piątek, 24 października 2014

W piątek o środzie

 Jak zwykle ostatnio spóźniona, ale wiadomo środa może wypaść różnie. Powiedziałabym, że trochę się u mnie ruszyło. Przede wszystkim z kociaków, które przedstawiałam w poprzednim wpisie, została tylko Frida. Przebywa chwilowo w domu tymczasowym, w zdecydowanie lepszych warunkach, ale nadal szuka domu na stałe. Więc w tej materii jest zdecydowanie lepiej.


Książkowo też ruszyłam z miejsca. Przeczytana "Ofiara losu" i przyznam, że to chyba najlepsza książka Camilli L. z tych, które do tej pory przeczytałam. Teraz czytam coś, co zapowiada się całkiem fajnie - to pierwsza część trylogii Jonathana Holta "Carnivia. Bluźnierstwo".

"Niesamowita opowieść o morderstwie, korupcji i międzynarodowej intrydze, której akcja rozgrywa się w dwóch Wenecjach - prawdziwej i wirtualnej. " Tyle z okładki. Intrygująco, prawda?

W międzyczasie wydłubałam takie coś z resztek włóczki . Trzy odcienie szarości. Wzór nieskomplikowany: *dwa słupki raz nawijane, pięć oczek łańcuszka * powtarzać w okrążeniach.

No i zaczęte, ale czy będzie skończone? Opornie mi idzie żakard, więc zapewne niejedna zima przejdzie. Ma to być taka czapa.

Na razie jest tak, bo idzie z oporami.


Powinnam wstawić oczywiście jedną fotkę, ale jak zawsze zdecydować się nie mogę ;)

sobota, 18 października 2014

Środa? Nieeee-dziela*
















W zasadzie coś robię, coś czytam, ale głównie odbieram telefony. Telefony w sprawie adopcji kotów. Nie należę do żadnej kociej organizacji, ale w związku z tym, że koty stanowią poważną część mojego majątku ruchomego, udzielam się kocio. Zamieszczam na olx ogłoszenia dotyczące bied kocich do adopcji.
Kto zerknie na prawo, dostrzeże widget dotyczący mojego działania. Nie to, że się chwalę, powiedziałabym raczej, że reklamuję koty z mazurskiego olx-a. Kocięta trafiają w różne rejony kraju, szczególnie do ludzi, którzy nie pytają, czy kot niszczy meble.
Dziś chciałabym przedstawić Fridę, wyrzuconą wraz z rodzeństwem z samochodu. Czy cała ekipa została znaleziona? Raczej nie. Tylko trójka miała szczęście, choć nie do końca. Zarażone katarem kocim, mimo interwencji weterynaryjnej, nie wiadomo, czy uchronią się przed ślepotą.


 Fiona
 Frida

 Felek
I tyle, bo cóż innego można dodać. Prawdziwe robótki ręczne z mruczeniem kota.

 * Sobota, rzecz jasna, ale jaka to różnica?

środa, 8 października 2014

Środowy rachunek sumienia















Dopiero w środę uświadamiam sobie, co za mną, co przede mną. Za mną niewiele, przede mną... pustka.
Robótkowo tkwię w brązowym kominie. Z trudem się przedzieram przez kolejne rzędy. Nie pokażę go dziś, bo pokazywałam tydzień temu, a niewiele się zmieniło. Tu pokazywałam. Książkowo drepczę w miejscu, choć skończyłam "Doktora Jekylla...", ale to niewielka książeczka. Zaczęłam "Alkoholizm..." Osiatyńskiego, ale przyznam, że raczej kiepsko mi idzie. Nie wiem, jak określić tę książkę. Nie jest to dziennik, jak wcześniej przypuszczałam, nie jest to poradnik, a raczej omówienie metody dwunastu kroków wychodzenia z nałogu. Raczej odnoszę się do treści sceptycznie, metoda często odwołuje się do Boga, choć autor nadmienia, że Bóg może być inną wartością nadrzędną dla osoby stosującej metodę. No w każdym razie, jak zwał tak zwał , słowem każdy ma swojego Boga ( jakby co). Nie wiem, czy metoda  zdaje egzamin, pewnie tak, skoro taka popularna, ale chyba najbardziej skuteczne jest przysięganie wstrzemięźliwości przed ołtarzem i wcale nie mam tu na myśli jednego z odcinków "Rancza" tylko książkę, której tytułu nie pamiętam. Książki nie czytałam, ale czytałam recenzję. Książka owa dotyczyła górali i ich przysięgi przed ołtarzem. Może z okazji Wielkiego Postu? Nie powiem, bo nie pamiętam. W każdym razie metoda góralska skutkowała. Równoległe czytam trylogię indiańską Szklarskich "Złoto Gór Czarnych". To już nie o góralach, a o Indianach.Też idzie mi średnio, zastanawiam się, czy nie zrezygnować z czytania. Na półce tyle fajnych książek, a ja tu jakieś podróże sentymentalne urządzam.
Postanowiłam wreszcie zaprezentować pledzik niebieski, dla chłopczyka, który prawdopodobnie będzie dziewczynką. Nie pledzik, a chłopczyk ;) ;)



Aplikacja przyszyta prymitywnie, ale jak odpadnie, zrobię nową, mam nadzieję, że staranniej.

środa, 1 października 2014

Spotkania środowe literacko-robótkowe














Zaskoczyła mnie środa, jak zwykle. Przyznam, że robiąc miesięczny rachunek sumienia, doszłam do wniosku, że miesiąc był mało efektywny. Dwa kominy szydełkowe, którymi się chwaliłam niedawno. Zaczęty trzeci - włóczka z odzysku, paskudna w robieniu, bo nieskręcona. Zostają niepołapane pętelki. Połowę robótki zmęczyłam, więc myślę, że powinnam dotrwać do końca. Oczywiście, katorgi dopełnia źle dobrane szydełko.

niteczki w całej okazałości

fragment komina

Czytelniczo - też ubogo. We wrześniu przeczytałam 5 książek. Szósta w czytaniu, dziś skończę, bo niewielka. Jest to "Doktor Jekyll i pan Hyde" Roberta Louisa Stevensona. Przyznam ze wstydem, że nigdy wcześniej książki nie czytałam, choć znałam ją z adaptacji teatralnych i filmowych. Co mnie skłoniło do lektury? Pomyłka. Właśnie tak. Szukałam tryptyku autobiograficznego Wiktora Osiatyńskiego o wychodzeniu z nałogu. Kupiłam, ale nie to. Mało, że nie to, to jeszcze część drugą innego cyklu. Mówi się trudno, zaczęłam czytać. Książka "Alkoholizm. I grzech, i choroba" jest o uzależnieniu od alkoholu. Przyznam, interesująca, bo zazwyczaj mówi się o narkomanii, choć uzależnienie alkoholowe jest nie mniej groźne. Ale wracając do dr Jekylla... Otóż Osiatyński w swojej książce odwołuje się właśnie do Stevensona, mówi o rozdwojeniu jaźni. Rad nie rad, postanowiłam najpierw przeczytać "Doktora Jekylla i pana Hyde'a" i czytam. Polecam. Osiatyńskiego też. Ma lekkie pióro i specjalnie nie marudzi. Czyta się to jak powieść, choć powieść niewesołą.


 
Nomen omen, obie książki wydane przez Iskry - wydawnictwo, które lubię.