niedziela, 28 marca 2010

Doczekałam się - Kubica znów na podium

Oczywiście, startu nie widziałam, gamoniowato zapomniałam o zmianie czasu. To nie wszystko, wcześniej przegapiłam treningi F1 i kwalifikacje. No, ale dziś widziałam najważniejsze, a start i co ciekawsze fragmenty w powtórkach.


Robert Kubica kończy bieg Grand Prix Australii na drugim miejscu za Jensonem Buttonem i przed Felipe Massą.

piątek, 26 marca 2010

Tu telewizja a Misio klepnął

Parafrazując reklamowe hasło: tu święta, a ja kicham. Nadzieję mam, że na kichaniu i zatkanym nosie się skończy, bo roboty huk. Pomijając wiosenne porządki, zakupy i kulinarne przygotowania, szaleję z robótką. Posuwa się jakoś, może do świąt zdążę? Jeżeli włóczka dojdzie z Interfoxa. Zamówiona już, opłacona - cztery Merino (czuję, że przeholowałam) i dwa niebieskie Forbany.
Fragment rękawa, zrobione dwa

Zaczęty przód  - lewy


A tu tzw leniwe blokowanie plecków w zatłoczonej łazience. Moczę w letniej wodzie z dodatkiem płynu do prania, płuczę, przerzucam przez drążek suszarki i gotowe ( jak wyschnie, ma się rozumieć). Dziś i jutro machnę przody, zabraknie na kaptur i plisę, ale poczekam na dostawę z Interfoxa. Mam nadzieję, że się uwiną.

wtorek, 23 marca 2010

Central Park

Zaczęłam, sęk w tym, że próbka jakby tak sobie ze zgodnością. Zaczęłam od rękawów, by potem uniknąć prucia przodów i tyłu ze względu na niezgodność podkroju pach z główką rękawa. I co mnie w tym rękawie zadziwia? Jego długość - rozmiar M a długość rękawa do pachy - 19" czyli około 47 cm + 6" czyli 15 cm, w sumie długość jak dla szympansa. A może ja coś kręcę? A może rozejdzie się na boki i skróci? Muszę się przyłożyć do czegoś, co ma rękawy "w sam kurat"

Robię z merino Interfoxa, szare nr koloru 14781. Niefajna ta włóczka dziwnie się skręca albo rozdziawia. Na dokładkę muszę jeszcze domówić, bo mało mam. Ech!

Fotka ze strony Knitscene

poniedziałek, 22 marca 2010

sobota, 20 marca 2010

Herta Muller

Literacki Nobel 2009 - przegapiłam tę Muller ( "U" w nazwisku powinno być z umlautem, ale nie wiem jak to zrobić), miałam się zainteresować, poczytać, ale zniechęciły mnie komentarze, że proza niełatwa.  Życiorys pokręcony. Urodziła się w Rumunii, wyemigrowała do Niemiec, dziś o niej się mówi - niemiecka pisarka.
Dziś w empiku nie miałam żadnych planów, weszłam z przyzwyczajenia. Najpierw latanie po sklepach - ciuchy, coś do domu - serwetki papierowe w jajka i ozdobne ściereczki też w jajka, kawa i muffiny i na deser empik. Taki mniej więcej program pobytu w województwie  - czasem film. Miałam ochotę na "Zew wolności", ale dziś miało być szybko i bez żadnych fanaberii. I w tym empiku łażę bez celu, nie wiem, na co mam ochotę - zastanawiam się  i w oko wpada mi Herta, jaskrawo pomarańczowa okładka, srebrna opaska z informacją, że Nobel. Ręka sama się, bez mego udziału, wyciąga, chwyta za książkę. "Lis już wtedy był myśliwym". Na dokładkę wydawnictwo "Czarne" z Wołowca. Lubię wydawnictwo "Czarne". Otwieram książkę, czytam kawałek. Tekst porwany, strzępiasty. Książkę odstawiam na półkę, bo przecież w Gdańsku kupione książki, które dojadą do mnie Wielkanocą - "Bohaterowie" Paula Johnsona i "Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" Mary Ann  Shaffer ( tytuł jest nieziemski). Odchodzę, żadnych książek. No jak żadnych? Wracam, biorę, płacę i złoszczę się na siebie i sobie odpowiadam, że Nobla to wypada znać choćby nie wiem co, a przecież pani w bibliotece mówiła, że ostatniej noblistki nie mają. Ale mam ja. I będę czytać strzępy-obrazy , które układać się będą w całość. Jak w "Żaluzji" Alaina Robbe-Grilleta? ( ja niczego nie insynuuję)

                                                          Merlin

piątek, 19 marca 2010

Candy u Apuni

Apuni zaprasza

Nigdy mi się nie udało - może tym razem?

Szare na złote czyli jak Brahdelt wybawiła mnie z uciążliwego kłopotu

By wpaść na proste rozwiązanie, trzeba się mocno nagłówkować, mnie nie dane było, ale od czego pomoc blogowiczek zaglądających do mnie. Sprawa dotyczy żwirku kociego, który dwa razy w miesiącu tacham do domu, a żwirek diabelsko ciężki. Dzięki Ci Brahdelt - ten pomysł z kupowaniem żwirku w necie jest godny Nobla, albo miejsca w komisji Palikota - Przyjazne Państwo
Zamówiłam - żwirek przybył do nas  z drugiego krańca Polski. Cała operacja: zamówienie, opłata i dostarczenie żwirku - trwała 3 dni. GENIALNE !
Ja nie muszę dźwigać, a i koty mają atrakcję, tylko pan kurier poszkodowany. Dobrze, że nie zamówiłam czterech opakowań :-)) Nie wiem, czy poradziłby sobie z ciężarem, bo nie był to Pudzianowski











Sejmowy chuligan

Niesiołowski do Mularczyka, kiedy ten zabierał głos podczas debaty nad nowelizacją ustawy o IPN:
Spadaj!

Oj, chuligan z pana, panie Niesiołowski! :-)

środa, 17 marca 2010

Wiosennie

Udłubałam z  trudem, bo nie lubię mikrorobótek, ale w koło wielkanocne ozdoby, więc i ja się przemogłam.  No może nie jest to takie mikro, bo jajo kurzęce mieści się bez trudu. Miało być zabawne i wdzięczne, ale wdzięk to raczej kury pancernej niż baletnicy.
Pewnie pierwszy to twór mój z serii wielkanoc i ostatni.

Czarcikowi z dedykacją



Stan na dzisiaj i dalej pada. Może i do mnie z czasem dotrze wiosna, bo w telewizorze już jest :-))

"Biedaczka" narciarska

Nie brałam, nic nie wiem.
Jestem rozczarowana, jak większość kibiców w Polsce. Pani poseł Jakubiak mówi, że Kornelia jest ofiarą, jest, na pewno jest, ale Kornelia ma chyba szare komórki? Szkoda, bo Kornelia wydawała się miłą, sympatyczną, zdolną i mądrą dziewczyną.

niedziela, 14 marca 2010

Leżaczek

Leżakował od września, może października. Brak natchnienia owocuje odgrzebywaniem tego co zaczęte a nie skończone.





Robótka w stanie zaawansowanym, ponad 90 cm, sasanka popielata, druty addi 4,5 mm.
Sasanka ma fajne kolory, gorzej później z blokowaniem, no cóż, ale skoro już mam...Pewnie jeszcze z 70 cm muszę dorobić i pomyśleć nad wykończeniem.

No i otwarcie sezonu F1. Dziś Bahrajn.
Kibicuję Kubicy, w ubiegłym roku nie bardzo mu szło, ale stale miałam nadzieję, że nadejdą lepsze czasy. Dziś Kubica w nowym teamie, ale miejsce po staremu. Jedenaste. Dalej mam nadzieję, że Kubica pokaże to, co potrafi. Trzymam kciuki i może za dwa tygodnie będzie lepiej.

Aaaa, fotkę wkleiłam, bo jest nieziemska, zrobiona na starcie w Bahrajnie, a wygląda jak scena z filmu science fiction (gazeta.pl)

sobota, 13 marca 2010

EPO

Podczas igrzysk transmisje oglądałam na Eurosport. Miałam przedni ubaw, bo komentatorzy prześcigali się w dowcipach. Nie pamiętam, jaka to była transmisja - biatlon, biegi narciarskie? W każdym razie komentarz był taki:
-Myślisz, że dadzą popalić Norwegom?
- Myślę, że nie, bo palenie podczas biegu jest zabronione.
- Ale po biegu mogą?
Niby nie mogą, a raczej nie powinni, nie powinni wspomagać się też środkami farmakologicznymi, nie powinni, ale tu i tam słyszę, że wszyscy biorą.
Wściekam się i nie przemawia do mnie, że wszyscy biorą, bo może się udać. A jeszcze bardziej mi nie fajnie kiedy słyszę o Kornelii Marek. Marit Bioergen tiumfuje - po wypowiedzi Justyny o norweskich astmatyczkach, taka wpadka Polki. Konflikt między czołowymi biegaczkami się zaostrza. Norweżka odgraża się, że pokaże w Oslo na co ją stać, Justyna w biegu na 30 km nie wystartuje. Chora. Mam nadzieję, że nie będzie jątrzenia: Wygrała, bo mnie nie było.
EPO wykryto także u kolarzy - braci Szczepaniaków, mistrza i wicemistrza świata w kolarstwie przełajowym. Grozi im utrata tytułów i zerwanie kontraktu z czołową belgijską grupą zawodową Telenet Fidea.
O czym myśli zawodnik, który wspomaga się niedozwolonymi środkami? Czy w ogóle myśli?

Kornelia wystąpiła o poddanie badaniu próbki B, wyniki 17 marca.

Gotowe - założona blokada

Uprane, rozłożone. W trakcie prania farbowało, więc chyba wełna. Dałam czarną końcówkę, bo wszystkie czerwienie, jakie posiadam, są zupełnie inne. Nie jestem zadowolona z czarnej lamówki, ale jak się nie ma, co się lubi... Przy okazji chwalę się zdobyczą pomocną przy blokowaniu. Plastikowe pręty, czworokątne. Znalazłam w starych meblach, mocowały szyby, by nie brzęczały . Trochę krótkie (86 cm), ale dziś się przydały.



Myślę, że na czapkę i chustę wyszło około 100g. Zważę po wyschnięciu chusty, druty nr 4, wymiary - najdłuższy bok 120 cm, długość 60 cm

Cytaty

Robert Makłowicz:
Ponoć nieraz widziano tu Omara Sharifa znanego w niektórych kręgach jako Omar Szarik*.

A teraz uchylam rąbka ... garnka


*Errata:
Powinno być: Homar Szarik

piątek, 12 marca 2010

Zaklinamy wiosnę?

Mnie do tego nie mieszaj!




I jeszcze, jeśli już kot na tapecie - Brahdelt  za podpowiedź dziękuję, zamówiłam żwirki na drugim krańcu Polski. Najśmieszniejsze jest to, że cena za dwa  wory z opłatą za kuriera jest taka jak u mnie w sklepie, z tym, że ze sklepu muszę taszczyć na własnym grzbiecie i jeszcze wtargać na drugie piętro. Ten pomysł z zamawianiem żwirku w internecie jest wart Nobla !!

Mam pech :-)

Po czapce olimpijskiej białej postanowiłam zrobić czerwoną. Nie ze względu na olimpijskie logo a kształt.
Czapka powstała jakiś czas temu,  zostało w motku sporo włóczki, więc odłożyłam robienie szafirka, a postanowiłam dorobić do czapki chustę lavalette w kolorze czerwonym. Robota szła ku końcowi, wszystko pięknie, gdy nagle okazało się, że zabraknie na końcówkę - marne 8 rzędów.
Zastanawiam się:
- zakończyć jak jest
- spruć czapkę i zakończyć chustę
- 8 rzędów zrobić innym kolorem - czarnym

Ale jak mieć pech to do końca. Szafirek został odłożony nie ot tak sobie, ale jego odłożenie nastąpiło z konieczności.
Myślałam, że włóczka cała z odzysku, o czym świadczyły zgrabne falowania na kłębku, kiedy doszłam do połowy chusty na powierzchnię kłębka wychynęły nieskalane, nowiusieńkie pokłady włóczki. Zignorowałam różnicę, ale widok chusty z partią karbowaną i gładką kazał mi się zastanowić nad kontynuacją, :
- a może blokowanie wyrówna
- a może spruć i zacząć od włóczki tej nieużywanej, ale czy wystarczy
A kolor był taaaki piękny!


Dopiera tu na fotce widzę, jakie to paskudne. Spruję, a część włóczki do prania i prostowania :-(

Z ostatniej chwili:
Szafirek spruty, nawinięty na deskę, zamoczony - się prostuje.

czwartek, 11 marca 2010

Zakupy

Poszukuję od jakiegoś czasu miary krawieckiej, która miałaby z jednej strony centymetry z drugiej cale. Pasmanterie w mieście mam dwie, ale i tak nie powinnam tam w ogóle chodzić. Szczególnie do jednej. Co jakiś czas w koszyku na ladzie leżą włóczki, których pozostała końcówka, cena zdecydowanie niższa i jak tu udawać, że się nie widzi. Tym razem Forban brąz i jasny jeans. Jeans'u były cztery motki. Na blogu Zdzid wyczytałam, że na sweter wyszły jej właśnie cztery motki ( niecałe!), więc wzięłam. Lubie takie kolory, a w zasadzie niczego niebieskiego nie posiadam, może tym razem?

Pimmposhce z wyjaśnieniem:
A nie!  miary nie kupiłam, nie było. Pani mówiła, że czasem bywają chińskie, ale tym razem mają bardzo porządne niemieckie - ordnung muss sein: z dwóch stron podziałka centymetrowa.

środa, 10 marca 2010

Zaklinanie wiosny


Zabawa u Truscaveczki!
Zaklinamy wiosnę!


Nie śledzę informacji meteo, bo wychodzę z założenia, że nie mam wpływu na pogodę, więc co za oknem,akceptuję bez szemrania. Ba, nawet zima mi nie wadzi, bo dziś ślicznie - śnieg i słonko. Ślicznie aczkolwiek uciążliwie, bo w taką pogodę bez ciemnych okularów - makabrycznie.
No ale ja to jedno, a ogół to drugie. Ogół raczej za wiosną tęskni, więc solidarnie wspieram. Truscaveczka do zaklinania wiosennego zachęca, więc wiosennie dołączam


Pewnie wyhodowane w szklarni, ale i tak kojarzą się z wiosną 

Odwaga

Będzie dziś o kotach, a w zasadzie o jednym z moich kotów - Tymonie, który winien wabić się -Tymon Płochliwy. Jakiś czas temu pisałam o wymianie mebli, w tym kanap i foteli i obwiałam się o ich żywot. Zamówiłam zatem kotom drapaki. Drapaki przyszły panem kurierem, na widok pana i kartonu wielkości 100x50cm Tymon zaszył się w mysią dziurę. Wołania, pukania miseczką z karmą o podłogę, trzaskanie drzwiami od lodówki nie było w stanie go wywabić z kryjówki. Rozpakowałam dobra zamówione - 3 sztuki i porozkładałam w punktach strategicznych. W przedpokoju pozostał karton, w którym po pewnym czasie zagościł Tymon. Kocica Kajuta szalała na drapakach, jak po wesołym miasteczku. Po wydobyciu Tymona z opakowania, postanowiłam zademonstrować mu, do czego służy drapak. Daremny trud - czmychał w kąt  z przerażeniem. Mijały dni, a Tymon mijał drapaki niczym miny przeciwpiechotne. Pocieszałam się tym, że drapaki nie zostały zamówione nadaremno, w końcu wykorzystuje go 50% stanu kociego w moim domu. Aż nadszedł dzień...







Mało, że Tymon drapie z całych sił, to i jeszcze przysypia na drapaku. Wiem jedno - drapak dla kota musi być wieeelki - ten ma około metra długości, dwa mniejsze około 60 cm, budzą w kotach mniejszy entuzjazm.

niedziela, 7 marca 2010

Lavalette by Kirsten Kapur

Chusty zawsze robiłam szydełkiem, na drutach popełniłam jedną, która gdzieś zalega na półce. Ale chusta znaleziona w przepastnych zasobach Ravelry nie daje mi spokoju - chusta Lavalette Kristen Kapur. Chyba nawet kiedyś zaczęłam robić, nie wiem co było przyczyną, że chusty nie skończyłam. Chusta jest prosta i naprawdę fajna w swojej prostocie. Znów zaczęłam i myślę, że tym razem nie porzucę. Wprawdzie włóczka bardzo prozaiczna, ale mało jej i raczej nic innego jak niewielka chusta nie wyjdzie. Oryginały poczynione z mieszanki kaszmiru i jedwabiu i prezentują się pięknie. I piękne też są zdjęcia, które autorka zamieściła na Ravelry:


Wzór Lavalette

Mam nadzieję, że moja będzie równie piękna choć z marniejszego tworzywa, ale za to jaki kolor - najprawdziwszy szafir :-)

sobota, 6 marca 2010

Kapuściński

Nie wiem, dlaczego wlazłam do księgarni, nie wiem.
A w zasadzie wiem, tylko sama siebie oszukuję. Wlazłam, bo jestem żądna sensacji. W koło głośno o książce Domosławskiego "Kapuściński. Non - Fiction". Zaraz po śmierci Kapuścińskiego przebąkiwano tu i ówdzie o tym, że kryształowy to on nie był. Chyba się z tym nie godziłam, jakiś niesmak mnie wtedy dopadł. Jakoś tak się dziwnie w tym kraju plecie, że tylko człowiek zejdzie z tego świata, zaczyna się grzebanie i odgrzebywanie. Dostało się Miłoszowi, Herbertowi, Kuroniowi. Teraz pora na Kapuścińskiego. Kupiłam książkę, choć nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Niech spoczywają w pokoju, czy odgrzebywać to co skrzętnie ukrywane było? To co powiedział Gabriel Garcia Marquez, to prawda, panie Arturze -  "Każdy człowiek ma trzy życia: publiczne, prywatne i sekretne". I zapewne każdy cichą ma nadzieję, że sekretów jego publicznie roztrząsać się nie będzie.
Z ostatniej chwili:
 A w tvn24 właśnie debata na temat kontrowersyjnej biografii - prowadzi Maciej Wierzyński

piątek, 5 marca 2010

Nie mogłam się powstrzymać


Co jakiś czas pojawiają się w telewizji fragmenty, stwierdzam, że postacie są nieziemskie, trzeba mieć niebywałą  fantazję, by stworzyć takie "pokraczołki", które są piękne w swojej brzydocie. Ten zębaty, niebieskoprążkowy kiciuś, albo królowa ... no i wielki Kapelusznik. Chyba muszę to zobaczyć. Krytycy chwalą, twierdzą, że to najlepsza adaptacja Carrola.

Rosemary Conley opowiada co jeść, jak ćwiczyć i o czym myśleć

Za namową Pimposhki poszukałam książki. Właśnie dziś przyszła. Wydanie archiwalne - z 1995 roku wynalezione na allegro. Dieta w książce daleka od restrykcji, ale najbardziej co mnie ucieszyło, to zestaw ćwiczeń. Niby nie trudne, ale po dzisiejszej serii padłam na twarz i leżę i podnieść się nie mogę. Coś z moją kondycją cienko. 
Dieta garstkowa, o której pisze Małgorzata, to niegłupi pomysł. Często a mało. Właśnie pojadam zamiast papierosa i diety, gdzie są trzy posiłki dziennie, jak u Rosemary Conley mnie przerażają. A   co w międzyczasie? Najlepiej wyjść z domu, by za plecami nie mieć lodówki. Sam brak tłuszczu to Pikuś czy Pan Pikuś jak kto woli, bo tłustości zawsze unikałam. 
W każdym razie do palenia pewnie nie wrócę, choć ustawa antynikotynowa nie przejechała się po palaczach. Zawsze zastanawiałam się jak można iść do knajpy i nie zapalić. Dziś bywam w knajpach i nie palę i żaden to ból i ustawę przyjęłam jako ciekawostkę. Ot, jest bo jest. Ale nawiasem mówiąc, wszelkie restrykcje budzą we mnie ośli upór. Nie znoszę, jak ktoś za mnie podejmuje decyzje i w związku z ustawą palaczom współczuję. 
A póki co, rozważam zakup roweru stacjonarnego, a niech tam.

No i za wszelkie rady i sugestie baaardzo dziękuję, zawsze to raźniej, kiedy ma się wsparcie :-))


Dopisane:
Informacja dla Pimposhki
Książka ma tytuł "Jak zmienić sylwetkę w 28 dni" . Tak wygląda:


Fotkę pożyczyłam od Pstroki z allegro. Bez pytania :-( 

czwartek, 4 marca 2010

Zima trzyma

Wczoraj zdziwiłam się, że jakoś biało nawiało. Cóż, myślę, chwilowe to, bo na plusie od kilku dni było. Huragany zapowiadali, nawet z balkonu ruchomości pościągałam, nawet wiosną mi zapachniało na tym balkonie. Wiało mniej niż obiecywali, broń Bóg - pretensji o to nie  mam. Dziś rano - dalej biało. Wybrałam się zatem na łowy - żarełko kotom i żwirek, bo wyszedł był. I co - mrozik na dworze. Termometru zewnętrznego nie posiadam, kiedyś posiadałam nawet dwa. Z jednej strony pokazywał temperaturę plusową, z drugiej minusową. I tak musiałam patrzeć, co ludzie na sobie mają. Patrzę do dziś.  Obkupiłam się dość sprawnie, ale okazało się, że najgorsze przede mną. Stąpając ostrożnie po oblodzonej powierzchni i tak w poślizg wpadłam. I moment bezsilności - leeecę!  Torba ze żwirkiem (10 l) w jedną stronę, torebka (o matuchno w środku pucha żarcia kociego i słój majonezu) w drugą. Najzwyczajniej obaliłam się, padłam jak długa. Rozejrzałam się, Nikogo. Wykrzyczałam brzydkie słowo i rozryczałam się z bezsilnej złości. Żeby na koniec zimy tak się trzasnąć. Tyle czasu bezwypadkowo, a tu masz ci babo placek. Pomacałam torebkę - słoik wyglądał na cały ( niedawno w byłej torebce wylał mi się kartonik śmietany, torebkę wyrzuciłam, torebka ta i teraz nowiutka). Wygramoliłam się w górę i kuśtykając poczłapałam do domu. I co z tego wynika?
- Winiary mają dobre opakowania szklane, byle puknięcie im nie szkodzi.
- Posiadanie kotów, to ciężki i śliski obowiązek
- Najwyższa pora na wiosnę
Ale na jutro znów zapowiadają minusy, na szczęście żwirku starczy na tydzień, żarcia na dwa dni. Przetrzymamy! O ile zima skończy się za dwa dni.



wtorek, 2 marca 2010

W szponach nałogu

Tytuł brzmi dramatycznie, ale dokładnie rok temu postanowiłam: koniec z paleniem. Nie palę, nie palę, ale tylko fizycznie. W głowie dale mi tkwi nałóg. Staram się go przejeść, powiększyły się zatem moje gabaryty. Wsparcia szukam w fachowej literaturze - tej odwykowej i tej odchudzającej. Ostatni nabytek to dwie książki Allena Carra:


Ale to nie wszystko, lektur podobnych u mnie dostatek, jestem szczęśliwą posiadaczką tych oto:





Przeczytałam dwie ostatnie i nic :-)) ważę tyle samo, teraz  czytam Allena Carra na temat zrzucania kg-mów, potem poczytam o odwyku, bardziej z ciekawości niż z potrzeby serca. Aaaa, posiadam jeszcze książkę o diecie z Alli, dawali prawie darmo w Biedronce, to jak miałam nie brać. Jak robić sobie wodę z mózgu, to z rozmachem. Ale muszę przyznać, że moją ulubioną książką jest "Odchudzająca książka kucharska". Fajne, nieskomplikowane przepisy, a przede wszystkim nie wydumane. Za przebój uważam owsiankę królewską: dwie części wody, jedna mleka, 6 łyżek płatków owsianych, dwie łyżki otrębów i dwie łyżeczki siemienia lnianego. Polecam! Jestem pewna, że królowie to jadali, a przynajmniej nasi, rodzimi. 

poniedziałek, 1 marca 2010

I jeszcze jedna czapeczka rodem z Igrzysk w Kanadzie

Tu oryginał:


Tu kopia, choć barwy nie te, fotki nijak kolorów prawdziwych oddać nie chciały. Może jutro sesję ponowię, jeżeli blada Klaudyna zgodę wyrazi:


Cytaty

Sikorski na konwencji PO:
Prezydent wolnej Polski może być niski, ale nie może być mały.