środa, 29 stycznia 2014

Czasem mówię sobie...













u Maknety


Czasem mówię sobie: tę środę odpuszczę, ale za chwilę uświadamiam sobie, że nie mam ku temu żadnego powodu. Czytam, coś szydełkuję, bądź robię na drutach, podczytuję to i owo, a że lektura od miesiąca nieskończona? Nie szkodzi, nikt nie powiedział, że środowe spotkania to dyscyplina olimpijska i należy bić rekordy. W tym tygodniu, jak już chwaliłam się wcześniej, skończyłam ognisty komin. Prezentuję fotkę zrobioną pod światło, ale na tej fotce moje dzieło jest bliższe rzeczywistości.

Choć i z czytaniem ostatnio kiepsko mi idzie, to przeczytałam w międzyczasie niewielką książkę z Kolibra "Diament wielki jak góra" F. Scotta Fitzgeralda. 


Wypadałoby skończyć wreszcie "Pana Przypadka i celebrytów", bo odłożyłam i zapomniałam. Muszę nareszcie zrobić porządek z czytaniem. Ostatnio zajrzałam do swego konta na Lubimy Czytać i okazało się, że sama siebie zaskoczyłam. Na półce "Teraz czytam" mam 17 książek. Jak to możliwe? A nie wiem. Muszę to wyczyścić, zostawić jedną książkę i tej jednej się trzymać. Mam nadzieję, że mi się to uda, tak jak powili robię porządek z robótkami. Wyciągnęłam z lamusa kolejną zaczętą robótkę. Nie pamiętam, od kiedy leży. To szal z Luny - Meandring Vines Shawl. Nie wiem, czy jeszcze pamiętacie tę włóczkę, cieniutka, wydajna,  robiło się z niej całkiem przyzwoicie, a melanże miały bardzo fajnie odcienie. Szczególnie podobał mi się pudrowy róż. Szal nie będzie pokaźny rozmiarowo, bo mam tylko jeden motek włóczki, a nie chcę już dokupować żadnych włóczek. Zawsze mogę go zszyć i zrobić komin. Czas pokaże, co  z tego urośnie.

 wzór w całej okazałości 

 kolor w połączeniu z książką bliższy rzeczywistości

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Z robótkowej półki - "Ściegi szydełkowe" Teresy Otkałło


Teresa Otkałło
Ściegi szydełkowe
Młodzieżowa Agencja Wydawnicza
Rok wydania 1988
ISBN 83-203-0237-4
Ilość stron 292

Uzbierałam trochę książek wspomagających mnie w robótkowaniu. Może nie są to jakieś zachwycające tytuły, ale nawet jeśli raz z nich skorzystałam to i tak dużo i znaczy to, że książka przydatna. Dziś przedstawiam książkę Teresy Otkałło "Ściegi szydełkowe" i przyznam się, że chyba nigdy z niej nie skorzystałam. A to z dwóch powodów. Po pierwsze - rozbestwiona jestem i, kiedy nie ma do wzoru schematu graficznego, nawet nie próbuję robić wg opisu. Po drugie - fotki w książce czarno-białe i marnej jakości, ścieg praktycznie niewidoczny, a więc nie bardzo wiem, nawet w przybliżeniu, jaki będzie wynik końcowy. Mało czytelne są też projekty modeli. Trudno się domyśleć, jaki będzie efekt dłubania.
Trudno się dziwić, że książka jest jaka jest, bo została wydana prawie 30 lat temu, w czasach towarowej posuchy. Wprawdzie książki nie kupiłam, bo pochodzi z likwidowanej biblioteki. Bardziej traktuję ją jako ciekawostkę niż pomocną pozycję. No i ma jedną zaletę - kota na okładce.



Fotki z książki - źródło



Fotki własne

poduszka

beret i szalik

sobota, 25 stycznia 2014

Komin po islandzku

Dziś stwierdziłam, że, z kim jak z kim, ale z Islandią polscy szczypiorniści wygrają, więc mogę spokojnie rozsiąść się z robótką przed telewizorem. Robótkę skończyłam, a Polacy swój udział w ME. Islandia wygrała jedną bramką, a ja znów niepocieszona. Chyba zakończę kibicowanie i dam sobie spokój ze sportem pasywnym. Nie dość, że waga nie spada, to jeszcze nerwy w strzępach.  Ale chociaż mam satysfakcję, że kolejna robótka za mną . Może nie jest jakaś wymyślna, ale zawsze to coś. Okazuje się, że pomysł wykonania komina szydełkiem, nie jest całkiem taki bez sensu.
Oto przykład. Prosto i pięknie. Wypatrzyłam na pinterest.

Mój nieco mniej wyrafinowany, ale stwierdzam, że nie jest źle. Co mnie w nim drażni? Szew. Nie znoszę zszywanych golfów, kominów i czapek. Staram się robić na okrągło, ale tym wzorem nie dało się. Trudno.
Fotka paskudna, podczas fotografowania widzę na wyświetlaczu jedną jaskrawa amarantową plamę i nie pomaga włączane lub wyłączanie flesza. Kolor do fotografowania niewdzięczny.


Żeby w pełni było islandzko, powinnam jeszcze się pochwalić jakąś islandzką lekturą, ale sławna powieść "101 Reykjavik" czeka na półce od lat na swoją kolej. Ale też pochwalić się mogę, że dwie islandzkie powieści mam za sobą "Głos" Almadura Indridasona i "Statek" Stefana Mani. Bardziej przypadła mi do gustu pierwsza powieść, ale i "Statek" ma swoich zwolenników. Przyznam, że Islandię jakoś irracjonalnie darzę sympatią. Irracjonalnie, bo kraju nie znam. Podczytuję książkę "Islandia. Przewodnik nieturystyczny" Bardziej to polityka kulturalna i społeczna Islandii, niż geografia. Nie jest to literatura rozrywkowa, ale czytać się da. Zainteresowanych odsyłam na Publio, książkę dają darmo, z czego ochoczo skorzystałam.

środa, 22 stycznia 2014

Środowe spotkania trzeciego stopnia












U Maknety


Tym razem tydzień upływał mi bardziej robótkowo-sportowo niż robótkowo-czytelniczo, a to z prostej przyczyny - trawa Australian Open, więc śledzę poczynania tenisistów. Radwańska zagra z Azarenką w ćwierćfinale. Trwają również Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Polacy dostarczają nie lada emocji. Wczoraj rozgromili Szwedów, dziś grają z Chorwacją o półfinał. Oczywiście, w trakcie oglądania dłubię zaczęty komin, choć często muszę pruć. Szydełkowanie to liczenie, a liczenie i wgapianie się w telewizor - to pomyłki, więc to, co było do skończenia w parę dni, wymaga jeszcze trochę pracy. Mam nadzieję, że zima trochę potrwa, więc komin  jeszcze ponoszę. Albo komuś oddam. To drugie chyba prędzej.

 Kolej na czytanie. W zasadzie lektura wybrała się sama. Wydawnictwo "Iskry" ogłosiło na facebooku zabawę, no może mini-konkurs, w którym do wygrania był archiwalny projekt okładki do jednego z numerów kultowej już serii "Ewa wzywa 07" Okładkę projektował Jerzy Rozwadowski. Na niebieskim tle naklejone elementy okładki. Metoda archaiczna, dziś pewnie nikt nie podchodzi do projektu bez komputera. W końcu okładka powstała w roku 1986, bez mała 30 lat temu. Zatem pomyślałam sobie, mieć okładkę, a nie przeczytać powieści? Nie uchodzi. Czytam zatem powieść milicyjną Wojciecha Piotra Kwiatka "Za żadne pieniądze", powieść do której posiadam oryginalny projekt okładki.

wycinanka-naklejanka

nakładka z papieru technicznego z napisami

notki na odwrotnej stronie okładki

 zatwierdzenie do druku
uwagi na temat okładki

Nie pierwsza to czytana przeze mnie powieść z tej serii i nie ostatnia, a tymczasem w powieści W.P.Kwiatka  pojawia się trup - Paweł Niewczas.
Paweł Niewczas musi dostarczyć do redakcji na godzinę 9 artykuł. Ma przed sobą noc, więc na pewno zdąży. Tekst ma w głowie, wystarczy go tylko wystukać na maszynie do pisania. Na maszynie nie byle jakiej, to włoska maszyna Olivetti. Wprawdzie nie odgrywa ona żadnej roli w powieści, ale może w jakimś sensie przyczynia się do śmierci pana Pawła? Może coś na niej wysmażył; coś, co zalazło komuś za skórę? 
W każdym razie jest trup, trup jak żywy.  Co dalej? A nie wiem jeszcze, ale obiecuję, że w swoim czasie opowiem ze szczegółami.

 efekt końcowy

niedziela, 19 stycznia 2014

Przyjaźń czyli jak pies z kotem ...

Znalazłam na facebooku taki oto obrazek i jak na blog z kotem w tytule przystało, nie mogłam się powstrzymać, by fotki nie zamieścić.

środa, 15 stycznia 2014

To już kolejna środa













Na początek moje mało zwycięstwo. Skończyłam pled, który zalegał od jakiegoś czasu i raczej nie było widoków na skończenie go kiedykolwiek. A tu proszę szał czytania i robótek Maknety zmobilizował mnie jednak. Nawet ostatni rządek zrobiłam ściegiem rakowym, by sama sobie udowodnić, że to już koniec, naprawdę koniec.


Zaczęła się zima, więc z szafy wydobyłam porzuconą w ubiegłym roku robótkę. Miał to być szydełkowy komin. W zasadzie niekoniecznie chciałam go mieć, ale musiałam coś zrobić z nadmiarem kupionej bezmyślnie czerwonej sasanki ( bo tanio, nawet bardzo tanio - po złotówce motek ) Część wykorzystałam do zrobienia czarno-szaro-czerwonego komina, a reszta leżała spędzając mi sen z powiek. W końcu - postanowienie - będzie komina szydełkowy, ażurowy. Wzór wybrałam z prezentowanej książki:



Z książkami mam kłopot. Nie to że nie czytam, ale czytam ich jednocześnie zbyt wiele. Przy robótkach słucham audiobooka. Są to "Nocni wędrowcy" Jagielskiego. Książka jest w swojej wymowie tak tragiczna, że w zasadzie mam wyrzuty sumienia, że słucham jej przy tak przyziemnym zajęciu jakim jest robótkowanie. To książka o dzieciach-weteranach wojny w Ugandzie. Straszna, często muszę wyłączać, by nabrać oddechu. Nie mam oryginalnej okładki, choć płyta jest jak najbardziej oryginałem. Płytę otrzymałam od Biblioteki Akustycznej


W międzyczasie podczytuję książki z portalu Chmura Czytania, ostatnio przeczytałam dwa opowiadania z K.L.Konińskiego, na podstawie których powstał w roku 1968 film Samotność we dwoje. Na temat opowiadań pisałam na blogu 52 tygodnie czytania. Dostęp do utworów prezentowanych na stronie jest darmowy, nie trzeba zakładać konta, nie trzeba się logować. Stronie Chmura Czytana patronuje Fundacja Festina Lente. Tam też warto zajrzeć, bo Fundacja prowadzi ciekawe akcje, szuka wolontariuszy do pomocy. Drugim portalem pod patronatem FL jest portal z literaturą dla dzieci iCzytam. Można pobrać na na androida darmową aplikację i nosić bibliotekę dla dziecka przy sobie. Bajki można oglądać, czytać i słuchać. Są starannie opracowane - kolorowe, każda z nich opatrzona jest notką o twórcy, ilustratorze, lektorze i kompozytorze, bo każda bajka ma tło muzyczne. Ja dziś słuchałam/czytałam/oglądałam bajkę "Uczeń czarnoksiężnika" Goethego, co widać na załączonym obrazku. Rozpisałam sie na temat Chmury Czytania i iCzytam, ale strony naprawdę są warte uwagi.

Aplikacja  iCzytam na tablecie

Dzisiejsza moja lektura

I baja w całej krasie ;)

czwartek, 9 stycznia 2014

Kwadraciki różnej maści - ściągawka

Znalazłam kiedyś na Pinterest schematy kwadratów. Zazwyczaj kliknięcie w fotkę odsyła do strony źródłowej. Tym razem tak nie jest, więc zamieszczam fotkę i podaję jej adres na Pinterest.

Przy osławionym pledziku korzystałam z pierwszego wzoru, z tym, że pomiędzy trzema słupkami nie robiłam w ogóle oczka łańcuszka, a na rogu tylko dwa.
Podoba mi się też kwadrat ażurowy, może kiedyś wykorzystam.

wtorek, 7 stycznia 2014

Literatura pod pledem












u maknety


Raczej słuchanie niż czytanie, ale literatura jest literaturą. Czy słuchana, czy czytana. Tu akurat literatura dla młodszych, ale że o kotach, to nie mogłam jej sobie darować. Autorką jest Sari Peltoniemi fińska autorka książek dla dzieci i młodzieży. Koci taksówkarz to sympatyczna opowieść o starszej pani i jej siedmiu kotach. I o Juho, chłopcu, który zaprzyjaźnia się ze starszą panią. Co dalej? Nie wiem, jak dosłucham - opowiem.

 Tu fragment do odsłuchania.
A póki co, męczę pled. Wiem, że jestem monotematyczna, ale nic nie poradzę. Chciałam wyciągnąć z zakamarków jakieś zapomniane truchełko, ale doszłam do wniosku, że trwać będę przy pledziku. Choć wczorajsze robótkowanie skończyło się użyciem maści i bandaża  elastycznego. Siadł mi nadgarstek. Ale wszystko dziś wydaje się być OK, pomijając to, że gabaryty owego pledowego tworu będę musiała powiększyć zdecydowanie. Zobaczymy na ile starczy mi cierpliwości.


Fotka nie najnowsza, powiedzmy sprzed ... sześciu rzędów ;) Wiem, że nudzę, ale tak musi być .
Ale korci mnie coś takie . Ładne, prawda? Kolory fantastyczne! usiłowałam wybrać coś ze swoich zapasów, ale wychodzi blado i zimno.

piątek, 3 stycznia 2014

Prowincja pełna czarów

Postanowiłam zamieścić tu notkę Wydawnictwa MG o książce Katrzyny Enerlich "Prowincja pełna czarów". Zestaw książek pani Katrzyny stoi na mojej półce, ostatnia moja lektura tej autorki to pełna ciepła i smaków regionalnych  "Prowincja pełna smaków", którą polecam. Wszak Mazury to moje miejsce na ziemi, a także i pani Katarzyny Enerlich.

Jest to już 10 książka tej Autorki w wydawnictwie MG (Prowincja pełna marzeń, Prowincja pełna gwiazd, Prowincja pełna słońca, Prowincja pełna smaków, Czas w dom zaklęty, Kwiat Diabelskiej Góry, Oplątani Mazurami, Kiedyś przy błękitnym księżycu, Studnia bez dnia).
 
Prowincja pełna czarów Katarzyny Enerlich to pierwszy tytuł, jaki wydawnictwo MG proponuje na rok 2014 (premiera 13 stycznia). 

Książki Katarzyny Enerlich od lat znajdują swe miejsce w domach i sercach Czytelników.

Na spotkaniach z Autorką niezmiennie stawiają się rzesze jej fanów. I zawsze największą popularnością cieszą się te jej powieści, które łączy w tytule słowo „Prowincja”. Miłośnicy tej serii wciąż domagają się kolejnych tomów. Dlatego też po Prowincji pełnej marzeń, Prowincji pełnej gwiazd, Prowincji pełnej słońca i Prowincji pełnej smaków dziś proponujemy Prowincję pełną czarów.

Myślimy czasem, że w naszym życiu nie dzieje się nic szczególnego. Nieprawda. Życie przepełnione jest codziennymi czarami, magią codzienności. Przekona się o tym bohaterka Prowincji pełnej czarów. Bez dalekich podróży, wyjazdów i wielkich wydarzeń jej życie okaże się pełne niespodzianek. Bo ciekawe historie drzemią nieodkryte tuż za miedzą. 

 

Na tle mazurskiego krajobrazu rozgrywają się dalsze losy Ludmiły, jej córeczki Zosi i pozostałych członków ich patchworkowej rodziny. We wsi pod Mrągowem pojawia się tajemnicza kobieta. Sąsiedzi zaczynają szeptać o tajemnicach z przeszłości .  Ludmiła natomiast dostrzega, że kobieta za każdym razem wygląda inaczej. W opowiadaną przez Autorkę opowieść wplatają się historie dwóch kobiet-legend z historii Prus Wschodnich. Jedna Barbara (bo obie nosiły właśnie to imię) była dzieciobójczynią, druga oszalała po porzuceniu przez kochanka. Czy mogą mieć coś wspólnego z tajemniczą kobietą spod Mrągowa?

Ludmiła pracuje nad kolejną powieścią, ale wplątuje się w pewną tajemniczą przygodę. Tylko czy to wplątanie jest całkiem przypadkowe? Wszystko wydaje się wskazywać, że nie, jakby historia zaplatała się zgodnie z wcześniej ułożonym planem. Jakby ktoś pochylał się nad Prowincją i szeptał swoje czary…

Patronat nad książką objęły: Radio Mazury, Radio Łódź; Gazeta Olsztyńska; Tygodnik Wałbrzyski; magazyn literacki Książki; granice.pl; Pokochaj Mazury; czytajmypolskichautorów.pl; Papierowe Myśli, Obsesje; Miasto Słów.

czwartek, 2 stycznia 2014

Noworocznie...












 Nowy Rok, ale u mnie żadnych jakichś specjalnych postanowień nie będzie. Nie robię podsumowań, nie cofam się myślami wstecz. A przynajmniej staram się żyć tym, co tu i teraz.
Środowe wyzwanie znów zaniedbane, choć w międzyczasie dłubię w dalszym ciągu pled. Z czytaniem gorzej, dziś od rana sudoku. Sudoku najłatwiejsze z łatwych, bo jakoś nie chce mi się specjalnie nadwyrężać mózgu. Zaniedbania w czytaniu i robótkach typowo świąteczne. Pochłaniało mnie okołoświąteczne krzątanie. Ale dziś wszystko ucichło. Koty, wcześniej wypłoszone gromadą ludzi, nie chowają się po zakamarkach, Krecia wylazła z kanapy. Trochę szkoda, że już po świątecznym rozgardiaszu, ale nim się  obejrzę, znów będę powtarzać: jak to możliwe, że to już Wielkanoc?
A tymczasem wszystkiego dobrego w Nowym Roku.

 Nie wiem, jak wyliczyłam, że do końca pledu brakuje mi pięciu rzędów? Zrobiłam sześć i okazuje się, że jestem w tej samej odległości od końca robótki. Rzędy dość długie - minimum 6,5m więc robota ślimaczy się.
Prawda, że włóczki różnej grubości, a i szydełko gdzieś się zapadło pod ziemię. Zmuszona byłam użyć innego.
I sudoku, ściągnęłam aplikację i używam do woli. Ksiązki dwie  w czytaniu: Wspomniany wcześniej "Pan Przypadek i celebryci" Jacka Getnera i zbiór opowiadań Juliana Barnesa "Cytrynowy stolik" Chciałabym skończyć lekturę obu do końca tygodnia.
I na koniec moja cudna Rysia w świątecznej sesji fotograficznej.

foto r.weinerowski