poniedziałek, 30 listopada 2009

Po drugiej stronie lustra

Tym razem lustro prowadzi do czasów minionych. Przekroczenie lustra to cofnięcie czasu. Jak zawsze na wedrówkę się wybieram po bezdrożach wirtualnych, bez "dżipiesa" gdzie oczy poniosą. I trafiam- między karty książek, między z życia wzięte, między dowcipy i między smutki i tam, gdzie czas zatrzymany w kadrze i o ten czas w kadrze zatrzymany tu idzie, o piękno rzeczy minionych, których czas świetności minął.
Jestem pod wpływem...
Pod wpływem nostalgicznego piękna brązowej sukienki w drobne kwiatuszki, starego pierścionka, fotografii starej, rzeczy użytku codziennego, strzępu tapety z łabędziem i patchworka ręcznie zszywanego z mozołem.
Co tu opowiadać, tam trzeba po prostu zajrzeć - An Apple a Day

niedziela, 29 listopada 2009

Kreatywność


Na blogu wiadomość od 2 owieczek- zatem lecę. Jestem tam na liście, nie czarnej, nie - liście kreatywności. Dziękuję. No cóż, starym zwyczajem nie wymienię nikogo - wybaczcie. Bo kogo tu wymienić.
U każdej z nas na blogu listy "tu zaglądam" - i u mnie też. Ale "tu zaglądam" jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Zaglądam "tu", a potem to już wędruję "tam", gdzie oczy poniosą, jak Alicja po przekroczeniu magicznego lustra. Więc skoro zaglądam tu i tam, to zbyt dużo nas wartych uwagi, by wybrać.
Jednak wymienię, bo jest ktoś:
Mamie Grzesia i Mamie Julka przekazuję z podziwem wielkim.



piątek, 27 listopada 2009

Pilch i rękawiczki


Dziś przypominam sobie książkę "Bezpowrotnie utracona leworęczność". Do Pilcha słabość czuję od zawsze, stąd powrót do "...leworęczności..." Słucham i zaśmiewam się w głos, bawi mnie jak kiedyś. Też leworęczna byłam i też skutecznie mnie przestawiono. Może stąd ta słabość? Coś więc mnie do tego Pilcha ciągnie. Słucham i płaczę ze śmiechu:
"Bierz przykład z psa. Pies nie pije"
Powinnam wziąć wczoraj przykład z moich kotów i nie pić piwa, bo moje dietetyczne 4 dni - psu na budę. Zaczynam od nowa.

Teraz rękawiczki - te nad którymi się pastwię od jakiegoś czasu. I oczywiście dwie różne wielkości. Choćbym nie wiem jak się starała zawsze wychodzą mi dwie różne rękawiczki, dwie różne skarpetki, dwa różne rękawy. Muszę się z tym pogodzić i już.
No i fotki fatalne, ale sfotografowanie sobie ręki, to prawdziwa ekwilibrystyka. Bez ręki - rękawiczki jak smutny zezwłok.



Włóczka Oliwia - niecałe 100g i oczywiście szarość
Druty pończosznicze nr 4
Rękawiczki do łokcia (prawie)




Odcienie szarości


Tu szalik męski prezentowany na damskim torsie ;)



Bez jakichkolwiek planów tak wyszło, nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopiero, kiedy zgromadziłam robótki (o których wspominałam w poprzednim poście) do wykończenia w jednym' miejscu zauważyłam, że trzymam się szarej tonacji. Może to wpływ ostatniego tygodnia - szaruga straszna za oknem i żeby nie obowiązek zakupu kociego jedzonka - w życiu bym nie wyszła.
No w każdym razie szalik męski ;-)) gotowy. Nie wiem, czy parametry techniczne tu potrzebne, bo nic tu szczególnego - robiony ściągaczem 1x1, włóczka, że tak się za przeproszeniem wyrażę - kombinowany melanż: baza szarość i dokładki; czarny, melanż biało-czarny i biały. Włoczki zużyłam około 25 dag.







No i baktus - trochę sobie podłubałam, bo włóczka raczej z tych cienkich 100g=303m.
W najszerszym miejscu miałam ponad 70 oczek. Nie bardzo miałam z czego zrobić, bo w baktusie, jak mówią znawczynie, cały sekret we włóczce, ale przypomniała mi się "Oleńka" z Aniluxu, której kupiłam bezrozumnie lata temu na allegro ( nie śmiejcie się - całe 2 kg). Na szczęście w dwu kolorach, ale i tak nie mam na nią pomysłu. No więc zostało mi jeszcze 180 dag z kawałkiem
:-))


A na koniec gawęda o ... jedzeniu (skoro mam blogi jedzeniowe do podgladania)
No więc, kiedy otwieram swój blog "omiatam spojrzeniem" kąty. I najlepsze są pierwsze skojarzenia , ostatnio :-)) związane z kuchnią Ireny i Andrzeja. Parę dni temu serwowano na blogu sałatkę z granatem, która od razu nasunęła mi myśl, by wprowadzić wariacje na temat i podać do stołu sałatkę z miną przeciwczołgową. Dziś na moim ulubionym blogu serwują jaja egipskie i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie komentarz do postu - "bardzo, bardzo podobają mi się takie jajka" :-). Powiem szczerze, że mi też, bo egzotyczne. Nawet może wprowadziłabym do potrawy trochę literatury - jajka egipskie Sinuche, oddając hołd Mice Waltari.
Skąd mi ta literatura? Kupiłam kiedyś córce, przejawiającej dziecięce zainteresowania kulinarne, "Książkę kucharską Kubusia Puchatka", a książka ta - zawierała przepis: jaja sadzone Kubusia Puchatka albo jajka Kubusia Puchatka na grzance (nie pomne już jak to dokładnie szło - w każdym razie sugerowało to, ... co sugerowało) . Jajka te sadziłyśmy dość często, bo jako że jajko było na grzance, w kromce chlebka wycinałyśmy otwór szklanką i w ten otworek na patelni - jajeczko, wprawdzie tylko kurzęce, ale radochy dziecina miała co niemiara, bo wiadomo mała rzecz a cieszy.

środa, 25 listopada 2009

Wysłuchane wspomnienia

Mało jaka książka lepiej nadaje się do słuchania niż wspomnienia , a jeszcze kiedy lektor z najwyższej półki, to człowiek siedzi ze szczęką opartą o stół i o bożym świecie zapomina. A wspominki piękne. Książka Abramowa-Newerlego reklamowana jest jako wspomnienie rodziców autora - nie zgodziłabym się, bo cały korowód postaci, jaki przewija się przez tę przed- i wojenną Warszawę, ma jednakowy ciężar znaczeniowy. Gdyby była to regularna powieść, powiedziałabym, że są tu same postacie pierwszoplanowe. Co w tym dziwnego? Bo autor wspomina obok Janusza Korczaka - sąsiadki z kamienicy, obok Jasi Bierut ( tak, tak - tę od Bolesława Bieruta) - kolegów z przedszkola. I... uwaga - Zbysia Zapasiewicza :-)). Zapasiewicz czytając wspomnienia przed fragmentem traktującym o nim, jakby się waha, zawiesza głos, a potem czyta z uśmiechem - uśmiech jest wyczuwalny i choćby dla tego fragmentu warto wysłuchać "Lwów mojego podwórka"

Ale, ale! to blog robótkowy przecież:
- więc skończyłam "bardzo męski szalik" (to określenie, Antonino, jest powalające), prawie skończyłam, bo do zakończenia oczek pół rzędu zostało
- baktus do połowy - bo skoro akcję "baktus" poparłam, to wykazać się baktusowo muszę
- i druga rękawiczka - zastygła w oczekiwaniu na kciuk.

Obrazek płyty z merlin.pl



niedziela, 22 listopada 2009

Przepis na szydełkowe rękawice na prośbę Miki

Moje zrobione zostały z włóczki Yarn Art Stripe Colors:
65% wełna, 35 acrylic
2 x 50 g =220 m

Wymiarów moich rękawic dziś nie podam, ale rozmiar typowo babski M. Należałoby liczyć po 1 centymetrze na rządek. Nie moge wymierzyć, bo nie wiem, gdzie mój centymetr krawiecki. Przy dwóch kotach utrzymanie czegoś na widoku, graniczy z cudem - więc mój centymetr zawleczony gdzieś w ciemny kąt. Jutro kupię nowy, wymierzę i dodam wymiary. Prawdę mówiąc robiąc swoje rękawice, stale je mierzyłam. Podany przepis daje się dowolnie modyfikować - zmniejszać, zwiększać raczej bez większego problemu.
A oto i przepis.

Zaczynamy od kciuka:
Zrobić łańcuszek z 4 oczek, zamknąć w kółko i zrobić na nim 12 słupków. Wykonąc w okrążeniach jeszcze 5 rzędów, zakończyć, pozostawić kawałek nitki do przyszycia

Główna część rękawicy:
1 rz: Zrobić 5 oczek łańcuszka i zamknąć w kółko i zrobić na nim 16 słupków
2 rz: W pierwszym słupku zrobić 1 słupek, w drugim - 2 słupki; powtarzać do końca rzędu=24sł.
3 rz: W pierwszym i drugim słupku robimy po 1 słupku, w trzecim - 2 słupki = 32 sł.
4 rz: W pierwszym, drugim i trzecim słupku - po 1 słupku, w czwartym - 2 słupki = 40 sł.
5 rz: W co 10 słupku - 2 słupki = 44 słupki
6 - 12 rz: Robimy prosto bez dodawania słupków

Dołączanie kciuka - prawa rękawica:
13 rz: robimy okrążenie - na 7 słupków przed końcem okrążenia doszywamy połowę obwodu kciuka czyli 6 słupków do 6 słupków rękawiczki.
Teraz kontynuujemy robótkę szydełkiem - wykonujemy słupki na 6 pozostałych słupkach kciuka i jeden słupek na ostatnim słupku w okrążeniu na rękawiczce. Zamknąć rząd i wykonać jeszcze 10 rzędów prosto i jeden rząd ściegiem rakowym.
W sumie rękawiczka liczy 23 rzędy - 12 do kciuka, 1 rz w którym mocuje się kciuk i 10 pozostałych.
Lewą rękawiczkę robimy w odwrotnym ustawieniu, tj w 13 rz zrobić 1 słupek na początku rzędu, doszyć połowę kciuka ( brzmi to dość makabrycznie - jak cytat ze Stephena Kinga :D ) itd

Jeśli będą wątpliwości jakiekolwiek, proszę pytać.




Ciasto cynamonowe

Z dzieciństwa pamiętam, jak w każdą sobotę trwały kulinarne przygotowania do niedzieli - koniecznie rosół, swój makaron, drugich dań jakoś szczególnie nie pamiętam, ale często były to pyzy z mięsem, a i ten kurczak z rosołu przecież - ugotowane porcje kurczaka były panierowane i obsmażane na patelni. No i obowiązkowo ciasto. Szczególnie pamiętam ciasto o nietypowym różowym kolorze, bo ciasto było z kisielem. No i jeszcze babkę cytrynową. Była wilgotna, z kwaskowatym posmakiem i kwaskowatym lukrem. Pycha mimo wałęsających się tu i ówdzie pestek z cytryny. Naszło mnie na te kulinarne wspominki, bo trafiłam na kulinarne blogi, tam trafiłam na ciasto cynamonowe (kryzysowe). Miało być robione wczoraj, ale poleniłam się, więc dziś dopiero siedzi w piekarniku. Ale to nie koniec mojej dzisiejszej "kulinarności", bo ze słuchawek leci do mnie "Dziennik toskański" pani Capponi. Aż żal, że u nas szaro, buro i ponuro - stąd to ciasto u mnie dzisiaj, niech przynajmniej będzie słodko. Przepis podpatrzyłam TU.
"Dziennik toskański" sobie kupię, mowa o wersji papierowej, bo nijak wynotowywać w pośpiechu usłyszane przepisy.

Dorzucone:
Ciasto upieczone, nie zjedzone, bo doszłam do wniosku, że jakaś dieta by się przydała. Po odwyku
(rzuciłam palenie) robię się coraz większa - taka Kaśka Kariatyda albo jak mawia mój znajomy - Baba Bunkier. Niby mi to nie przeszkadza, ale jak nie mieszczę się w kolejny ciuch ... zwyczajnie szkoda mi ciucha ( a taki piękny był)

piątek, 20 listopada 2009

Czytanie przez słuchanie


Swego czasu na forum robótkowym Gazety o słuchaniu książek była mowa. Jakoś to mnie nie wzięło wtedy i sprawa mocno odwlekła się w czasie. Ale na wszystko przychodzi pora, bo ile można słuchać co w tvn24 opowiadają? Zaopatrzyłam się w stosowny sprzęt i dalej w słuchanie. Słuchanie i robótkowanie, a słucham Evansa: Przepaść. Przepaść i rękawice-łapawice, jedna już gotowa, muszę powiedzieć, że całkiem, całkiem. Jak zrobię drugą, to się pochwalę, a książka też niczego. Tak wygląda wersja papierowa, okładka wypożyczona ze sklepu gildia.pl

Dopisane:
Skończyłam słuchanie - tragicznych wypadków moc, ale potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Myślę, że jeszcze wrócę do Evansa.
Przeczytano lub wysłuchano:
W pętli
Przepaść

Jednak przy słuchaniu najlepiej robić coś głupio prostego, np "bardzo męski szalik" (cytat z blogu Antoniny) Za 20 rzędów - pokażę.

czwartek, 19 listopada 2009

U Maknety

Radzę zajrzeć, bo tam prawdziwy rarytas - nie candy, ale tłumaczenie sposobu wykonania beretu, zrobiony baaardzo dokładnie. Polecam zatem blog Maknety.

środa, 18 listopada 2009

Z uporem maniaka...

...powracam do beretu, a to dzięki komentarzowi Maknety - zamierza zrobić tłumaczenie (baaardzo się cieszę, dzięki Ci wielkie!) Odkąd berecik znalazłam, zaglądam w opis co kilka dni i dumam. Chciałam tłumaczenia, bo to zawsze łatwiej, w zasadzie małe ryzyko prucia. A tak na marginesie - opis w zasięgu ręki odbiera mi zdolność myślenia. Ale ... opis wisi i jakoś taki mało zrozumiały - angielski przedziwny jest- piszesz York a czytasz Menczester. No więc ta "małazrozumiałość" tekstu jakby powoli przywracała mi myślenie i co wymyliłam? Wymyśliłam, nie przetłumaczyłam (cyferki tylko w tekście swojskie)
Berecik jest robiony w poprzek i jak pisała Antonina i Makneta rzędami skróconymi.
Na końcu każdego rzędu na wrednej stronie (lewej - znaczy się) zostawiamy nieprzerobione 3 oczka
do momentu aż zostawimy 8-9 takich grup = 24-27 oczek. Wtedy to robimy 4 rzędy ściegiem francuskimi i znów zaczynamy rzędy skrócone - całą operację powtarzamy 8 razy, bo 8 kliników w berecie. A potem to już zszywamy, nabieramy oczka na ściągacz 80 lub 88 ( stąd wniosek, że beret ma 160 lub 176 rzędów). Teraz trzeba by opis wypróbować, ale wolę poczekać na tłumaczenie :-)) , bo nie jestem pewna tego, co wydedukowałam metodą Sherlocka Holmesa.
I jeszcze dla okraszenia szaliczek i moteczek ze strony wcześniej cytowanej:



Ta włóczka naprawdę jest piękna!


środa, 11 listopada 2009

Szydełkowe rękawiczki z jednym palcem


W ubiegłym roku uszczęśliwiłam dziecinę kompletem z kolorowej włóczki, dziś rękawiczki na szydełku. Powinnam się zabrać za rękawiczki robione na drutach, ale jakoś nie mam odwagi. Nigdy nie robiłam, wiem, że to nie problem, bo na drutach pończoszniczych potrafię robić. Jednak stosuję uniki póki nie dojrzeję do "rękawiczek drucianych". Na razie więc "rękawiczki unikowe" nie mylić z unikatem :-)). W poszukiwaniu wzorów rękawiczek trafiłam na Osinkę. Napatrzyłam się i doszłam do wniosku, że nie powinnam się brać za robienie jakichkolwiek rękawiczek.

niedziela, 8 listopada 2009

Kolejka po szarość



Czasem jeden komentarz rusza lawinę wspomnień i przypomnień. Krystyna Prońko. Kiedyś , kiedyś kupiłam jej "Osobistą kolekcję" - 4 cd i słuchałam bez końca. Potem los sprawił, że płyty trafiły do lamusa, by nie przywoływały duchów. Dziś z duchami jestem za pan-brat i dziś dzięki komentarzowi Truscaveczki wykopałem z zakamarków porzucone "piosenki prońkowe".
Nie przeszkadzać, słucham.

Pod Spodem:
Modelka w poprzednim wpisie to nie ja, to moja latorośl.
Latorośli i jej osobistemu fotografikowi dziękuję i proszę o jeszcze .

Foto płyty z www.merlin.pl



sobota, 7 listopada 2009

Tunika


Trochę to trwało, ale w końcu jest. Model nr 10 z Sandry 6/2009. Tunika zmodyfikowana nieco, bo jakoś nie udało mi się zrobić czegoś trzymając się kurczowo wskazówek. Tunikę zrobiłam z Medusy, która niestety okazała się wielkim niewypałem. Włóczka bawełna 80% z akrylem 20%, bardzo słabo skręcona, powiedziałabym - wcale. Ciągle zostawały mi jakieś sterczące pętelki, co zmuszało mnie do niekończących się pruć i poprawek, nie wspomnę o felerach włóczkowych - splątane nitki, pętelki, błędy w skręcie. Dobrnęłam jednak do końca - zużyłam 400g włóczki, druty nr 3 - bambusy. Przeholowałam nieco i, żeby nie zabrakło, kupiłam 700g, więc jeszcze się pomęczę robiąc jakiś może dziwny szalik bądź chustę


Posted by Picasa

środa, 4 listopada 2009

I na berety pora















































Piękny - trafiłam przypadkiem na crystal palace yarns w darmowych wzorach. Fotki pożyczone też z crystal palace yarns. Beret zrobiony z Mochi Plus nr koloru 557 - autumn rainbow.
Pozostaje mi wzdychanie, bo czym zastąpić Mochi plus?

Dopisane:
No i mam problem - nie z włóczką, nie, bo wpadłam na pomysł, by wykorzystać himalaya padisah - kolor niekoniecznie taki, ale coś w tej włóczce podobnego do mochi plus jest; problemem jest odszyfrowanie przepisu na beret. Siedziałam, dumałam, podpierałam się słownikiem robótkowym i nic z tego nie wyszło. Liczę na jakąś dobrą duszyczkę, która mnie wesprze.

Dopisane pod dopisanym:
Wrzuciłam linka dzieciom - zerknijcie, powiadam, i przetłumaczcie to, co nie jest skrócone. Skrótami się zajmę samodzielnie. Za chwilę dostałam wiadomość, że chcieli dobrze, a że osobiście nijak tekstu nie kumają, wrzucili do tłumacza i wynik powalił ich na podłogę. Płakali z radości.
Jaki wniosek? Jeśli nie możesz liczyć na narody bratnich krajów, licz na siebie. No i dzieci kochane, wasza matka zna takie wynalazki jak "inteligentny tłumacz języka angielskiego, niemieckiego, francuskiego i rosyjskiego" Rozdawali takie z Gazetą Prawną przez pół tygodnia chyba z rok temu. A i w tym roku była reedycja, bo reklamy widziałam.