piątek, 31 grudnia 2010

Znalazłam na blogu u Maknety

Skopiowane:


100 książek, które trzeba przeczytac - wg BBC

1. Duma i uprzedzenie – Jane Austen
2. Władca Pierścieni – JRR Tolkien
3. Jane Eyre – Charlotte Bronte
4. Seria o Harrym Potterze – JK Rowling
   Harry Potter i kamień filozoficzny - J.K. Rowling
5. Zabić drozda – Harper Lee
6. Biblia
7. Wichrowe Wzgórza – Emily Bronte
8. Rok 1984 – George Orwell
9. Mroczne materie (seria) – Philip Pullman
10. Wielkie nadzieje – Charles Dickens
11. Małe kobietki – Louisa M Alcott
12. Tessa D’Urberville – Thomas Hardy
13. Paragraf 22 – Joseph Heller
14. Dzieła zebrane Szekspira
15. Rebeka – Daphne Du Maurier
16. Hobbit – JRR Tolkien
17. Birdsong – Sebastian Faulks
18. Buszujący w zbożu – JD Salinger
19. Żona podróżnika w czasie – Audrey Niffenegger
20. Miasteczko Middlemarch – George Eliot
21. Przeminęło z wiatrem – Margaret Mitchell
22. Wielki Gatsby – F Scott Fitzgerald
23. Samotnia (w innym tłumaczeniu: Pustkowie)
       – Charles Dickens
24. Wojna i pokój – Leo Tolstoy
25. Autostopem przez Galaktykę – Douglas Adams
26. Znowu w Brideshead – Evelyn Waugh
27. Zbrodnia i kara – Fyodor Dostoyevsky
28. Grona gniewu – John Steinbeck
29. Alicja w Krainie Czarów – Lewis Carroll
30. O czym szumią wierzby – Kenneth Grahame
31. Anna Karenina – Leo Tolstoy
32. David Copperfield – Charles Dickens
33. Opowieści z Narnii (cały cykl) – CS Lewis
34. Emma- Jane Austen
35. Perswazje – Jane Austen
36. Lew, Czarwnica i Stara Szafa – CS Lewis
37. Chłopiec z latawcem – Khaled Hosseini B
38. Kapitan Corelli (Mandolina kapitana Corellego)
       – Louis De Bernieres
39. Wyznania Gejszy – Arthur Golden
40. Kubuś Puchatek – AA Milne
41. Folwark zwierzęcy – George Orwell
42. Kod Da Vinci – Dan Brown
43. Sto lat samotności – Gabriel Garcia Marquez*
44. Modlitwa za Owena – John Irving
45. Kobieta w bieli – Wilkie Collins
46. Ania z Zielonego Wzgórza 
      – LM Montgomery
47. Z dala od zgiełku – Thomas Hardy
48. Opowieść podręcznej – Margaret Atwood
49. Władca much – William Golding
50. Pokuta – Ian McEwan*
51. Życie Pi – Yann Martel
52. Diuna – Frank Herbert
53. Cold Comfort Farm – Stella Gibbons
54. Rozważna i romantyczna – Jane Austen
55. Pretendent do ręki – Vikram Seth
56. Cień wiatru – Carlos Ruiz Zafon
57. Opowieść o dwóch miastach – Charles Dickens
58. Nowy wspaniały świat – Aldous Huxley
59. Dziwny przypadek psa nocną porą
     (Dziwny przypadek z psem nocną porą)
       – Mark Haddon
60. Miłość w czasach zarazy – Gabriel Garcia Marquez
61. Myszy i ludzie (również: O myszach i ludziach)
 – John Steinbeck
62. Lolita – Vladimir Nabokov
63. Tajemna historia – Donna Tartt
64. Nostalgia anioła – Alice Sebold
65. Hrabia Monte Christo – Alexandre Dumas
66. W drodze – Jack Kerouac
67. Juda nieznany – Thomas Hardy
68. Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding
69. Dzieci północy – Salman Rushdie
70. Moby Dick – Herman Melville
71. Oliver Twist – Charles Dickens
72. Dracula – Bram Stoker
73. Tajemniczy ogród – Frances Hodgson Burnett
74. Zapiski z małej wyspy – Bill Bryson
75. Ulisses – James Joyce
76. Szklany kosz – Sylvia Plath
77. Jaskółki i Amazonki – Arthur Ransome
78. Germinal – Emile Zola
79. Targowisko próżności
        – William Makepeace Thackeray
80. Opętanie – AS Byatt
81. Opowieść wigilijna – Charles Dickens
82. Atlas chmur – David Mitchell
83. Kolor purpury – Alice Walker
84. Okruchy dnia – Kazuo Ishiguro
85. Pani Bovary – Gustave Flaubert
86. A Fine Balance – Rohinton Mistry
87. Pajęczyna Szarloty – EB White
88. Pięć osób, które spotykamy w niebie
       – Mitch Albom
89. Przygody Scherlocka Holmesa 
       – Sir Arthur Conan Doyle
90. The Faraway Tree Collection – Enid Blyton
91. Jądro ciemności – Joseph Conrad
92. Mały Książę – Antoine De Saint-Exupery
93. Fabryka os – Iain Banks
94. Wodnikowe Wzgórze – Richard Adams
95. Sprzysiężenie głupców (Sprzysiężenie osłów)
        – John Kennedy Toole
96. Miasteczko jak Alece Springs – Nevil Shute
97. Trzej muszkieterowie – Alexandre Dumas
98. Hamlet – William Shakespeare
99. Charlie i fabryka czekolady – Roald Dahl
100. Nędznicy – Victor Hugo


Instrukcja obsługi:
1. Pogrub te tytuły, które przeczytałeś/-łaś.
2. Użyj kursywy przy tych, które masz zamiar przeczytać.
3. Wykreśl te tytuły, których nie masz zamiaru czytać,
    albo byłaś/-łeś zmuszona/-y przeczytać
    za czasów szkolnych i je znienawidziłaś/-łeś.
4. Umieść to na blogu.
Tak, tak - skopiowałam, ale nie naniosłam jeszcze swoich
poprawek. Będę powracać do listy
i nanosić swoje zmiany. Na razie naniosłam to, co przeczytane.
Mało tego, no ale zawsze coś. Nie wiem,
co zamierzam przeczytać z listy,
na pewno Jane Austin.
Reszta zależeć będzie od zasobności biblioteki
w moim mieście, No i do kosza na śmieci trafią wszelkie
fantazy czy science fiction, tego nie trawię w żadnej postaci.
I dramaty tez do kosza, nie umiem tego czytać Didaskalia i
podział na role mnie rozpraszają. Sztuka jest do oglądania!

niedziela, 26 grudnia 2010

Prawo serii ponownie

Przeczytałam niedawno "Rozważną i romantyczną" Jane Austin, a tylko dlatego, że na facebooku była jakaś ankieta dotycząca rozważności i romantyczności - która z nas jaka. Ankietę zaliczyłam, stawiając na tę mocno trzymającej się ziemi i książkę postanowiłam przeczytać, choć całe lata do Jane Austin podchodziłam jak pies do jeża. Niechęć przezwyciężywszy, książkę do ręki wzięłam i w dwa wieczory przeczytałam. Ba, dziś  po kanałach tv wędrując, na film wg Austin trafiłam zupełnie przypadkiem. Obejrzałam, a jakże i nawet z przyjemnością, śledząc poczynania "dr Hausa" czyli Hugh Laurie w roli pana Palmera (cuuudny) i niepokornego skandalistę Hugh Granta w roli nieśmiałego, biednego Edwarda. Cudowności :-)) Kto nie widział, a chce zobaczyć i ma kanał ZoneEuropa, to zapawne maniacko będą powtarzać. Film naprawdę dokonały! Piękna Emma Thompson i jej oskarowy scenariusz. Prezent świąteczny doskonały! Takie prawo serii w całości akceptuję.




O ja niewdzięczna!
Za życzenia świąteczne serdecznie dziekuję, za pozytywne i te mniej pozytywne komentarze dziękuję również, za wszelakie porady kulinarne takoż. Nadmieniam, że gwiazdek dopiekłam - tym razem kruchych, makowych z wanilią. Poszły jedne i drugie, chwalono mnie bardzo a ja jak paw dumna chodziłam. Muszę oba przepisy w "sekretniku kuchennym" zapisać, by z pamięci nie umknęły. Jak to dziecię moje starsze rzekło: Blog kuchenny analogowy prowadzić będę. :-))
I jeszcze Kuchni Pozytywnej podziękowania za lekcję składania serwetek dziękuję - wykorzystałam z dziecięciem młodszym dwa wzory - liśc i dupę biskupa, Oj, przepraszam - czapkę biskupa! Radości miałyśmy przy tym co niemiara. Polecam, dobre na przysłonęcie niedociągnięć kulinarnych :-))

sobota, 18 grudnia 2010

Nadszedł czas pierników ...



... jak napisała wczoraj pod moja fotką jedna z uczestniczek 5tego spotkania robótkowego na facebooku. Zamiast dłubać na drutach, wzięłam się za pierniczki. Przyznaję, że był to mój debiut. Nie było u nas w domu tradycji "pierniczenia", jeżeli już robiło się jakieś ciastka, to takie przez maszynkę do mielenia mięsa z odpowiednią nakładką, a ciasteczka były ze skwarkami, które chrupały jak orzeszki.


W każdym razie ja porwałam się na pierniczki, kupiłam odpowiednie foremki i ... sądziłam, że zajmie mi to niewiele czasu. Niestety, mordowałam się od 17tej do 22giej i obiecałam sobie, że nigdy więcej,
ale przepis podaję za Pozytywną Kuchnią, bo może komuś się przyda, nie sądzę, że w tym roku, bo pierrniczki winny leżakować dwa tygodnie, ja swoje zjem chyba po Nowym Roku, chyba, że bedę je maczać w herbatce, bo póki co - twarde jak zaraza.

piątek, 17 grudnia 2010

Uczymy się

Nic odkrywczego, kiedy powiem, że uczymy się całe życie. Naszło mnie na takie filozofowanie po poście przeczytanym u Truscaveczki, a w zasadzie  wpisie na facebooku. Dziś akurat mam kiepski dzień na rozgryzanie niuansów oczkowych, ba, na wgapianie się w fotki - skądinąd wyraźne. Robię - jak to zdążyłam doczytać na jakimś forum - po heretycku. Robi mi się całkiem dobrze i niczego zmieniać nie będę, choć we wszystkich opisach mojego sposobu robienia nie uwzględniają. Nie wiem, jak się robić na drutach nauczyłam? Chyba w szkole, bo kiedyś był przedmiot "prace ręczne" z podziałem na zainteresowania męskie bądź damskie. Chłopaki "młotkowali", a dziewczęta różne takie robótki ręczne: druty, szydełko, wyszywanie i szycie nawet. Nie powiem, że tam mnie wszystkiego nauczyli, ale nabierania oczek i przerabiania na prawo - owszem, czyli podstawy miałam. Potem doszło to oczko lewe, ale nie mogłam dojść, jak które wygląda, a to z winy ściegu francuskiego. Bo wiadomo - robisz cały czas na prawo, a wygląda jak same lewe (prawie). Nic dziwnego, że moja znajoma robiła francuza samymi oczkami lewymi. Kiedy zapytałam, dlaczego akurat tak, to odpowiedziała, że samymi prawymi, byłyby dzianina gładka. Z dwoch stron? - pytam. No tak! - odpowiada. Kiedy spróbowała i okazło sie, że jednak nie jest gładko, była, że tak powiem, zszokowana. Ale do dziś robi ścieg "same prawe" - samymi lewymi..

Dziś mało co mnie dziwi, staram się podpatrywać nowe techniki, ale zanim do czegoś dojrzeję, musi to trwać. Nauczyłam się w końcu magic loopa, choć najchętniej posługuję się w robótkach na okrągło metodą tradycyjną czyli pięć drutów. Odkąd pojawiły się aluminiowe, a potem plastkowe, a w końcu bambusy, nie ma problemu z wypadaniu ciężkich drutów metalowych z robótki. Jednak jeden problem pozostał. Druty skarpetkowe są krotkie i nijak na nich robić np komin, chyba że robótkę rozłożyć na dwa komplety tychże.
Zatem, kiedy rodzina zaczęła się domagać szali-kominów, rad-niewola musiałam przejść na druty z żyłką i stopniowo, stopniowo, klnąc na żyłkowe pętle prowokujące koty - robię magic loopem, choć przy dużej ilości oczek trudno mówic o typowym magic loopie.

niedziela, 12 grudnia 2010

Szydełkowe abrazzo

Przede wszystkim dziekuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem, byłam zaskoczona ich ilością i ciepłym przyjęciem mojej robotki. Ewę Anonimową  proszę o kontakt na  maila.
A teraz drugi puncik z mojej marudnej listy.
Prezentacja po wielu podejściach do sesji zdjęciowej. Zostawiłam, będąc z wizytą, okulary. Używam starych, które mają się nijak do mojej ocznej wady. Nie wiem, czy fotka wyraźna. Zrobiłam ich mnóstwo, ale jak na moje oko ta jakaś najbardziej ukazująca, co na manekin narzucono. Abrazzo podpatrzyłam u Bean, ale daleko mi do podpatrzonego mistrzostwa.


Dane techniczne:
Simil Mohair w kolorze gorzkiej czekolady (ze starych zapasów)  - około 100 g
Szydełko bambus 3,5 mm

piątek, 10 grudnia 2010

Etola

Przede wszystkim dziękuję Maknecie za nieocenioną pomoc. To dziewczyna kombinat, podziwiam szczerze!
I na potwierdzenie wczorajszego bajdurzenia:



U mnie fotki zawsze w tym samym miejscu, nie ze względu na ulubiony mebel, ale ze względu na ograniczoną przestrzeń.  Wiecie przecież jak to jest, kiedy się ma ograniczony matraż: żeby otworzyć drzwi, trzeba przestawić krzesło; żeby przestawić krzesło, trzeba przesunąć stół; żeby przesunąć stół, trzeba wynieść szafę; a żeby wynieść szafę, trzeba otworzyć drzwi; a żeby otworzyć drzwi... same wiecie :D Pozdrawiam klaustrofobicznie 
:-))

czwartek, 9 grudnia 2010

Zawzięcie dążę do celu

A mianowicie:
- etola ukończona nareszcie
- zbliżam się do rozpoczęcia ozdobnej koroneczki na szydełkowym abrazzo podpatrzonym u Bean
- zrobiłam trzy kapcie typu "baletki", robię czwarty
- zastanawiam się, jak skończyć szalik rozpoczęty w ubiegłym roku z Luny, zapomniałam, skąd miałam wzór: coś miał w nazwie meandrowatego , nie próbowałam szukać, bo nie chciałam się denerwować.

A poza tym czytam:
Miłość nad Rozlewiskiem
Człowiek - nietoperz
Tego lata w Zawrociu
i smętnie spoglądam na następną książkę, na Cukiernię pod Amorem.

A tu przecież święta za pasem, na przygotowania pora!

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Mikołajki

Jak co roku zarzekałam się, żadnych tam takich, bo to święta za pasem, wydatki. Jednak nie obeszło się bez prezentów. Niemalże jak w książce Grishama "Ominąć święta". Obdrowano mnie kotem mikołajkowym, jak przystało na mikołajkowego kota w barwach czerwono-białych. A może arysta miał na myśli barwy narodowe, bo kot ma szczękę niczym polski szkoleniowiec piłkarski pan Jacek G. Mam nadzieję, że sie nie obrazi. Jakby nie było - kot świąteczny puszy sie na półce z dala od żywych pobratymców, żeby smętne skorupy z niego nie zostały.

 I co jeszcze? Unikałam księgarni jak złego ducha, ale w końcu skapitulowałam. Wstąpiłam, kupiłam. Wmawiam sobie, że rozsądnie podeszłam do sprawy, bo z księgarni wyszłam z jedną częścią "Cukierni pod Amorem" choć pani księgarzyna sugrowała, że najlepiej od razu dwie kupić. :-)) A tak w ogóle za niedługo będzie trzecia część, więc dobrze byłoby mieć całość. Rzekłam na to, że owszem, ale jak ksiązka będzie do bani, to poprzestanę na części pierwszej i nie będzie mi mocno żal.


Ale mam też prezent dla czytelniczek mojego bloga, jak szaleć to szaleć. Oto on:


Pozdrawiam serdecznie :-))

środa, 1 grudnia 2010

Pomocy mi trzeba

Popadam w skrajności. Albo milczę, albo się produkuję nadmiernie. Otóż czapkę sobie postanowiłam zrobić, taką  właśnie:

Niby wszystko jasne, no nie wszystko. Samą czapkę wiem jak, ale problem z warkoczem. Usiłowałam dociec, jak ten warkocz udłubać. Zdaje mi się, że w opisie o dwóch paskach mówią, ale jak się angielskim nie włada  :-((  to się można w nos pocałować, albo kombinować - dwa paski i skręcić? Zszyć?

Juz nawet pewne przygotowania poczyniłam:


Rękawiczki ze sklepu za 6 zł i nawet kolorystycznie trafione, choć trend taki, że może być jedno od Sasa, drugie od lasa, ale ja lubię ład, choć z tym ładem to u mnie różnie.

Marudzenie

Onegdaj zdobyłam parę kilo, to cena za niepalenie. Cuś za cuś! Nie odwykałabym, gdyby nie zapowiedź ustawy o niepaleniu. Nie mogłam sobie wyobrazić kawy w publicznym miejscu bez peta. Latanie na dymka do kibla nie bardzo mi odpowiadało, bo dymne kibelkowanie przerabiałam w pracy. Tzn latałabym do tego kibelka, ale jestm kobietą stateczną i paląc cichcem w kiblu, narażałabym się na komentarze: stara a głupia. Teraz kiedy jest już ustawa, a ja nie muszę szukać ustronnych miejsc, gdzie nie sięgnąłby mnie mandat, mam problem poważniejszy. Ciuchy. Nagle okazało się, że ciuchów większych niż dla  modelki o gabarytach Twiggy jak na lekarstwo. Ba, nawet jeżeli stoi na wszywce, że to rozmiar XXL, to w podtekście stoi ("sie" naciągnie) "Sie" naciąga i pokazuje to, czego za Chiny nie chcemy pokazać. Ponadto dokonałam epokowego odkrycia, nikt nie przewidział, że jak się ma zbędne kilogramy, to przy ciuchach dwuczęściowych
( garsonkach) bądź sukienkach często bywa tak, że potrzebne jest dwa w jednym: dół - rozmiar powiedzmy 42, a góra - 44. Wszystko można przełknąć, kiedy ciuchów nam trzeba na tzw "codzień" - zawsze można w szmateksach coś tanio i elegancko. Gorzej jak impreza w pełnej gali się szykuje. Na ostatnią imprezkę udało mi się sukienkę kupić, krawcowa poczyniła odpowiednie poprawki i jakoś to było, jakoś bo szwy boczne dziwnie się skręcały. Niestety, szykuje się znów pełna gala i jak na złość
w tej samej obsadzie, bo impreza rodzinna. Zmieniają się tylko bohaterowie zamieszania. Poczyniłam odpowiednie kroki - zamówione na odległość dwie sukienki. Łudzę się, że będą idealne, choć jak doświadczenie uczy - nadzieja jest matką głupich (?)

czwartek, 18 listopada 2010

Cytaty

Smsy do Szkła Kontaktowego:

- Nie bądź durny - idź do urny
- Nie gderaj, wybieraj!
- Wciągaj pory i zasuwaj na wybory!

poniedziałek, 15 listopada 2010

Kapciochy

Przesiedziałam jakiś czas na blogu u Antoniny i oto efekt. Opis musiałam lekko zmodernizować bo i szydełko nie te, i nitka cieńsza. Fotka poczyniona wieczorową porą więc wybaczcie żółtawo rozmazany artyzm.

Moje kapety minimalistyczne, choć dziecię wczoraj namawiało: może bąbel jakiś, może kokardę?

piątek, 12 listopada 2010

Prawo serii

Zazwyczaj używając tego wyrażenia, sądziłam, że to ot, takie sobie potoczne powiedzenie. Okazuje się, że prawo serii miało swojego fanatycznego badacza - austriackiego biologa Paula Kammerera. Napisał nawet na ten temat książkę "Das Gesetz der Serie". W książce przytacza wiele przykładów dotyczących tegoż prawa, ciekawych odsyłam do konspektu wykładu na ten temat autorstwa Tomasza Downarowicza
Skąd mi przyszło do głowy akurat prawo serii? Ostatnie lektury wybrane raczej przypadkowo traktowały o epoce komunizmu w Polsce "Julita i huśtawki" H. Kowalewskiej i w Czechosłowacji "Praska orgia" P.Rotha. Obie skończyłam wczoraj. Dziś grzebiąc w swoich zbiorach książkowych, natykam się na książkę Leopolda Tyrmanda "Cywilizacja komunizmu". Podświadomie szukam tej tematyki? Czy to rzeczywiście prawo serii? Książki różne - w "Julicie" komunizm przedstawiony nie jest bardzo drastyczny, ani bardzo siermiężny, dopiero koniec książki zaskakuje brutalnością. W "Praskiej orgii" przedstawiona komunistyczna rzeczywistość jest obezwładniająca poczuciem niemocy, strachu. Na obie książki trafiłam przypadkiem - i na "Cywilizację" kupioną i bezmyślnie z tyłu na półce upchniętą ( co tam u jasnej cholery stoi?) Czytać?
Dla fanów tejże epoki jeszcze "Mydło z łabędziem" Krystyny Nepomuckiej polecam. Czytałam dawno, ale pamiętam, że podobało mi się. Może jeszcze raz poczytać? Ciekawe, jakie tym razem miałabym odczucia?


Tak po prawdzie do Tyrmanda zabierałam się nie raz, ale jakoś nigdy nie było nam pod drodze, zaczynane i odkładane - "Zły", "Dziennik 1954". Może tym razem wyjdzie?

poniedziałek, 8 listopada 2010

Z Phildara - podoba mi się



Posted by Picasa

Baktus 1

Wczoraj skończyłam jeden, w zasadzie doszyłam pędzle, dwa baktusy czekają w kolejce. Może dziś mi się uda skończyć? Pogoda kiepska, pada, mokro. Usiłowałam zrobić fotki, nijak nie wychodzi, z kilkunastu wybrałam jedną:


Włóczka baza - szara z odzysku. W ubiegym roku robiłam w takich barwach szalik, zostało sporo włóczki, więc zaczęłam baktusa, ale przelażał trochę. Przyznam szczerze, że nic mnie tak nie bawi jak robienie baktusów. Trzeba przyznać, że to wynalazek na miarę epoki.

niedziela, 7 listopada 2010

Wszystkie drogi prowadzą do Nashville

Kiedy nie mam nic do powiedzenia, mówię: wszystkie drogi prowadzą do Neshville. Jest to dla mnie powiedzenie klucz, kiedy nie ma się co na dany temat rzec. Dziękuję Korneliuszowi Pacudzie, ze mogę na marudzenia dziecięcia w sprawie podjęcia decyzji życiowej odpowiedzieć: Dziecino kochana, czego byś nie postanowił, to i tak , jak mawia Kornelisz Pacuda, wszystkie drogi prowadzą do... ?
Tu zagadka dla czytelników. Czekam na odpowiedzi! Dokąd te drogi prowadzą? Prawda, że u nas, na starym kontynencie, drogi wszystkie prowadzą do Rzymu, ale jakie to ma znaczrnie?

Dopisek:
Oczywiście, że do Mragowa, bo gdzie bym się nie wybierała to zawsze  je przejeżdżam, choć w tym roku niełaskawe dla zmotoryzowanych - rozkopane i zakorkowane. :-))

sobota, 6 listopada 2010

Baktusy przykurzone, komentarze i wielka polityka w tle

Zaczynam wygrzebywać z dna szafy różności, o których dawno zapomniałam. Na pierwszy ogień 4 - słownie: cztery - baktusy. Jeden skończony, pozostałe żałosne, rozpoczęte zezwłoki. Nie wiem, co mną powodowało, że tyle ich. W każdym razie dwa już ukończyłam ( jeszcze tylko pędzle na rogach ), ślęczę nad trzecim, póki mi zapału staje. Zamyślam o mitenkach do nich, ale jak znam życie do jutra mi przejdzie. Póki co baktus w tonacji szarej dłubię i przysłuchuję się temu, co w tvn24, bo wczoraj nie korzystałam z telewizora. Umknęła mi najważniejsza informacja dnia - posłanki Ela i Joasia wyleciały z PiSu, szkoda, bo fajne dziewczyny i niedurne.
 I choć nam nie po drodze, Prezesa też mi żal, tak zwyczajnie po ludzku. Zagalopował się?

I komentarze:
za wszystkie serdecznie dziękuję i Tkaitkę pozdrawiam :-)) Prawda, że komentarzy nie za dużo, ale widzę jak licznik wizytowy bije i to działa na mnie jak dopalacz.

Sprostowanie:
Znaczy się, nie szkoda, że Panie Posłanki Dwie juz nie w Pisie, ale szkoda, że je tak potraktowano. O to mi szło! O!

piątek, 5 listopada 2010

Larsson albo Millenium

Albo Millenium od Larssona, a w zasadzie od Czarnej Owcy (dawny Santorski) Miałam się za Larssona nie brać, ale się wzięłam.  Wszystko, co możliwe o Larssonie przeczytałam, może przesadzam, że wszystko, ale łapałam po gazetach wszystko, co o nim pisali. A biografię ma ciekawą, nie dziw, że czem prędzej ją wydali (Świat Książki - Stieg Larsson. Mężczyzna, który odszedł za wcześnie). Nie posiadam owej ksiązki, bo kiedy o niej poczytałam, chciałam natychmiast ją mieć. Nic z tego nie wyszło, choć książka była w księgarni, musiała jednak czekać na oficjalna premierę. Przymierzałam się też do kupna Millenium, ale najpierw było strasznie drogo, potem było w komplecie mniej drogo, w bibliotece nie było wcale, a potem doszłam do wniosku, że dlaczego mam czytać, skoro się tej trylogii boję ( ze względu na treść).  No ale trafiłam na dokument w tvn24 o Stiegu Larssonie z cyklu - Ewa Ewart poleca i znów mnie wzięło. Więc czytam, a co tam. Może dopełznę do końca, bo jakby zaczyna mnie wciągać, choć w głowie mi jeszcze reymontowy sad wiszący nad ziemią, czy droga leżąca cicho...

wtorek, 2 listopada 2010

Ekspiacja

Od pewnego czasu , że zacytuje klasyka, stosuję socjotechniki, które maja na celu zmylenie czytelnikow mojego bloga (chciałam rzec fanów, ale byłoby to nadużycie) - popatrzcie, jak ona pracuje!  Cóż więc z tą socjotecjhniką? Zamydlam zaglądającym tu oczy, jakoby życie robótkowe u mnie toczy się bezustannie - ledwo dycham machając drutami tudzież szydełkiem. W zasadzie macham, kończy się jednak na kilku machnięciach, bo co zacznę, to albo badziewne w moim przekonaniu, albo badziewne w przekonaniu innych. Muszę w końcu zmienić swoje złe nawyki, zaczynanie i rzucanie robótek, roztropnie je planować , doprowadzać rozpoczęte dzieło do końca - słowem jednym: walczyć ze słomianym zapałem, bo czuję do się absmak.
Sypię sobie głowę popiołem, walę sie w piersi i obiecuję poprawę.

Chociaż... nie jest aż tak leniwie, dziecięciu udłubałam szydełkiem rękawice , stanowiące uzupełnienie komina i bereto-czapki z listkami. Wygrzebałam tez z odchłani szafnej zaczęty sasankowy szal. Szal leżał chyba od ubiegłego sezonu - zakończyłam oczka i szal już w użyciu - nawet go lubię!
Rękawic nie pokażę, bo wyjechały, ale usilnie prosić będę o sesję  zdjęciową i może uproszę.

I to na tyle w moim włóczkowo-drutowo-szydełkowym kondominium. Mniemam, że w niedługim czasie czemś konkretnym się pochwalę :-))

Hmmm, coś mi sie wydaje, że powinnam mniej telewizji ogladać, a więcej np Grocholi albo innej Masłowskiej przyswajać...


Komin zig zag

Wynalezione wśród darmowych wzórow Mochi Plus




Mochi Plus

sobota, 23 października 2010

Po prostu angielski

Instrukcję obsługi ściegu angielskiego dedykuję swojej koleżance Ewie, która dzwoni do mnie raz w roku z nieśmiertelnym pytaniem: Czy możesz mi powiedzieć, jak się robi ścieg angielski?




Ja ten ścieg robię troszeczkę inaczej, nie zdejmuję oczka prawego z narzuconą nitką, lecz przerabiam je na prawo wkłuwając drut "piętro niżej"

Aaaaa, i jeszcze darmowa reklama dla szukających włóczek Lana Grossa - znalazłam nową pasmanterię, która takie nitki ma, przynajmniej na razie i ponoć niedużo - pasmanteria Nova.

czwartek, 21 października 2010

Słownik Prezesa

Anihilacja - ostateczne usunięcie jednostki lub jednostek nieprzystosowalnych.
Anihilację stosuje PO wobec PiS. Zamiast eksterminacji.

Prezes do Niesiolowskiego: Przypominam Panu, że nie jesteśmy ze sobą po imieniu, kiedyś byliśmy, ale się Pan stoczył.


Dopisek:
Monisia Olejnik przytacza powiedzenie Niesiołowskiego, który dziś jest jej gościem w Kropce nad "i":
Przecież mówił Pan, że kaczki są bardziej tępe od kurczaków

PS czyli pod spodem :-))
Wieczorem myślę ciężkawo, mam problem z pisownią wyrazu "tępy", który myli mi sie z "tempem". Wpisuję zatem "tępy" w "gugla" i padam na widok wyplutego pierwszego akapitu. Polecam tę czynność radośnie :-))

Drugie PS:

 Anihilacja przez "h"- jak podpowiada Kruliczyca, okazuje się, że ciężkawo myślę i przed południem, było przez "ch".

środa, 20 października 2010

Milczę

Milczę, bo robótkowo zastój. Zastój w sensie robi się, robi, ale nie ma co pokazać. Drugą kamizelkę dziewczyńską skończyłam w terminie, ale fotki nie mam. Prace skończyłam w nocy, a o 5tej rano kamizelka pojechała w świat. Etolka na ukończeniu, do zrobienia jeden kwiatek. Nie śpieszno mi, bo dziecię orzekło, że średnio się podoba. No i w trakcie komina następnego jestem. Potrzebny, bo zimno. Robię ściegiem francuskim - przybywa powoli. Jak napisała Tkaitka w komentarzu pod poprzednim postem dotyczącym ściegu angielskiego - dwa kroki do przodu, trzy do tyłu. Obśmiałam się setnie i dziś dochodzę do wniosku, że tak chyba jest ze wszystkimi ściegowymi cudzoziemcami, a przynajmniej z francuzem i anglikiem.
Jako że komin mój w trakcie roboty, to odsyłam do pomysłów z phildara, a jest w czym wybierać.




niedziela, 17 października 2010

Puszcza

 Dostałam maila, lubią mnie te zielone organizacje. Sympatia wzajemna, bo ślę apele, gdzie potrzeba, protestuję, gdy protestować trzeba. Często skutecznośc takich petycji, apeli, protestów jest żadna, ale człowiek ma poczucie, że jednak może czasem, coś da się załatwić. 
Nie dało się załatwić, by nie obkładano cen książek vatem. W zaprzyjaźnionej księgarni Pani oznajmiła mi, że zapowiedziano pracownikom tejże, by nie planowano Sylwestra. Cóż, podpisywałam petycję, książki kupuję namolnie, więc tym bardziej mi przykro. No ale nie o ksiązkach miało być, a o puszczy... 


Witaj,

Dzięki setkom przyjaciół zaangażowanym w akcję I love Puszcza mamy już 60.000 podpisów pod inicjatywą ustawodawczą dla Puszczy. Ostatnio do tego grona dołączył ktoś wyjątkowy. Wielki Dalajlama zrozumiał jak bardzo ważny jest to moment i jak ważne przesłanie niesie za sobą nasza akcja. Wspiera nas całym sercem i namawia do tego innych.

Mamy niespełna 20 dni by zebrać brakujące 40.000. Jest to czas, w którym możemy zrobić historyczny krok ku bezpiecznej przyszłości parków narodowych w Polsce. Masz niepowtarzalną możliwość, by tę historię tworzyć razem z nami. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś:



POBIERZ TEN FORMULARZ

WYDRUKUJ GO

ZAPEŁNIJ PODPISAMI I WYŚLIJ POCZTĄ

Pamiętaj. Dziś zaledwie 17% Puszczy Białowieskiej stanowi park narodowy, choć cała Puszcza na to zasługuje. Politycy nie kiwnęli nawet palcem by to zmienić. Dlatego weź sprawy w swoje ręce. I Ty możesz zmienić prawo. Namów przyjaciół by wsparli inicjatywę popieraną przez Dalajlamę. Prześlij im ten e-mail, liczy się każdy podpis. Zadbajmy wspólnie o nasze dziedzictwo przyrodnicze.


Dziękujemy,
Greenpeace




Szczegóły na stronie : TY DECYDUJESZ

czwartek, 14 października 2010

Mini - raz

Kamizelka mini po męsku. Nie wiem, czy zdążę z następną, rodzinę naszło by obchodzić Dzień Edukacji, więc zamiast na drutach robić, zapchnięcie przygotowuję, bo to po pracy, głodne.
Ale męskie mini pokażę:
A! no i oczywiście wszystkim, którym zawodowo przyszło brać się za bary z edukacją - wytrwałości, cierpliwości i obiecanej przez Premiera podwyżki - ODCZUWALNEJ!

poniedziałek, 11 października 2010

Jestem

I nawet coś robię. Etoli pół całości jest i pewnie skończyłabym dziś, albo byłoby ku końcowi. A nie jest, bo sąsiadka z prośbą o dwie kamizelki w wersji mini mnie nagabnęła. Termin krótki, ale jak zwykle głupio sie zgodziłam i teraz mam stres, co się objawia tym, że kiedy używam miary krawieckiej to 28 cm raz jest dość, drugi raz za mało, trzeci za dużo. Nie znoszę się śpieszyć, nie znoszę musu, a godzę się na takie coś jak kretyn. Poczytać mogłam spokojnie, bo przyszła dziś "Nasza klika" Rotha i poskubać bezstresowo etolkę ( bezstresowo, bo miała być na wesele, które się odbyło w tenże weekend ).Na wesele etolka sie już nie przyda, ale na jakiś płaszczyk można ją będzie spokojnie narzucić, albo na kieckę. W każdym razie póki co - o spokoju marzyć mi zostało, ale spokój planować mogę dopiero na następny tydzień, no powiedzmy na sobotę. Oby dotrwać jakoś...

czwartek, 7 października 2010

Philip Roth



Co jakiś czas wpada na mnie jakieś nazwisko. Tym razem amerykański pisarz pochodzenia żydowskiego  Philip Roth. Nie powiem, że nie znałam go do tej pory, bo kiedyś mnie uczyli o nurcie żydowskim w literaturze amerykańskiej. Zetknęłam się czytelniczo z Rothem - czytałam "Dziedzictwo", z Singerem - były to jakieś opowiadania, Malamudem  i jego książką "Idioci mają pierszeństwo". Umknął mi niestety czołowy przedstawiciel tegoż nurtu - Bellow, ale może kiedyś...Pewnie zastanawiacie się, co mnie naszło? Naszedł mnie listonosz, przyniósł list polecony, a w nim książkę Rotha "Praska orgia" Kupiłam na allegro. Kupiłam również "Naszą klikę" - Stany Zjednoczone lat 70-tych. Szczególnie intryguje mnie "Praska orgia" - holocaust w oczach, było nie było, Amerykanina. Poczytamy, zobaczymy... A i okładka piękna, nieprawdaż?
Ja wiem, że nie okładka stanowi o wartości książki, ale okładka może być wartością samą w sobie.
Popatrzcie na okładkę Barańczaka - "Ksiązki najgorsze", gdzieś w księgarni, bo na fotkach tego nie widać - matowa okładka, a szkła w okularkach błyszczące. Niby nic, ale pomysł - genialny.

środa, 6 października 2010

Jesiennie

Smętności mnie naszły, jakoś tak...

Okryj-bida

Jakby co, to w pośpiechu...z braku laku: z sonaty szydełkiem 2,7mm. prosto, bez fajerwerków. Kratka. Ja wątpić, czy w tym wystąpić, ale niech ta...


I jeszcze inwentarz, ku pokrzepieniu serc, bo to wczoraj był chyba dzień zwierzaka.

Solo...


...i tandem

I jeszcze z ostatniej chwili. O polityce będzie:

To pewnie odzew wścibskich :-)) dziennikarzy na oświadczenie Tuska w dniu wczorajszym, że kiedy pojawiał się w Sejmie wzywany przez opozycję, to Kaczyńskiego nigdy nie było. Zatem dziś informacja:

Premier Tusk w 2010 r. w Sejmie głosował 3 razy. Na 1232 głosowania

A co na to Pan Premier?


Czego jak czego, ale poczucia humoru to naszemu Premierowi nie brakuje. Ubawiłam się setnie






poniedziałek, 4 października 2010

Początek radosny



Zmiany w opisie:
Rz 1 - po oczku brzegowym cztery oczka ściegu angielskiego ( zamiast 1p, n, 3 oczka razem na prawo, n )
Rz. 2 - 15 oczek lewych ( zamiast 11tu) , 2 p, 24 lewych i 5 ścieg angielski (zamiast 5 oczek prawych)
Rz. 8 - 15 oczek lewych ( zamiast 11tu) , 2 p, 24 lewych i 5 ścieg angielski (zamiast 5 oczek prawych )

Na początku użyłam ściegu angielskiego, by zaokrąglić brzeg od strony szyi. Fotki tego nie pokazują, ale musicie mi wierzyć na słowo, że prawy brzego robótki jest zdecydowanie krótszy od fragmentu z warkoczem

Etoli ciąg dalszy i jak to z kupowaniem książek bywało

Zaczęłam, a w zasadzie zaczynałam kilkakrotnie. Z różnych włóczek. Żadnych szlachetnych nie mam na stanie, więc próbowałam z tego, co pod ręką. Marzył mi się jakiś kolor czerwony, robię z szarego, bo w robótce wygląda najlepiej. Wzór zmodyfikowałam, jak zawsze. Nigdy nie udaje mi się trzymać kurczowo wytycznych autora projektu. Czasem ma to swoje dobre strony, czasem skutki takowych eksperymantów kończą się niefajnie. Robię, robię dzięki nieocenionemu wsparciu Maknety, ta dziewczyna ma chyba też dwa anioły , które ją we wszystkim wspomagają. Jak Julitę z książki Hanny Kowalewskiej "Julita i huśtawki".
A jeśli już o ksiązkach mowa. Kiedy ogladam katalogi z książkami, przechodzę koło księgarni, powtarzam sobie: Nigdy więcej nie kupię żadnych ksiązek!
I...? Parę dni temu w księgarni odebrałam "Ksiązki najgorsze..." Barańczaka, a dziś do drzwi zapukał kurier z przesyłką z Czarnej Owcy. I mam coś tanio, a nawet bardzo, bo za trzy książki i kuriera zapłaciłam 35 zł. To jak miałam nie brać, tym bardziej, że to ulubiona Literatura Skandynawska:
Hakan Nesser: Kim Nowak nigdy nie wykąpała się w jeziorze Genezaret
Carl-Johan Vallgren: Historia zadziwiającej miłości
Hjalmar Soderberg: Młodość Martina Bircka
Ciekawe, kiedy to wszystko przeczytam. Na razie na drutach etola, a w słuchawkach Reymont.




czwartek, 30 września 2010

Etola VK Holiday 2005

Posted by Picasa


Wentylacja

Wizyta jak co roku pana znającego się na "wiatraczku". Jak co roku opowiadam jak to "cugu" u mnie nie ma, pseudo-żartobliwie dorzucam: Dobrze, że nie mam pieców kaflowych na węgiel, bo powiększyłabym grono aniołków .
Przegląd wentylacji w kuchni:
- Taaa...otwórz pani okno, bo nie kręci ( wiatraczek w urządzeniu ). I po co ta kratka? ( usuwa )Wywal to pani!
- Przecież nie będzie mi tu na widoku ta czarna dziura! - oponuję
- To co? Komu to przeszkadza?
- Mnie!
- Jak pani to przeszkadza, to miej pani sobie kratkę i nie mów pani, że cugu nie ma.
Próbuję jeszcze coś utargować z kibelkiem. Tu mam nawiew do kibelka, wszystko co w kominie wentylacyjnym fruwa, wpada do mnie. Kratkę wentylacyjną mam wstawioną, ale w opakowaniu foliowym, by uchronić się przed nieporządanymi zapachami, kurzami i czym tam jeszcze.
-Dobry pomysł - stwierdza pan Wiatraczek - Co ma pani cudze wąchać?!
I przychodzi czas załatwiania formalności:
- Podpisik mi tu szanowna da!
- A co tam pan napisał?
- Jak co? Przecież wszystko w porządku!
Odmawiam złożenia podpisu:
- W takim razie obejdzie się.
Zawsze podpisywałam, ale kiedy wzywałam fachowców ze Spółdzielni odpowiadali, że w protokole nie było zastrzeżeń, teraz też nie będzie, tyle że bez mego podpisu w księdze, ale protokół to zupełnie inny dokument, na którym podpisów lokatorów nie ma. I znów za rok będę dreptać bezradnie za panem Wiatraczkiem i opowiadać jak to cugu nie mam, a w kibelku to zamiast wyciągać to wciąga... Jak to mawiają mądrzy ludzie: Historia lubi się powtarzać. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?

poniedziałek, 27 września 2010

Wariacje na temat konia...


Poseł Ryszard Kalisz przytacza powiedzenie:
- Koń jest nagi...
W słowo wpada mu komentator TVN24:
- W przeciwieństwie do króla, który - jaki jest, każdy widzi.

Na budowie

Trwa ogólnopolska akcja "Ocieplamy blokowiska" , moje nie jest wyjątkiem. Po osiedlu hula wiatr niosąc śnieżno-styropianowe kurzawy. Gdzieniegdzie białe zaspy. Przechodzę koło jednego z bloków przesłoniętego budowlanym muślinem. Budowlańców nie widać, ale dochodzą głosy. Zatem praca wre. A co słychać? Myli się ten, kto myśli, że leci tekst:
-Wacuś, q....., podaj wapienko!
Piosenka leci, piosenka w wykonaniu biegającego po rusztowaniach "ocieplacza":
- Kochaj mnieeeee, nieprzytomnieee jak zapalniczka płomień...
Pragnienie  miłości musi być wielkie, bo wykonawca ryczy jak bawół, trzyma jednak poprawnie linię melodyczną.
Cóż, czasy się zmieniają i kultura budowlana takoż, a ludzkie pragnienia niezmienne od wieków.

sobota, 25 września 2010

Haruni

Jeszcze jedno. Wspominałam swego czasu. Farowałam włóczkę samodzielnie, w zasadzie poszłam na żywioł nie mając w tej materii żadnych doświadczeń. Ale ... kto nie próbuje ten nie ma. Chustę ukończyłam dość dawno, ale jak to u mnie bywa, musiała swoje odleżeć.






Dopisek:
Oddałam, a co tam!

czwartek, 23 września 2010

Komin

Po czapce z listkami, komin do kompletu, chociaż rozmiary komina pozwalają na użycie go jako nakrycia głowy. Będą jeszcze rękawiczki szydełkowe. Muszę chyba jednak odłożyć na jakiś czas szarości i zmienić barwy. Chodzi za mną pewien projekt - nie wiem jak go zwać - Alexandra Hoodie czy Hillcardigan?
W każdym razie oto on:


Fotki pochodzą z Ravelry

A tu mój wytwór i dane techniczne
- włóczka Szronik 15% wełna, 85%akryl; 100g = 250 m x 3 motki
- drut okrągły 3 mm
- szerokość całkowita ( bez rozciągania ) - 66 cm = 200 oczek
- wysokość 55 cm =  165 rzędów
Dół luźno zakończony pozwala naciągnięcie na ramiona.