niedziela, 7 stycznia 2018

Tailwind i Majorka

Sprawa ma się tak, że w dalszym ciągu tkwię w niemocy, która nie wiem skąd się bierze. Święta przebrnęłam z trudem i brudnymi oknami. Od trzech dni przeżywam konieczność zlikwidowania choinki. Pewnie długo będę przeżywać, aż choinkę przysypie kurz. Nawet kotom się znudziła.

Muszę się jednak pochwalić, że znajoma zmobilizowała mnie do robienia szala,, chusty... Jak zwał tak zwał w każdym razie jest to projekt Tailwind Clary Falk



Zaczęłam, ale dobór włóczki raczej kiepski. Ani grubość odpowiednia, ani porywający dobór kolorów. Może dalej będzie lepiej? Fotka robocza, bo chwaliłam się znajomej, że coś tam klecę.



No cóż, nawet pruć nie mam ochoty.
Do czytania staram się zmobilizować lekkimi lekturami, ale efekt żałosny. Od jakiegoś czasu męczę "Powrót na Majorkę" Książka lekka, dowcipna, wydawałoby się, że na dwa wieczory, ale tak jak w poprzedniej części "Rok na Majorce", wszystko mnie bawiło tym razem wszystko mnie drażni. Malkontent ze mnie. Pewnie to wina szaroburości za oknem, bo jak inaczej wyjaśnić ten stan ducha? Bo jeśli wakacyjna lektura nie pomaga, to co może pomóc?


wtorek, 2 stycznia 2018

Nie lubię świąt, lubię prezenty

Zazwyczaj rodzina mnie pyta: Jakie masz marzenia? To takie rodzinne pytanie, kiedy nie bardzo wiemy, co komu kupić. W zasadzie, to córka rejestruje w pamięci, kiedy zdarza mi się na zakupach powiedzieć: O fajne! Albo o czymś napomknę, że widziałam, ale szkoda mi było pieniędzy. Potem takie rzeczy znajduję pod choinką. Ostatnio nic takiego nie zarejestrowała ani córka, ani syn, więc zadano mi sakramentalne pytanie: Jakie masz marzenia? Na pierwszym miejscu zawsze u mnie książki, więc bez namysłu zrobiłam długą listę, by było z czego wybierać, bo niespodzianki mają swój niezaprzeczalny urok. I tak się jakoś złożyło, że z listy pod choinkę trafiły te tytuły, na których mi najbardziej zależało. Czasem myślę, że książek, które polegują sobie w moim mieszkaniu tu i ówdzie, przeczytać już pewnie nie zdążę. Jakoś nigdy nie uświadamiałam sobie, że życie ucieka, trzeba śmierci kogoś bliskiego, by zacząć odmierzać swój czas.



"Leningrad" kupiłam sobie tuż przed Świętami. Sama sobie też robię prezenty. A robótki? Leżą. 

I jeszcze na koniec zaproszenie do Księgarni Bezdomnego Kota