Haft nigdy nie był moją mocną stroną, choć nie jedną rzecz popełniłam. Dziś znużona deszczem zastanawiałam się, co by tu zrobić. Do drucianych robótek nie miałam zapału i przypomniała mi sie ta wyszywana robótka, która krążyła wśród moich znajomych niczym łańcuszek św. Antoniego. W końcu trafiła do mnie - nadrukowany materiał i w komplecie gruby kordonek do wyszywania. Zestaw znaleziony w sklepie z ciuchami. Była też igła, której strzegłam jak oka w głowie, bo niemalże sama szyła. Zaczęłam nawet wyszywać, ale jakoś kiepsko mi szło i bieżnik ( bo bieżnik to) trafił w przepastne wnętrze szafy. Dziś znowu ujrzał światło dzienne. Na jak długo? Nie wiem, ale raczej niedługo :-) , igła bowiem, która sama szyła, przepadła.
Skąd pomysł grzebania w szafie w poszukiwaniu tejże robótki? Natchnęła mnie pani z kiosku - siedziała i wyszywała krzyżykami kolorowy portret Jana Pawła II.
Very nice!
OdpowiedzUsuńHappy blogoversary :)