poniedziałek, 28 czerwca 2010

Bories




Są dziełami niezwykłej równowagi architektonicznej, zbudowane wyłącznie z gołego kamienia i absolutnie niczego więcej (żadnej zaprawy czy wspierających belek); trzymają się jedynie dzięki doskonałemu rozłożeniu ciężaru budulca i sile grawitacji.
( Prowansja od A do Z)

Piękne? Baaardzo!

Kot demolka

Patrząc na fotki poniżej,  wydawać by się mogło, że to uosobienie spokoju. Nic bardziej mylnego. Po nocy zastałam w kuchni i przedpokoju totalny rozgardiasz, Co dało się zrzucić, zostało zrzucone. W koszu odgryziono uchwyt do otwierania. Nie zmartwło mnie uszczuplenie kosza, ale zupełny brak uchwytu. Gdzieniegdzie na podłodze poniewierały się drobne drzazgi. Zaczęłam pełzać po podłodze w poszukiwaniu bądź co bądź pokaźnego, jak na kota uchwytu. Po głowie mi kołatało - Zjadł, jak nic, zjadł! Kot nie mój i nie daj Panie Boże gdzieś mu coś utknie i się zepsuje? Jak oddam zepsutego kota? Jak się wytłumaczę, że co, że nie wiedziałam, że kot zjada uchwyty od koszy wiklinowych? Przecież to oczywiste, że zjada. To takie normalne. Szczególnie ten. Ileż to zmartwień przyspożył opiekunom, kiedy to nocą pożarł porcję wiskasa w saszetce wraz z ... saszetką. Nie powiem, co było potem. Nie darmo krąży powiedzenie - zjeść drut kolczasty. W każdym razie systematyczny ogląd podłogi i zakamarków zakończył się sukcesem - uchwyt co nieco zredukowany, odnalazł się. Pod drugim koszem - legowiskiem.
Co robi w tej chwili kocisko? Obgryza nogę metalowego stojaka na gazety. Tak, tak. Ciekawe, czym to się skończy. Pewnie jutro rano będę się zastanawiać, gdzie się podział stojak?







sobota, 26 czerwca 2010

Czosnek

Mówi się, że Prowansja jest regionem natartym czosnkiem. Niezależnie od tego, czy uważasz czosnek za (...)
śmierdzącą różę, czy panaceum biedaków, nie da się od niego uciec - w zupach, w sosach w sałatkach z rybą, z mięsem, z makaronem, z warzywami, na lub w chlebie.
I przepis na ocet czterch złodziei( upieram się, że było ich siedmiu), ale najpierw historia:
Historia rozgrywa się w Marsylii w 1726 roku (...), kiedy mieszkańcy padali jak muchy z powodu zarazy (dżuma?). Czterej złodzieje odwiedzali pustee domy niedawno zmarłych i plądrowali je. Złapano ich. Postawiono przed sądem. Dociekliwy sędzia zapytał, dlaczego nie padli ofiarą zarazy? Zaczęły się targi o ugodę. Za łagodne potraktowanie - skład eliksiru o potężnej mocy.
Eliksir dziś nosi nazwę octu czterech złodziei ( upierdliwie trwam przy siedmiu), a oto składniki:
ocet, absynt, rozmaryn, szałwia, mięta i naturalnie czosnek.
Peter Mayle twierdzi, że absynt dziś niedostępny, w każdym razie - trudno o niego, więc proponuje w zamian pastis. Co to?
A to:

Jest słodki, ma niezwykły, lukrecjowo-anyżkowy zapach, a kiedy doda się do niego wody, nabiera mlecznej barwy. Pobudza apetyt i ma niebagatelną moc 45%. Ta francuska wódka zawdzięcza swoją popularność upadkowi absyntu. Na początku XX wieku, kiedy zakazano produkcji tego zielonkawego trunku ze względu na szkodliwe działanie piołunu, miłośnicy absyntu musieli poszukać czegoś, co będzie równie smaczne, a mniej słodkie niż ówczesne anyżówki. Na szczęście, na południu Francji, w wielu domostwach wytwarzano wódkę odpowiadającą wymaganiom nowej klienteli. 
Pastis, którego nazwa może wywodzić się od określenia  mieszanki lub pastiszu (absyntu, ma się rozumieć) wyrabiana jest na bazie anyżu i lukrecji oraz pewnej ilości dodatków aromatyczno-smakowych. Dawniej ważnym składnikiem był chiński badian, dzisiaj jednak stosuje się go dość rzadko. Po przefiltrowaniu, wódkę dosładza się cukrem oraz barwi nieznacznie karmelem. Jak powszechnie się sądzi, ten tradycyjny przepis wykorzystał w 1932 roku Paul Ricard, który prawdopodobnie skompilował kilka miejscowych receptur i stworzył na tej podstawie własną. 
Ja w każdym razie zamiast octu proponuję schab pieczony z czosnkiem, który to swego czasu serwowała autorka blogu Kuchnia nad Atlantykiem. No i  jeszcze do przypraw, jakie zaleca autorka, dodać koniecznie kroplę pastisu i żadna dżuma nam nie straszna. 
Od pierwszego wejrzenia schab polubiłam i jest ona nieodzownym elementem wszelkich spotkań rodzinnych, że nie wspomnę o odporności, jaką nam daje, na wszelkie zarazy. 
A wszystko to wiem od Petera Mayle'a i autorki Kuchni nad Atlantykiem. Że o stronie www.nawidelcu.pl nie wspomnę.

Się udziało

Chusta zrobiona, ale zanim zblokuję... Jak zblokuję, bo to sztuczności, zamierzam zainwestować w puzzelki piankowe, ale nie wiem, czy to coś zmienia w mojej "miłości" do blokowania - szczególnie chust, gdzie trzeba przypiąć do podłoża 100 pętelek a nawet 3x100. Cierpliwości mi starcza na 10 . Haruni nie da się nadzieć na na druty do blokowania, bo ma na bordiurze wachlarze, więc siedzę i przeżywam, co by z chustą zrobić, żeby wyglądała, a żebym się nie napracowała. A bez blokowania wygląda, jakby nie wyglądała.


I rezydent:
Zagościł u mnie Tymaczas na czas nieobecności właścicieli. Tymczasowi na imię Gogol. Uwielbia wylegiwać siię na moich ciuchach. Przed chwilą wydarłam spod niego dżinsy, potem chustę (tę powyżej ) . Teraz poleguje na marynarce. E, co będę sierocie żałować.








piątek, 25 czerwca 2010

Cytaty

Niemiecki serial sensacyjny. Polizei ściga przestępcę poruszającego się czołgiem po autostradzie. Obmyślają strategię zatrzymania czołgu:
-Ale jak zatrzymac czołg?
- Przestrzel mu opony!

środa, 23 czerwca 2010

Mobilizacja?

Prawie wakacje (choć u mnie nieustające, albo nieustający bankiet życia, jak mawia moja koleżanka). Ja dalej bezczynnie na dowolnie wybranym boku. Może nie tak do końca , bo chuścinę usiłuję dociągnąć do ostatniego rzędu bordiury (już tylko 15 rz ) i czytam "Pianistkę". Ja wiem, że "Pianistkę" należało przeczytać w roku 2004, kiedy to pani Jelinek otrzymała Nobla. Zabierałam się już wtedy, ale pierwsze strony przyprawiły mnie o szok. Długo musiałam czekać, nim wytłumaczyłam sobie - to tylko ksiązka ( a może nie?). W każdym razie naszło mnie na "Pianistkę" parę dni temu. Odwiedziłam księgarnię "Ulubioną" - sama ją tak nazwałam, panie książkę zamówiły, wczoraj odebrałam. I czytam. W ramach kopa czytelniczego zainstalowałam się na Lubimy Czytać i durno będzie, jeżeli ta "Pianistka" na wklejce z prawej strony wisieć będzie miesiącami :-)) Za "Pianistkę" zapłaciłam cenę merlinową, no ale nie płaciłam za przesyłkę. Czyli i wilk syty i owca cała. Panie mają obroty a ja ksiązkę.


Proszę nie wgłębiac się w te 8 książek na liście przeczytanych, bo lista w tym momencie może przyprawić o atak śmiechu, ale jestem w trakcie wprowadzania różnych, dziwnych tytułów, które odkopuję z notatek poczynionych tu i ówdzie. Te dziwne tytuły, to nie rozstrzał zainteresowań li tylko, ale i obowiązek swego czasu. Chociaż dziecko moje mawiało: moja matka czyta wszystko, co ma litery, bez względu na zawartość. Więc nie zdziwcie się drodzy moi czytelnicy, gdy na liście obok zawiśnie tytuł: Kwit z pralni

Dopisek: 
Po lekturze ostatniego wpisu na blogu Bożenki The Textile Cuisine zapragnęłam natychmiast mieć "Moje życie we Francji" Julii Child jako że już jestem posiadaczką "Julie & Julia. Rok niebezpiecznego gotowania" Julie Powell. Oczywiście nie zapomniałam o "Świni w Prowansji", o której wspomina Bożenka, ale nie było. Zamówiłam, będzie. Kupiłam za to okazyjnie - 30% zniżki Petera Mayle'a "Prowansja od A do Z"
Książka zabawna, ciekawa - literacko na temat. O czym? O czosnku, o majonezie szczególnej mocy i "occie czterech złodziei" ( czy złodziei nie było siedmiu?) Czytam na zmianę z "Pianistką" tzn "Pianistka" nie czyta a jest czytana zamiennie z Prowansją. O!

Mierzyć siły na zamiary

Okazuje się, że się przeliczyłam, przerósł mnie poprzedni post ( usunęłam ), przepraszam komentującą, bo razem z postem przepadł komentarz. Widzę, że po usuniętym poście jednak ślady na blogach obserwujących zostały, dlatego się tłumaczę. Może do tematu kiedyś wrócę, ale nie dziś.

niedziela, 20 czerwca 2010

A jednak przerosło...

Przerosło niektórych - algorytm: dom-lokal wyborczy-kartka-krzyżyk - urna, okazał sie zbyt skomplikowany dla 47% Szkoda, abstrahując od tego, kto by wygrał. Nie powiem, że dla mnie to obojętne, ale i nieobojętna jest kasa, którą trzeba wywalić na drugą turę. Może zwyczaj belgijski obowiązkowego głosowania nie jest taki głupi? W każdym razie jakoś nie usmiecha mi się wysłuchiwanie mądrości kandydatów przez następne dwa tygodnie. I szkoda, że układ sił politycznych w naszym kraju jest taki, że zmusza nas do głosowania wbrew własnym poglądom, do głosowania za mniejszym złem.
Ale za to cieszy mnie studio wyborcze, siedzę, słucham, zerkam i dłubię ostatni raport chuścianych listków.
A potem już bordiura.

sobota, 19 czerwca 2010

Cytaty

Mimo, że cisza przedwyborcza -  cytat wyborczy. Mieszczę się jednak w tym, co nakazuje prawo wyborcze w materii ciszy przedwyborczej:
- nie wskazuję konkretnego kandydata
- nie współpracowałam z żadnym sztabem wyborczym
- nie jestem utożsamiana z żadnym z kandydatów

A zatem cytatem mogę śmiało...( mam nadzieję,że w miarę dokładnie, w razie czego proszę o korektę )

"Słuchajcie młodzi, trzeba pójść do lokalu, wziąć taką karteczkę, narysować krzyżyk i wrzucić do skrzynki. Proste!? Czy to was przerasta?"

piątek, 18 czerwca 2010

Badziewności dalsze dzieje ( się )

Robię, doszłam do momentu, w którym to należy zacząć bordiurę, ale robię na drutach 2,5 mm, to mało tego wyszło. Oryginał niewielki jest, ale to co mam na drutach jest czymś mikroskopijnym. Spokojnie mogłam robić przynajmniej na drutach 3 mm. Ale Polak mądry po szkodzie. Nie mogłam to ja próbki zrobić? Mogłam, ale mnie się nie chciało, proszę Państwa. Wersja oryginalna robiona jest chyba na drutach 4 mm.

Mierząc dzieło przez środek - ma toto 31 cm i nie wiem, ile ma mieć. Oryginał ma wraz z bordiurą około 60 cm. Nie chcę wielkiej płachty, nic tylko pozostaje mi odliczyć na tym wykonanym ilość rzędów, jakie potrzeba na bordiurę i zmierzyć.  Dodać szerokość bordiury do wykonanego i wtedy będę wiedziała na czym stoję.

Cytaty

Z jednej ze stron dietetycznych:

"Zamów poufną próbkę. Gwarancja na całe życie!"
I stosowna fotka:

I jak tu nie chcieć z pączuszka przeistoczyć się w modelkę. Szybko i bezboleśnie. :D:D

wtorek, 15 czerwca 2010

Haruni z badziewia

 Staram się nie używać takich, hmmm, kolokwializmów - jak pięknie mówią teraz wszyscy politycy, ale szczerze powiem, że wolę wyrażenie badziewie, występujące też w formie badziew, niż kolokwializm. Nowe słówka, a raczej nie nowe a mało używane, kiedy wychyną na światło dzienne rozprzestrzeniają się jak zaraza. I w dobrym tonie jest takichże używać. Ale wracam do tematu. Na forum jedna z "foremek" prosiła o wzór Haruni. Chyba mało kto nie robił tej chusty, w tym ja i chodząca po prośbie ( oj, żartuję, mam nadzieję, że autorka posta sie nie obrazi). Prawdę mówiąc, nie chce mi się wracać do rozpoczętych robótek, bo musiałabym je odkopać, wyszukać notatki ( a zeszytów ci u mnie też dostatek), no to by bezczynnie nie siedzieć, złapałam się za to Haruni. Wspieram się linkami z Ravelry i Osinki. Przed chwilą ktos podał link na forum tłumaczenie Maknety. Może i włóczka, której użyłam to badziewie, ale za to jak pięknie wygląda - Simil Mohair z delikatnymi przebarwieniami. Nie opowiadałam jak to kiedys na allegro kupiłam wór włóczki za stówkę? Jak to zobaczyłam, kiedy przyszła paczka, to padłam - do końca życia tego nie zużyję. Ale do Simila mohaira słabośc czuję, choć badziewne to :-)
Oto 25 rządków Haruni:

Dopisek:
Dziękuję za głaski, ale mnie by postawić w pionie to kopa trzeba, albo czasu. Cóż, co nas nie zabije to nas wzmocni. Święte słowa! Ale idzie ku lepszemu, cóż za cudowny proces - zapominanie, choć czasem człowiek pragnie całkowitej amnezji. U mnie pogoda, a u Was?

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Trzymać pion

Robótkowo, literaturowo i w każdej innej dziedzinie dalej zastój. Pewnie jakiś czas to potrwa, choć staram się mobilizować. Na szczęście nie padłam totalnie, wstaję, robię poranne ablucje, jem (serek rano, serek w południe i serek na kolację), robię zakupy - znaczy kupuję nowy zapas serkow i jogurtów. Tymon ma zapas w jedzeniu i żwirku, zrobiony onegdaj na dwa koty. Dokupuję tylko kurczaka, bo w nim przemycam Tymonowi sterydy. Dziś kurier przytaszczył trzy worki po 12 L żwirku zamówionego miesiąc temu. Mogę zrobić w domu plażę żwirową. Tymon jest kotem wychodzącym i z wygódki domowej korzysta raczej rzadko więc żwirku ci u nas dostatek . Planowałam wyjazd w wiejskie klimaty, ale mi przeszło. Wolę w domu, czuję się pewniej, nic mnie nie zaskoczy.  Pewnie jeszcze się wybiorę, ale nie teraz i na pewno nie w czerwcu.

Aaaa, przyszedł dziś katalog ze Świata Książki -  wypatrzyłam książkę i wydaje się być całkiem, całkiem. To książka Sofii Brandon: Podróżuj, gotuj, bądź zdrowa. Jako żywo tytuł mi nasuwa na myśl książkę Elizabeth Gilbert: Jedz, módl się i kochaj, ale w czasach masowej produkcji literackiej także, trudno o rzeczy odkrywcze.

wtorek, 8 czerwca 2010

Nie chwaliłam się

Wypatrzyłam  w Fairy House Anielinę - urodziwa bardzo i postanowiłam ją mieć, nie tę akurat, bo ta już miała właściciela. Wymiana korespondencji z Ambrozją i transakcja zrealizowana. Przybyła do mnie Anielina. Czasu nie miałam ani głowy do robienia fotek, zatem fotkę pożyczam z Fairy House.


Anielina nie przybyła z pustymi rękami, przytaszczyła ze sobą serducho, czekam na fotkę, bo serducho porwała moja ratolośl ze sobą do Gdańska. Piekne jest, na razie wierzcie mi na słowo. Anielina też już zmieniła adres zamieszkania. No tak mam - dziś mam, jutro nie mam :-) Zawsze podziwiałam tildowe lalki, serducha, zające, koty i co tam jeszcze.  Może i ja spróbuję? Pewnie żadna to będzie konkurencja dla szyjących Tildy, ja może spróbuję skromnie - serducho jakieś?

Zajrzyjcie koniecznie do Fairy House i wpadnijcie do Manufaktury Ambrozji. Warto pięknymi rzeczami oczy nacieszyć.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Skośny deszczyk w połowie czerwca - Jarosław Marek Rymkiewicz

Od rana deszczyk pada skośnie
Na białe kwiatki (to jaśminy)
Na bluszcz co tam przy płocie rośnie
Na te kosmiczne wydzieliny

Na kocie uszy  i ogony
Mokre są nawet wąsy kocie
Moknie niecierpek zapóźniony*
Nawet zamokły dziury w płocie

Kosmiczna piana z rynny ciecze
Jak wybuch kosmicznego gniewu
Mokną kwitnące żółto mlecze
I to nastraja mnie do śpiewu

Ja widzę w płocie wielką dziurę
O tam w istnienia samym środku
Coś przez nią wchodzi - szarobure
podejdź tu do mnie miły kotku.

* zmieniony wers, niezgodny z oryginałem
***

Wszystkim cichołapnym stworzeniom dedykuję

niedziela, 6 czerwca 2010

...smętnie

Kota się broni przed wszelkimi próbami pomocy. Wczoraj pogryzła mnie u weterynarzy. Nie je. Cóż...
A u mnie żadnych robotek, żadnych lektur, patrzę na powódź ( na szczęście w TV) i czasem zerkam w Modiglianiego.