piątek, 28 maja 2010
Marazm, totalna klapa i co tylko jeszcze
Kot mnie zdołował, jakoś nie potrafię się zabrać za żadne robótki, za cokolwiek i jakkolwiek. Siedzę na d.... i czekam - przejdzie kotu, albo nie przejdzie. Wczoraj zaszalałam i pokupiłam sobie sprzęt szyjący, udało mi się toto nawet wyregulować, bo stało w sklepie w ogólno dostępnym miejscu i każdy kręcił, czym chciał. Wiecie jak to jest z otwartym pianinem, kto przechodzi to plumknie. Naplumkano ostro, bo maszyna nie chciała ruszyć z miejsca, ale doszłam co, gdzie i dlaczego. Szyje! Pewnie bym nie wzięła, ale 2 o stówki cenę obniżyli . Miałam się oderwać od kocich spraw i stąd taki zakup. Teraz husqvarna stoi na stole i sobie czeka na bluzkę, rękawy trzeba podłożyć, bluzkę wyciągnęłam wczoraj, przerzuciłam przez poręcz krzesła i amen. Chciałam się pochwalić sprzętem, zrobić fotki, ale baterie w aparacie padły, też wczoraj. Zapomniałam naładować. Ciekawam, co jeszcze padnie. Jak zawsze liczę na niezawodne prawo serii. Coś tu ponuro dziś, może jutro się poprawię.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trzymam kciuki za kota. Hmm - nic więcej nie powiem. Mój Gucio też wykradł z wora na śmieci stare skrzydełko i... Oby kotka ozdrowiała.
OdpowiedzUsuńA maszyną się pochwal i owszem -popatrzę na to cudo.
Złośliwość rzeczy martwych ...zdrówka życzę dla kotka .Czekam na fotki maszyny
OdpowiedzUsuń