czwartek, 26 października 2017

Dziennik pokładowy - 26 października 2017

W słuchaniu "Córka Stalina" Elwiry Watały, w czytaniu "Masz na imię Camille" Agnieszki Stabro. Pierwsza interesująca, ale chyba nie powinna nosić takiego tytułu, bo pani Watała przedstawia krąg ludzi wokół Stalina w ogóle. Przyznam, że książka robi wrażenie, jak wszystko, co dotyczy dyktatury,  nieograniczonej władzy.

Druga książka, jak zawsze pięknie wydana przez Wydawnictwo MG, to biografia niezwykle utalentowanej rzeźbiarki Camille Claudel. Sława jej ginęła w cieniu wielkiego Rodina. Piękna Claudel, to postać tragiczna, a jej życia burzliwe. Dodać jeszcze należy, że książka  niekonwencjonalna, napisana dziwnie, bo to narrator zwraca się do głównej bohaterki. Mocno mnie to wybijało z rytmu czytania, ale mogę powiedzieć, że im dalej tym lepiej mi się czyta.


Robótkowo - bazarkowo. Wspomagam zwierzaki bezdomne, robótki oddaję na licytacje, bo sama swoich rzeczy nie noszę. Popełniłam ostatnimi czasy trochę chust, którymi już się chwaliłam. Ostatnio na drutach czapki. Może nie są jakiś odlotowe, ale może znajdą amatora.





A w łazience od miesiąca chory tymczas


No i zapraszam na nasze bazarki:

Bazarek TOZ oddział w Kętrzynie

i książkowy
Księgarnia Bezdomnego Kota

wtorek, 5 września 2017

Jestem po lekturze książki "Truman Capote. Rozmowy", w zasadzie wysłuchałam, choć w trakcie słuchania zamówiłam egzemplarz papierowy, albo jak mówią moje dzieci - analogowy. Zdecydowałam się na kupno, gdyż drażnili mnie dwaj lektorzy robiący za Capote'a i Grobela.  Jakoś wytrwałam, ale czytać będę na nowo. Książka papierowa też mnie rozczarowała, ale... wyglądem. Chyba przyszła bez obwoluty, okładka płócienna, jednolita, tylko na grzbiecie  złote literki T.C. , a dla mnie okładka ma znaczenie. Książka kupiona na allegro i nie pamiętam, by opis wskazywał jakieś braki. W trakcie słuchania dłubałam chustę, bez przekonania, ale nie jest źle.



Tradycyjnie chusta robiona w dwie cieniutkie nitki - acryl z lnem i nie jest to najgorsze połączenie. Śpieszyłam się, bo chciałam zdążyć na kolejny bazarek. Może znajdzie jakiegoś amatora.

środa, 30 sierpnia 2017

Środa z książką - 8


Spóźniłam się z tematycznym postem, bo to już chyba ósma edycja. Ja zawsze ślimakowato i nic już tego nie zmieni. Książkowo u mnie codziennie, ale jakoś się za bardzo tym nie chwalę bo i blog książkowy: 52 tygodnie czytania odłogiem leży. Co prawda wrzuciłam ostatnio dwie krótkie notki, ale przecież jedna jaskółka, niech nawet dwie, wiosny nie czyni. Dziś chciałabym się pochwalić książką, która ukazała się jako jedno wielkie tomiszcze, zebranych "Lektur nadobowiązkowych" Wisławy Szymborskiej. Już wcześniej nosiłam się z zamiarem zgromadzenia tych niewielkich książeczek, kiedy okazało się, że zostały wydane w jednym tomie. Ma to tomisko ponad 800 stron. Podczytuję codziennie po kilka notek i mam nadzieję, że zmotywuje mnie to do powrotu do bloga książkowego.



Oprócz tego dłubię podkładki pod kubki, które podpatrzyłam u Danonk. Dam na jakiś koci bazarek, może się komuś przydadzą i koty na tym skorzystają.



Podkładki w jasno żółtym kolorze, czego na fotkach nie widać, ale stwierdzam, że wyglądają całkiem nieźle.


sobota, 19 sierpnia 2017

Słuchanie i robótkowanie

Mam taką niemoc czytelniczą, że postanowiłam wrócić do Storytela. Zrezygnowałam jakiś czas temu, bo repertuar audiobooków został mocno okrojony, w tym z Henninga Mankella i naszej rodzimej autorki Marty Guzowskiej.  W każdym razie wróciłam, bo lepiej słuchać tego co jest, niż w ogóle zerwać kontakt z książkami. W słuchawkach aktualnie  "Ostatni dyżur" Karin Wahlberg. Przyznam, że podoba mi się. Niby kryminał, ale mocno obyczajowy. Lubię takie. Da się tego słuchać nawet przy robótkach, więc przede mną jeszcze 6 tomów cyklu:
   Podglądaczka
   Zastygłe życie
   Dziewczyna z majowymi kwiatkami
   Szpital
   Pocieszyciel
   Śmierć sprzedawcy dywanów


Wczoraj skończyłam szydełkowe podkładki kocie, trafiły na bazarek. Bazarek również koci.
Kiedyś już pokazywałam podobne, ale została mi resztka bawełny, więc znów zrobiłam.




Biorę się za jakąś chustę. Znów dwie nitki - cienki acryl i len, bo w końcu coś robić trzeba :)


poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Virus i Nienacki.

Dopadł mnie wirus "nicnierobiena". A w zasadzie robienia w tempie żółwim. Po ostatnim baktusie, znów szydełko w użyciu i powstał Virus. Wszyscy ten wzór "znają i kochają" jak pszczółkę Maję. Kiedyś zaczęłam tę chustę, ale wylądowała w świecie zapomnianych robótek. Nie szło mi, bo włóczka nie dość, że kiepska to jeszcze cienka jak pajęczyna. Kupiona przed laty. W końcu jednak zmobilizowałam się i oto koniec niebawem. Ostatni rządek, który sama wymyśliłam. Męczyłam tę chustę ponad dwa miesiące, ale przyznam, że nie jest źle. Pewnie wyląduje na jakimś kocim bazarku.


W czytaniu też żółwie tempo, choć lektura iście wakacyjna - Nienacki. W ubiegłym roku udało mi się zgromadzić serię "Klub Książki Przygodowej" Większość książek czytałam, ale chętnie do nich wracam, bo tytuły wybitnie przygodowe. Ciekawe, czy nastolatki coś takiego jeszcze czytają i marzą o znalezieniu skarbu Jakuba de Molay'a?


A tym się chwaliłam? Poczynione w tzw. międzyczasie. South Bay Shawlette.


:) :)




środa, 21 czerwca 2017

Środowe dziergutki

Nie tylko dziergutki, bo i czytadełka i ostatnio namiętne oglądanie filmów. Dziergutki może nie spektakularne, ale lubię takie nieskomplikowane , minimalistyczne. Na pintereście trafiłam na wzór baktusa W swoim życiu zrobiłam ich mnóstwo, ale żadnego szydełkiem i oto znalazłam coś, co mnie z miejsca zauroczyło. Fakt, że letnia pora to nie pora na szale, ale czy to nie wszystko jedno, co kiedy robię? Ważne, by z zapałem.





Fotki pochodzą z ravelry, są piękne i nie mogłam się oprzeć, by ich tu nie zaprezentować. Swój baktus robię z włóczki YarnArt Stripe Colors. To dawne zapasy, których nie mam jak się pozbyć. Robię szydełkiem o grubości 5 mm.  Jestem na finiszu. Pomyślałam, że mogę dorobić jakąś czapę. Lato szybko minie i zestaw będzie jak znalazł. 



W czytaniu "Beksińscy. Portret podwójny". Dawno temu kupiłam ebooka, ale jakoś lekturę odkładałam na bok. W końcu zmobilizowała mnie zapowiedź filmu  "Ostatnia rodzina", więc pomyślałam, że dobrze byłoby poznać najpierw książkę, potem film. Stało się inaczej. Jestem w połowie książki, a film już za mną. Tak czy siak, i książka i film warte uwagi. Żałuję, że kupiłam ebooka, a nie wersję papierową, ale wszystko jeszcze przede mną. I książka, i film wstrząsające. 

fotka empik

Żeby nie było ciągle tak tragicznie i smutno, w międzyczasie oglądam wciąż serial "Kochane kłopoty", może nie najwyższych lotów, ale sympatyczny. Jak już wspominałam  w jakimś wpisie, dużo w serialu książek, muzyki , filmów, sweterków i czapeczek. Więc dla każdego coś miłego.


Na fotce dwie główne bohaterki


.................



poniedziałek, 19 czerwca 2017

Wspieraj nas

Od jakiegoś czasu na moim blogu z prawej strony czerwona zakładaczka "Wspieraj nas za darmo". Oczywiście, nie chodzi o mnie, ani o moje koty, bo to jeszcze ogarniam bez pomocy. To prośba o wspieranie podopiecznych Kętrzyńskiego TOZu. Zakładka prowadzi na FaniMani, gdzie można pomóc wybranej organizacji (polecam TOZ oddz. w Kętrzynie), pomóc - nie płacąc ani grosza. Wystarczy robić zakupy w internecie wchodząc do sklepu przez FaniMani, a sklep z automatu wysyła określony procent na konto wybranej organizacji. Czasem jest to kilkadziesiąt groszy, czasem kilkadziesiąt złotych. Warto rozejrzeć się po Fani Mani i wspomóc potrzebujących, bo to w tym wypadku nic nie kosztuje.


Potrzebujących mamy wielu. W jednym z domów tymczasowych znajduje się ponad 50 zwierząt, których nikt nie chciał. W innym dwadzieścia kilka. A wszystkie potrzebują jedzenia, żwirku, środków czystości.  Potrzebujemy każdej pomocy, nawet najmniejszej.


środa, 24 maja 2017

Emil czyli kochane kłopoty



Parę dni temu skończyłam czytać książkę Jędrzeja Fijałkowskiego "Emil 2 czyli kiedy nieszczęśliwe są psy - nieszczęśliwy jest cały świat" Trwało to trochę i to nie z powodu marności utworu, a raczej z asekuranctwa. Mojego. Wcześniej, po lekturze części pierwszej "Emila...", wyraziłam żal, że losy Emila urywają się nagle i nie wiadomo, co z nim. I otóż odezwał się autor. Trafił tu w te kłębki i oczka i zapewnił, że dalsze losy Emila opisał i lada moment książka ukaże się. Ukazała się rzeczywiście, a kiedy miałam ją w ręku - spanikowałam. No bo jak się kończy każde życie? Czy aby na pewno chcę wiedzieć, co było dalej? I tak to około strony 190 włączyły mi się czytelnicze hamulce. Krok po kroku, kartka po kartce dreptałam ku przeznaczeniu. Nie obeszło się bez łez.

Ale od początku.
Drugi tom emilowych dziejów rozpoczyna się od opuszczenia z dnia na dzień domu w Falenicy, wygodnego, ale jak się okazało - mało przyjaznego (wiedziałam, że tak będzie). Przeprowadzka na wieś, bo jak wrócić z dogiem, psem o wielkości konia do mieszkania w bloku? Remont zapuszczonej wiejskiej chałupy, ale i długie, filozoficzne rozmowy facetów - Jędrzeja i ... Emila. I cóż z tego, że czworonóg. Że zwierzęta gadają ludzkim głosem tylko w noc wigilijną to bzdura. Na poparcie twierdzenia - książka o Emilu. I moje własne doświadczenia, bo koty też są gadatliwe.

Obie książki o Emilu to elementarz dla tych, którzy myślą o adopcji zwierzaka. Autor nie słodzi, nie lukruje życia ze zwierzakiem, bo lukrowane ono nie jest. Te gluty na ścianach, podrapane drzwi, tony sierści, choroby, specjalistyczne karmy. Jedno jest pewne, pytanie "Przysposobić zwierzaka?" jest pytaniem retorycznym. Brać i nie pytać, ale zakodować sobie, że to "zabawa" na kilkanaście lat i nie zawsze słodka, w czym słusznie utwierdza nas autor...

Obie książki o Emilu różnią się. Ta pierwsza bardziej dynamiczna, druga nostalgiczna, dużo w niej przyrody wszak wieś dookoła. Powiedziałabym - rzecz filozoficzna, bo i nie zabrakło w niej Jeana Jacquesa Rosseau z "Emilem..." i  Francisa Rabelaisa z "Gangartuą i Pantagruelem".

Książki obie polecam z całą odpowiedzialnością tym, którzy zwierzaki mieć zamierzają w szczególności, ale i całej reszcie. Tym ze zwierzyńcem i tym bez. Tym z kotami, i tym z psami. I rybkami.



Na fotce zestaw podręczny - na lewo rolka do zbierania kłaków z ubrań, foteli, kanapy, czasem bezpośrednio z kota. To taka swego rodzaju glut-szmatka, której używa autor, ale o tym w książce.


Robótkowo? Raczej nietęgo. Udłubałam świnkę, która trafi na kocią aukcję już na początku czerwca.


A, i jeszcze wyjaśnienie skąd tytuł dzisiejszego wpisu, dłubiąc szydełkiem bądź na drutach oglądam serial "Kochane kłopoty". Zazwyczaj seriali nie oglądam, ale tu bohaterka dużo czyta. Na blogach czytelniczych pojawiła się lista książek czytanych przez Rory Gilmore. Listę skopiowałam, bo tytuły interesujące, właśnie czytam "Dom z piasku i mgły", której autorem jest Andre Dubus III. Zapowiada się świetnie.


Wpis w ramach środowych spotkań u Madzi


środa, 10 maja 2017

Stagnacja

Dotyczy to zarówno prowadzenia blogów jak i czytania. Miewam takie stany i nic na to nie poradzę. W zasadzie parę razy się przymierzałam do wrzucenia paru słów, ale na przymierzaniu się kończyło. Robiłam jednak dziewiarskie co nieco, głównie chusty na aukcje charytatywne. Oczywiście, haruni. Autorka projektu nie zabrania sprzedaży, pod warunkiem, że podam nazwę i autora projektu. Korzystam skwapliwie, bo zazwyczaj wszystkie projekty są obwarowane zastrzeżeniami dotyczącymi praw autorskich. Na szczęście większość dopuszcza sprzedaż na aukcjach charytatywnych. I dobrze!
Tu część mojej produkcji





W czytaniu Jędrzeja Fijałkowskiego "Emil 2", aż mi wstyd, że tyle to trwa, ale ostatnio absorbują mnie wiejskie psy rozmnażane bez umiaru. Szukamy domów szczeniakom i zbieramy pieniądze na sterylizację dwóch suczek biegających po wsi bez nadzoru. Od rana do wieczora wiszę na telefonie i odpowiadam na pytania typu: Jakiej rasy są te kundelki?

I starym zwyczajem żebrać będę. Banerek autorstwa mojej Ewki. Dzięki, dziecino!


Złotówka też pieniądz!



wtorek, 7 marca 2017

Zastój

A więc zastój choć poważnej przyczyny ku temu nie ma. W robocie dalej szalik dla kibica. Dlaczego tak długo? Otóż dłubanie czarnych elementów wieczorem sprawia mi trudności. Niby ryż podwójny nie jest jakimś skomplikowanym wzorem, ale zdarzają mi się wpadki. Te w żółtych strefach są do wykrycia o każdej porze dnia, te w czarnych - muszą czekać do rana, by wyjrzeć na światło dzienne. I tak sobie powili dłubię, poprawiam i złoszczę się, że to tyle trwa. No, ale może za tydzień pokażę ukończone dzieło.



"Wersal" na razie odłożony. Wróciłam do "Emila", książki Jędrzeja Fijałkowskiego. Kiedyś już czytałam i o książce pisałam tu na blogu i tu też. Wtedy to spod sterty włóczek i robótek wygrzebał "Emila" sam autor i obiecał, że druga część będzie, a jak już będzie, to podrzuci. Ucieszyłam się i oto książka nadeszła. By mieć pogląd na całość, wróciłam do pierwszej części, która już poza mną, a teraz czytam część drugą. Z Krecią :) Akurat lektura dla zwierzolubnych. Polecam!


Jeszcze pytanie mam. Czy u Was też zima, bo u mnie - tak? 


Pośpieszyłam się, a raczej dni mi się poplątały i  wpis już dziś dopinam do spotkania środowego u Magdy.


środa, 15 lutego 2017

Wersal i szalik kibica

W tytule Wersal i nie chodzi tu o pozytywne skojarzenia. Słucham właśnie audiobooka "Cuchnący Wersal" Elwiry Watały. No i przyznam, że cuchnie, brud się wylewa oknami - dosłownie i w przenośni. Kto wrażliwy, lektury nie polecam, bo to "wersalski pudelek" bez cenzury. Przyznam, że parę razy odkładałam słuchawki na bok, poszukiwałam do słuchania czegoś innego, by znów wrócić do Wersalu. Dlaczego? Ano dlatego, że przez Wersal przewija się plejada postaci tych wielkich i pomniejszych i to mnie prowokuje do poszukiwań. I do zakupów, niestety. O Wersal zahacza szwedzka królowa Krystyna. Ta sama, którą gra w filmie piękna Greta Garbo. Ale filmowa piękna Krystyna to jedno, a historyczna królowa to drugie. Korpulentna, ze zwichrowanym ramieniem, brzydka, posiadająca cechy męskie i nie taką, jak się należało spodziewać, orientację seksualną.  - tak mówią historycy, ale królowa ma niezaprzeczalne zalety - inteligencję. Szukam informacji, bo postać intrygująca i trafiam na fragment książki Macieja A. Brzozowskiego "Boskie. Włoszki, które uwiodły świat". Co ma szwedzka królowa wspólnego z Włochami? Ano ma, ale o tym innym razem.



Szalik to taka robótka z zaskoczenia. Mam mnóstwo roboty, bo kilka zaczętych rzeczy z terminem do końca tygodnia (kolejny koci bazarek), ale jakoś tak dałam się namówić na zrobienie szalika w barwach czarno-żółtych. I robię. Nic to skomplikowanego, ale wiadomo jak to z szalikami bywa - długo, prosto i nudno.


Fotka marna, niestety, a ja natchnienia nie mam ;)

Środowo z Maknetą pozdrawiam




czwartek, 9 lutego 2017

Pracowicie

Przechwalam się, bo tak bardzo pracowicie to nie jest. Na tapecie robótki, takie co to szybko i bez myślenia. Udłubane szydełkiem dwa kominy.

Ten powstał z włóczki Alize Cashmira batik design. Zużyłam motek włóczki, na ścieg rakowy zabrakło, więc wykończyłam pospolitym akrylem, ale w bardzo podobnej tonacji. Bo jak się nie ma, co się lubi...


I jeszcze jeden w dziurki, tylko konstrukcja inna. Brzoskwinka i zieleń butelkowa ze starych zbiorów. Szarość Nako Nakolen - wełna z akrilikiem.


I jeszcze zakładeczka, trochę pod walentynki, ale niekoniecznie, bo może to z miłości do czytania, choć z tą miłością dziś różnie. Podjęłam się paru wyzwań czytelniczych i efekt jest taki, że zamiast czytać na co mam ochotę, grzebię w zbiorach, szukam nie wiedzieć czego i czas marnotrawię. Chyba zrezygnuję z tych wyzwań, a zostawię sobie czytelniczy wolny wybieg. Ale nie byłabym sobie, gdybym nie wspomniała o akcji czytania klasyków. W tym miesiącu hasło - Luty z Idiotą. Nawet zaczęłam. Jeden niewielki rozdzialik za mną, czyli około 700 stron przede mną. Kto zainteresowany to tu zapraszam: czytamy klasyków - luty tylko z idiotą

I jeszcze reklama dźwignią handlu - Bazarek na rzecz bezdomnych zwierzaków . Gdyby ktoś miał ochotę zajrzeć, zwierzaki zapraszają


Wpis w ramach Środowych spotkań u Magdy






środa, 1 lutego 2017

A ja na Zanzibarze

Niedosłownie, bo tak naprawdę utknęłam w książce "Śmierć na Zanzibarze". Książka z serii Klub Srebrnego Klucza. Utknęłam na dobre, bo nie lubię kryminałów, gdzie dzieją się "cuda-wianki". Trup pada gęsto, a to za przyczyną ukrytego skarbu. Oczywiście, ukrytego na Zanzibarze. Wali na ten Zanzibar niemalże pół świata, bo każdy ma nadzieję, że się obłowi. Tytuł jakby odbiega od zawartości książki, bo trupy są i przed Zanzibarem. W Anglii na przykład. Bo najpierw jest Anglia, a potem Zanzibar. Mam  nadzieję dobrnąć do końca i przekonać, czy Zanzibar wart tej męki.



Wpis mój nieplanowany. Wieczór właśnie, a ja sobie uświadomiłam, że to środa a nie wtorek, więc fotek żadnych nie poczynię. Ciemno bardzo, więc użyję tych, które mam. W robótkowaniu kocie podkładki pod kubek. Bardzo proste. Robię je na kolejny koci bazarek, który niebawem.




Na ten cel specjalnie kupiłam bawełnę Alize Bella batic design - kolor 3675.  Był, niestety, tylko jeden motek, więc nie zaszaleję. Bardzo podoba mi się kolor. Każda podkładka wychodzi inna, ale ma to swój urok.

No i jeszcze tradycyjnie - Koty.  Zbliża się okres rozliczeń pitów, więc gdyby ktoś nie bardzo wiedział, komu przekazać 1%, już podpowiadam.


Jeszcze dorzucę banerek poczyniony przez moją córkę - dzięki, Ewko droga!



Wpis środowy w ramach spotkań u Magdy