sobota, 30 sierpnia 2014

Spóźniona mocno...














Z wizytą u Maknety
Jeszcze nigdy tak nie zaspałam. Zdarza się, ale chciałabym jednak przyłączyć się do ostatniego środowego spotkania.
Otóż nic u mnie nowego, ale w końcu nie w tym rzecz. Dalej dłubię pledzik, udało mi się przekroczyć barierę, czyli jestem dwa rzędy za połową. W czytaniu "Handlarz śmiercią" - ebook, wydany tragicznie, spacje kilometrowe, albo nie ma ich wcale. Też przekroczyłam połowę, czyli robótka i czytanie idą równo.
I tyle ;)

Dziś zaczynają się Mistrzostwa Świata w Siatkówce, więc ten miesiąc pewnie będę zasiadać przed telewizorem. Czy uda mi się coś udłubać? Nie wiem. Może wtedy, kiedy nie będzie grać reprezentacja Polski i swoją uwagę będę mogła podzielić między ekran telewizora a liczenie oczek.


wtorek, 26 sierpnia 2014

środa, 20 sierpnia 2014

Środa ?! Tak!














U maknety
W tym tygodniu mało nowego. Podskubuję pledzik, który pokazywałam w ubiegłym tygodniu. Skończyłam ksiązkę Hakana Nessera "Powrót". Świetna. Oszczędna w faktach i słowach i to jest jej urok. To nie jedyna książka tego tygodnia. Przeczytałam też "Marynarkę" Mirosława Tomaszewskiego. Polecam, z historią w tle, Gdańsk lata 70te. Nie jest to stricte historia. Może thriller, może trochę sensacja. Powieść z wartką akcją, dużo w niej muzyki gra. Nie sposób się przy niej nudzić. Szkoda, że kiepsko znam Gdańsk. I jeszcze jedna książka, ale z zupełnie innej półki - "Tomek w tarapatach" Alfreda Szklarskiego. Wcześniej jej nie czytałam i chyba dobrze, bo jest zwyczajnie kiepska i wątpię, czy po jej lekturze miałabym ochotę na czytanie jakiejkolwiek książki Szklarskiego. A tak znam cykl "Tomków" i zamierzam go powtórzyć.
A w czytaniu, jak na obrazku poniżej Sławomir Koper. Taki trochę komunistyczny... pudelek.

Obrazek dziś bez moich czterołapnych ulubieńców, bo ogarnął je amok dziwny. Pędzą bezrozumnie po mieszkaniu, napadają na siebie i tylko słychać... tupot i nie są to białe mewy ;)
Pozdrawiam środowo ;)

środa, 13 sierpnia 2014

Środa w kolorze blue














Dawno mnie nie było, ale dziś jestem. Nawet kilka razy sprawdzałam, czy to rzeczywiście środa i okazuje się, że rzeczywiście - środa. Wróciłam tydzień temu, szybciej niż planowałam, ale czasem życie wymusza na nas zmianę planów. Tydzień szybko zleciał, a ja niewiele przez ten czas zrobiłam. Robótkowo - nic szalonego. Pled dla nowego członka rodziny, który niebawem pojawi się na świecie. Pled szydełkowy, niebiesko-szary, dziergany od rogu. Niestety, trochę szorstki, mimo że to akryl. Mam nadzieję, że po praniu "schowa pazury", jeśli nie, Mała Marysia będzie miała pled dla lalki.

Czytelniczo - marnie. Przeczytałam migiem dwa tomy "Kamieniarza" Camilli Lackberg. Teraz od tygodnia pastwię się nad książką Hakana Nessera "Powrót". I zabrzmi to może dziwnie, wolę Nessera. Lackberg, uwielbiana przez tłumy, mnie podoba się i owszem, ale nie pieję z zachwytu. Dobrze się czyta, choć nie zawsze. "Kaznodzieja" dał mi szkołę w zapamiętywaniu imion i stopni pokrewieństwa w rodzinie tytułowego bohatera. Nie wpadłam na pomysł, by, jak moja córka, rozrysować sobie drzewo genealogiczne. Więc wymęczyłam książkę do końca, że świadomością, że i tak nie wiem, kto kogo i za co. Miało być o "Kamieniarzu"... Zdecydowanie łatwiejszy, choć akacja powieści przebiega dwutorowo, w tle losy siostry Erici - Anny. Sprytny zabieg. Autorka wie, jak zachęcić czytelnika do czytania kolejnych części.
Mnie nie musi, bo i tak czytać będę. Przede mną "Ofiara losu"