wtorek, 11 maja 2010

Leonardo i robótki

to tak w nawiązaniu  do poprzedniego postu - "rozbabranie" i da Vinci. Mogę spokojnie podawać się za Leonarda, a przynajmniej powoływać się na podobieństwo do niego. Nie chodzi tu o talent, ale pewna cecha nas łączy. Otóż Leonardo da Vinci słynął z tego, że wiekszość prac stała rozbabrana, nieukończona. Leonardo wciąż porzyjmował nowe zamówienia, rozpoczynał pracę, a potem ją w połowie zostawiał. No i skąd ja to znam? Z AUTOPSJI, z autopsji, miłe panie!

Nie mogłam się powstrzymać:

Tu znalazłam Kota da Vinci

A, zapomniałam dodać, że tak jak Leonardo jestem oburęczna ( nie mylić z: mam dwie lewe ręce)

Pierwsze rozbabranie nabiera spójności, oglądając "Kod..." zrobiłam i zszyłam kaptur, nabrałam oczka na plisę, nawet zrobiłam kilka centymetrów. Wystarczy się zmobilizować! A film - szkoda czasu, dobrze że potrafę w trakcie oglądania czymś się zająć.

W związku z filmem chodzi mi po głowie Gretkowska. I ona pisała w jakiejś książce o Marii Magdalenie, niestety, zupełnie nie mogę sobiie przypomnieć. "My zdies' emigranty"?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz