko prezentacja znienawidzonego wdzianka.


Koty nie spuszczam z oka, a i ona mnie też pilnuje. Więc siedzę i usiłuje w międzyczasie coś udłubać. Phildarowy sweterk odłożyłam, bo trzeba uważać i myśleć, a wzięłam sie za głupawkę - gładko, prosto, bezmyślnie z nitek z odzysku, kupionych kiedyś na allegro.


Zbliża się długi weekend, miałam z kotami jechać na wieś. Niestety, będę musiała zostać w domu, by ograniczyć kotce swobodę ruchu.

środa, 21 kwietnia 2010

Swetry, gedifra, coats i kupił nie kupił...

To odzew na post u Zdzid i dyskusję na forum. Też poszukiwałam włóczki na sweter z czasopisma robótkowego, bo chciałam zrobić sposobem "kawa na ławę". Jakie to czasopismo? "Swetry" No cóż, wychodzę z założenia, że jeżeli kupuję czasopismo, to również powinnam mieć łatwy dostęp do włóczek proponowanych w czasopiśmie. Obsługa powinna być kompleksowa. Ostatni numer Swetrów to włóczki Schachenmayr, Lana Grossa, Gedifra czyli grupa pod wezwaniem Coats, a nie Interfox. Wpadł mi w oko pewien sweter, postanowiłam, że włóczkę kupię taką jak należy - była to Fiorista z Gedifry.

W czasopiśmie i owszem podano nazwę firmy - kolory włóczki opisowe, bo numeru koloru nie podano. Nie pierwszy raz. Oczywiście odszukałam Coats, znalazłam nawet na stronie linki do pasmanterii internetowych, ale z około 10 linków, które współpracują z Coats, pod jednym znalazłam jakieś smętne resztki z Gedifry. Za to nie zawodzi jak zawsze pasmanteria ze Słowacji. Jeden mankament - po złożeniu zamówienia trzeba czekać, aż spakują paczkę, zważą, a potem powiadomią, ile będzie kosztowała przesyłka. Wtedy robi się przelew, no i siłą rzeczy trwa to trochę. W ceny się nie zagłębiam, musi kosztować i włóczka i przesyłka.
No cóż, szukać będę zastępcy, choć to nie prosta sprawa, zważywszy na propozycje z Gedifry:



I żeby już tak do końca nie marudzić - rynek włóczkowy się rozwija, zmienia na lepsze. Już dziś w zasięgu ręki to, co jeszcze niedawno było nieosiągalne. Choćby japońskie Noro :-)
Fotki ze słowackiej pasmanterii.

"Pomocy! "ukonkretnione

Wiem, w czym problem! Znaczy nie wiem :-)) Może powiem tak - wiem, jak tego uniknąć, ale to mnie nie satysfakcjonuje. Problem z podkreślaniem opisany w poniższym poście,pojawia się tylko wtedy, gdy używam przeglądarki Google Chrome, na Firefox tego problemu nie ma.  Przyzwyczaiłam się do "chroma", jest wygodny, po otwarciu mam ikonki ulubionych stron, bez szukania. Może ktoś używa tej przeglądarki i może się wypowiedzieć? Ciekawa jestem, czy tylko u mnie występują takie problemy. Zgłosiłam to do "chroma" i czekam, bo szczerze mówiąc mam dość robienia za wtórną analfabetkę! :-))

POMOCY!

Zawsze wydawało mi się, że jeśli idzie o obsługę komputera, wiem tyle, ile trzeba (mówię tu o moich potrzebach). Do wielu rzeczy dochodziłam metodą prób i błędów, w zasadzie jestem samoukiem. Pamietam, ile problemu sprawiło mi "Ź". Nie wiedziałam, gdzie się to znajduje, wyczyniałam cuda, a zapytać się wstydziłam, ale i ten problem rozwiązałam. Nie ma jak to rękodzieło. W całym tekście pisałam "Z", a po wydrukowaniu cienkopisem dopisałam kreski :-)) Dziś już wiem, jak to się robi korzystając z klawiatury.
No, ale nie o tym miało być, jaki to ja jestem Sobieradzik.
Teraz moj "leptok" albo "komputer walizkowy", jak mawia bliska mi osoba - zwariował. Cokolwiek piszę, podkreśla. Wszystko. Oszczędza tylko offisa. W offisie jest jak należy.. W innych wszelkich oknach - poczta, blog, fora, podkreśla namolnie wyraz za wyrazem. Sądziłam, że to samo się naprawi, bo już kiedyś taka historia mi się przytrafiła na gazetowej poczcie - pobyło dwa dni i sobie poszło.
Więc ktokolwiek się domyśla, ktokolwiek wie, o radę proszę, bo oszleję!
Dopisek:
Ustawienia w pasku języka w porządku, sprawdzałam. Może pogrzebać w zaawansowanych, ale obawiam się, że narobię bałaganu

wtorek, 20 kwietnia 2010

Koty w wydaniu książkowym

Ale nie o albumy idzie, a o sensacje z kotem w roli głównej. Kiedyś, no może nie kiedyś, bo jakieś  3 miesiące temu zamówiłam w Merlinie trzy książki, a w zasadzie 3 pierwsze części z cyklu powieściowego Lilian Jackson Braun "Kot, który..."  Chwaliłam się parę dni temu książkami, które do mnie przyszły z KDC, a tu w poczcie wieść, że w Amazonce kryminały i sensacje od 4 zet. No i jak nie zagladnąć?  W zestawie "cuś tanio i elegancko"  - Koty, które... 4 zł sztuka. Czem prędzej w kosz powrzucałam, a kiedy podliczyło, przypomniałam sobie, jak się kajałam sama przed sobą, że żadnych książek, żadnych włóczek, choć prawda taka, że cały ranek spędziłam na przekopywaniu pasmanterii w poszukiwaniu Fioristy z Gedifry. Na szczęście nie znalazłam w pasmanteriach krajowych, a w te z zachodu nie zagladam, bo wiem, że tam jest.  Książki w Amazonce z koszyka przeniosłam do przechowalni, prześpię się z podjęciem decyzji, bo jeszcze nie doszło do mnie poprzednie zamówienie z Amazonki - książki robótkowe, pochwalę się jak przyjdą. Tymczasem kocie kryminałki, których jestem szczęśliwą posiadaczką - okładki z amazonka.pl





Dopisek robótkowy:
Zmagam się ze sweterkiem z Phildar Co Schic!. Prezentowałam fotkę w poście "Sekretna biblioteka" Zrobiłam rękawy, zabrałam się za przód, ale kiedy doszłam do dekoltu, okazało się, że rzędów brakuje, a i stan oczek nie ten. Błędu szukałam pół dnia, w koncu zdecydowałam się spruć po ściągacz i zacząć od początku. Nie sądzilam, że będę miała z tym sweterkiem jakiekolwiek problemy. Niestety, mam. Zapisuję rzędy, bo co drugi pasek ma nieparzystą liczbę rzędów, ponadto przed ramionami rytm paskowy się zmienia, muszę w międzyczasie dodać i ująć na talię,  bardzo szybko dochodzi podkrój na dekolt i pachy. Wszystko się nawarstwia, a ja głupieję. Nie wiem, czy po drodze nie polegnę.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Koty i Pan Prezydent

Może temat zbyt śmiały na dziś, ale od kilku dni po głowie mi chodzi wywiad Bogdana Rymanowskiego z Prezydentem. Szło to w TVN24 i bodajże z Helu. Daty nie pamiętam, rok temu, może dwa?
Słuchając rozmowy, stwierdziłam: Kurcze, to przecież taki normalny facet. Jedno z moich pupilów uważało tak samo. Wskakiwało przed telewizor i wciąż przysłaniało mi obraz. Kilkakrotnie przeganiana kotka z uporem wracała i rozsiadała się tuż przed ekranem. Może dlatego, że prezydent lubił zwierzaki?
Kochał zwierzaki i je rozpuszczał, co widać na fotce, która pochodzi z artykułu "Prezydent Kaczyński kociarzem roku"

A tu moja kocica przed telewizorem, bardzo podobna do prezydenckiej.




sobota, 17 kwietnia 2010

Szewcem być

Na specjalne zamówienie. Buty jak buty. Zrobiłam niejedną parę, ale takiego rozmiaru nigdy.  :-)) Spięłam spinaczem, żeby sie nie pogubiły.




Długośc podeszwy: 5 cm
Wysokość cholewki od podeszwy: 4 cm

piątek, 16 kwietnia 2010

I Sas, i las i kompletny Central Park

Poczta Polska dotarła do mnie bez przeszkód, choć sytuacja w kraju ekstremalna. Dotarły z Klubu dla Ciebie zamówione książki. Do tej pory raczej rzadko korzystałam z tej księgarni, ale kiedy w swojej księgarni kupiłam książkę za 40 zł, która w KDC była o połowę tańsza, skwapliwie sprawdzam oferty Klubu. Książki przejrzałam pobieżnie, ale jestem zadowolona. "Piękne hafty" kupiłam ze względu na crazy patchwork, ale jest parę fajnych rzeczy, z których na pewno skorzystam. Jeśli idzie o "Kapustę" to polecam nie koniecznie tym z dodatkowym ciałkiem, a ze względu na przepisy. Dużo warzyw wszelakiej maści, mięsko i makarony.  Książka ładnie wydana, twarda oprawa, piękne fotki i dobry papier, a poza tym tanio. I "Gotowanie w kombiwarze" (świadomie Traktaty Unijne pomijam, bo to nie moja domena).
Wszystkim, którzy noszą się z zamiarem kupna kombiwaru, książka nieodzowna. Przepisy przepisami, ale wiadomo, jaki czas i temperatura potrzebne są do przygotowywania konkretnej potrawy.




I jeszcze fotki Central Park. Rękawy wszyste, jeszcze trzeba pochowac parę nitek i gotowe. 



Dopisek kapuściany:
Ta książka ma niewiele wspólnego z dietą kapuścianą, którą większość z nas zna. Mowy nie ma o jedzeniu na okrągło kapuścianej zupy. I tak w pierwszym tygodniu można jeść np boczniaki z szynką parmeńską, spaghettini z botwiną, zupę kalarepową z grzybami, sałatkę warzywną z ciecierzycą itp. Jest oczywiście zupa kapuściana, ale raz z brokułem, raz z boczniakami, to znów z tostem z chlebka lub ziemniakiem usmażonym i dodanym do zupy. Jest przepis na zupę kapuścianą letnią i zupę kapuścianą zimową.  A szczerze mówiąc, jak patrzę w przepisy typu sałatka makaronowo-ryżowa, to wydaje mi się, że raczej trudno przy takim jedzeniu cokolwiek zgubić :-)

czwartek, 15 kwietnia 2010

Central Park ponownie

Od kilku dni przymierzam się do dokonania jakiegoś wpisu, ale mam z tym zdecydowany problem. Wchodzę na blog, siedzę chwilę przed otwartym okienkiem i zamykam. Większość czasu spędzam ostatnio przed tv, ale i czasem udaje mi się coś "podrobić". Zapału jednak wyraźnie mi brak. Zdecydowałam się pokazać kawałek Central, bo należałoby jeszcze wszyć rękawy, które gotowe i zszyte smutnie polegują na półce. Dziś muszę je przyszyć i sweter wysłać Ewutowi, wprawdzie czekam na przesyłkę z książkami, są tam książki moje m.in. Piękne hafty i książki dla Ewuty - o gotowaniu w kombiwarze i druga o traktatach unijnych. Zestaw rewelacyjny:
od Sasa do lasa. No w każdym razie czekam na skompletowanie przesyłki.
A jak na razie niekompletny "central". Foty "marność i lipa", ale zwyczajnie zmobilizowac się nie mogę, by poprawić.




Nie obeszło się bez przygód, zabrakło włóczki, domawiałam w Interfoxie, oczywiście kolor się różni, różnica jest wprawdzie mało widoczna, ale jednak. Central ma krój prosty, bez pasowania, ale wcięcie robi się samo dzięki warkoczom i rzędom oczek lewych. Ciekawam, co obdarowana na temat swetra powie i czy w ogóle nosic będzie. Bo jak wiem z doświadczenia... :-)

piątek, 9 kwietnia 2010

Snapologia

Źródło fotki  i kopalnia wielu ciekawych układanek

Wcale nie jestem taka mądra. Do tej pory nie wiedziałam, że coś takie istnieje. Do przeszukania zasobów internetowych w celu odkopania snapologii zmobilizowała mnie Dorota -  ta właśnie od swetrów. Widziałyście snapologiczne jajka? Nie? Zajrzyjcie w Swetry Doroty. To dopiero jaja! Dzięki wizycie na blogu Doroty dowiedziałam się, co to jest diagram Heinza Strobla. Gdyby ktoś miał ochote uskładać sobie takie jajo, to polecam instrukcję na stronie origami.friko
A może filmik?

Origami Strip Icosahedron - More amazing videos are a click away

Nie przeczę, że metoda zaintrygowała mnie, ale na tym koniec. Kto by mi naciął takich pasków? A potem poskładał. Do śmierci by mi na tym zeszło.


Ale jak ktoś lubi, to czemu nie. 

czwartek, 8 kwietnia 2010

Jaje

Przed świętami koniecznie życzenia na blogu umieścić chciałam. Oczywiście, bez jajecznego obrazka ani rusz. Kopałam zatem w grafikach pod tytułem "wielkanoc". Miało być minimalistycznie i pięknie. Co ja się nie naszukałam, naoglądałam - baranki, zajączki, kaczuszki i kurczaczki - baby nawet przysadziste lukrowane i co tam jeszcze grafikom do głowy przyszło. Aż na obrazeczek z jajami wpadłam. Piękne, niciane, kolorowe a subtelne, nie przegięte - jak młodsze pokolenie powiada.  Pomyślałam, pożyczę sobie (czytaj: przywłaszczę), ale łatwo się nie dało. Zapisuję, a tu obrazek niczym znaczek pocztowy i nijak powiększyć się nie da. Zerkam, co za strona, a tam: Wyślij e-kartkę. A jakże wysłałam: od mono dla mono. W skrzynkę zaglądam, jeden dzień, drugi - nie ma! Zrezygnowałam, inny obrazek skromny znalazłam. Aż dziś spam ze skrzynki wygarniam, a tam... e-kartka, ta jajeczna, niciana. I znów musztarda po  obiedzie?
Ale  za to jaka! Nieprawdaż? 

Dopisek:
I słusznie w komentarzach 3nereida prawi, że jej to na jakieś wikliny wygląda. Nitka to nie jest żadną miarą, ale ja chyba dla uproszczenia sprawy jajka nazwałam nicianymi

Dopisek kolejny:
Anonimowemu czytelnikowi i komentatorowi za wytknięcie byka ort dziękuję. Poprawione i w pamięci odnotowane. O dozgonnej wdzięczności też nie zapomnę :-)
Przyznam się, że tak od razu na słowo nie uwierzyłam - pognałam w te pędy do słownika a tam: nieprawdaż - partykuła równoznaczna do pytania - czyż nie? 

Sekretna biblioteka

Książek i czasopism okazjonalnych dotyczących kuchni - u mnie dostatek. Problem w tym, że kiedy by się nadały, to o nich zwyczajnie nie pamiętam. Dziś nurkowałam w dokumentach - pora robienia opłat wszelakich. Spod dokumentowej teczki sypnęły się czasopisma. No nie tylko, bo stosik zawierał: rachunek z bon prixa i dokument zwrotu, zeszyt z powyrywanymi kartkami z okładką w rybki i z napisem design ( okładka miękutka), katalog kusiciel z bon prixa (nic zamawiać nie będę, bo z 3 rzeczy zamówionych wcześniej dwie za duże), Phildar Sochic! I Anna z wiosennymi haftami (maj 1998), dwa pilniczki kartonowe, książeczka pomiaru ciśnienia tętniczego - podpisana, ale w środku pusta ( wg podpisu - moja) I jeszcze luzem karteluszek z czasopisma z przepisem na kotleciki z mielonej szynki,   i tu clou programu - dodatek Pani Domu: pyszne ciasta - mazurki, baby, paschy. Wielkanoc minęła i trafia mnie jasna ..., bo czegoś typowo wielkanocnego słodkiego szukałam. Wspieram się często przepisami, bo gwiazdą kuchni nie jestem. Uwielbiam proste, nieskomplikowane przepisy - typu: sałatka kukurydziana: puszka kukurydzy, łycha majonezu jak kto ma - natka pietruchowa, może być sucha - dla przełamania koloru :-). Kukurydzę odcedzić, dodać majonez, zabełtać, posypać zielskiem. Zawsze mówię, że aby powstała sałatka - trzeba mieć minimum trzy składniki - miska, groszek i majonez np. No w każdym razie mazurka mi się zachciało. Znalazłam co prawda na blogu kuchnia nad Atlantykiem, ale jak zobaczyłam dekorację w kropki, załamałam się. Nie mnie takie ekstremalne wyczyny - same zajrzyjcie  TU TU TU
Zaglądam na ten blog często, ba, nawet popełniłam schab z czosnkiem wg przepisu Agnieszki, pyszny, polecam. I prosty w obsłudze, co najważniejsze.
W każdym razie do "kupki" , co była się posypała wracam:
- teczki tematyczne na czasopismowe zbiory porobić
-  przepisy luzem w zeszyt z przepisami powtykać ( a zeszyt fikuśne zakładki i kieszonki ma)
- systematycznie ciśnienie kontrolować, szczególnie po oglądaniu mazurków czekoladowych na blogu   Kuchnia nad Atlantykiem
- może warto sił spróbować w hafcie, skorzystać ze zbiorów Anny ?
- i zrobić nareszcie córci sweterek w paski z Phildara
To by było chyba na tyle
Kotleciki z mielonej szynki
Dbamy o zdrowie :-)
Sweterek z Phildara
Pyszności wielkanocne czyli musztarda po obiedzie

I piękności z Anny nr 5 - 1998

A tak na marginesie;
Te kotleciki z szynki to też wiosenne, zielsko mają w środku - szczypiorek posiekany i natkę pietruszki, a do tego daje się sos jogurtowy z koperkiem i posiekanym ogórkiem małosolnym . Na ogórki małosolne jeszcze nie sezon, ale na koperek... W moim warzywniaku dają już młode  ziemniaki. Pewnie z Hiszpanii, ale zawszeć to młode.

wtorek, 6 kwietnia 2010

Powielkanocnie

Na szczęście, bo od dziś mogę chorować do woli. Przez ostatni tydzień udawałam, że jest prawie ok. Dzieci śmiechy sobie wyczyniały, że matka pod Lidlem z samochodu na kolanach się wyczołgiwała. Aż tak źle nie było, ale dziś wolałam do lekarzy pieszo niż taksówką, bo bałam się obciachu przy wyczołgiwaniu się z pojazdu. Dotarłam bez przygód - przebadano, przepisano środki pomocne w odzyskaniu sprawności. Połknęłam pierwszą dawkę i stwierdziłam, że nieuleczalne to u mnie tylko kretyństwo. Bóle utrudniające poruszanie się i zmiany pozycji po pierwszym prochu - ledwo wyczuwalne. A ja dwa tygodnie jęcząca, bo wizytę u służby zdrowia na po świętach odłożyłam. Nawet robótkowo dziś sobie poczynałam. Skończone fronty  Central Park- lewy i prawy, nawet zblokowane. Jutro kaptur i plisa, może zszywanie. Planuję następny Central, włóczka z odzysku moherowata, perłowo szara. Dostałam w prezencie od znajomej bliźniak robiony na zamówienie, który okazał się niewypałem i nikt go nie chciał. Ja dostałam go do ponownego przerobu. Przerobić go ponownie - pół biedy, spruć - cała bieda. Wiemy przecież, jak moherowe kłaczki utrudniają życie.
Tu kawałki spodniej części bliźniaka:

Wierzchnia część służy na razie za poduchę:


A ja jestem nie-na-temat. Siedzę i czekam, kiedy pani spuści mnie z oczu, bym mogła pożreć kolejny listek palemki.









sobota, 3 kwietnia 2010

Wielkanocnie


Wszystkim bez wyjątku
zaglądającym systematycznie, przypadkowym przechodniom,
tym, którzy wracają i tym, którzy już tu nie zajrzą
życzę 
pogodnych, spokojnych i szczęśliwych Świąt Wielkanocnych