środa, 27 maja 2015

Środa. Cuda się zdarzają





Wczoraj jakoś wyjątkowo udany dzień. Wszystko układało się jak po maśle, choć latania sporo. Czekania jeszcze więcej, a cierpliwości... najwięcej.
Przede wszystkim bladym świtem udało mi się uruchomić aparat. Tak po prostu - pstryk i zadziałał. A już miałam się wybrać, by obejrzeć jakiś nowy. Jestem w gorącej wodzie kąpana. Zdążyłam zamówić nowy kabelek do ładowarki, okazuje się, że całkiem niepotrzebnie.

Potem wizyta z "mamutem" w pracowni aparatów słuchowych. Choć blisko, jeździmy taksówką, bo blisko nie dla każdego.  Wspinanie się po schodach, odpoczywanie w połowie wspinaczki. Dlaczego takie przybytki nie są parterowe?  Potem godziny spędzone na badaniu słuchu. Widzę u mamy rozkojarzenie, zmęczenie. Wszystko bardzo dobrze - powtarza. Dzisiaj wyjątkowo brak zniecierpliwienia i u niej, i u mnie. A bywa ostro. Widzę, że jest zadowolona.
I jeszcze zakupy, leki, porozkładanie wora upranych rzeczy, które piorę u siebie. Mama lubi zaglądać do środka bębna podczas prania, a wtedy litry wody z proszkiem zalewają łazienkę. Choć stale powtarzałam: Nie wolno otwierać pralki podczas prania. Nie otwieram - odpowiada ze stoickim spokojem, brodząc w wodzie.
Na szczęście bywają dni lepsze i gorsze. Jeszcze...



A w domu - ulubiony tenis i ulubiony tenisista Novak Djokovic, mecz, który przesypiam. Budzi mnie dopiero wizyta dziecięcia ( g. 18 ), właśnie skończył pracę. Życzenia i kwiatki na Dzień Matki. Śpieszy się. W domu czekają trzy dziewczyny,  w imieniu tych mniejszych musi kupić jakiś drobiazg tej większej i dziś najważniejszej...
W skrzynce kartka z życzeniami - z Gdańska. Dzięki dzieciory!
Wieczorem trochę czytam. "Dwaj bracia". Jakoś nieskładnie mi idzie. W międzyczasie, brzydko mówiąc, zaliczam "Obcego..." i pierwszą część "Sagi o Ludziach Lodu" Tak jak "Obcy przyszedł na farmę" to książka doskonała, tak w  związku z sagą mam mieszane uczucia. Kupować nie będę, ale rozejrzę się, może da się to wypożyczyć? 



Dalej uprawiam dzierganie synchroniczne: pledzik z chustą. Robota trochę się posuwa. Może kiedyś skończę, choć dziecię, dla którego miał być pledzik przedwczoraj przyszło na świat. Witaj, Gustliku ;)

Chusta nie będzie duża. Taka, by można jej użyć zamiast szalika. Jeszcze tylko wyrobię resztki kłębka i na tym koniec. Pewnie popełnię jeszcze niejedną taką, bo przepis prosty, łatwo się robi i wymaga niewiele uwagi. A to lubię!


 Dziś było trochę prywatnych wynurzeń, to tak z rozpędu po Dniu Matki. Obiecuję! więcej nie będzie ;););)

Pod Spodem czyli Małe Uzupełnienie
Rozdawka u Izki 


I jeszcze jedno Pod Spodem:
Wzór do chusty, jak wspominałam znalazłam na blogu u Zdzid - Chusta z Angory Ram

piątek, 22 maja 2015

Ezotero.

Tajemniczo brzmi tytuł? Bardzo, ale poczytajcie sami, co ma do zakomunikowania Wydawnictw MG. Zapowiedź brami interesująco, bo debiuty, o których wspomina MG, były udane. Wiem, bo czytałam ;)

 Szanowni Państwo,


Do tradycji już należy, że wydawnictwo MG, mniej więcej raz na rok wprowadza na rynek nowego Autora lub Autorkę. Zadebiutowali u nas: Katarzyna Enerlich, Zbigniew Białas, Joanna M. Chmielewska.

I właśnie przyszedł czas, by zaprezentować Państwu kolejne odkrycie. Chciałabym bardzo polecić debiut Agnieszki Tomczyszyn, współczesną powieść Ezotero. Córka wiatru.



Bohaterką i narratorem jest dziewczyna o dość niezwykłym imieniu Latte.
Autorka tak o niej pisze: Latte nigdy nie zastanawiała się nad przyszłością. Wydawało jej się, że przeszłość kryje wystarczająco wiele tajemnic. W poszukiwaniu miłości, przyjaźni i prawdy o swojej matce i sobie natrafiała wciąż na pytania bez odpowiedzi.
Czy człowiek ma wpływ na swoją przyszłość? Czy mogąc poznać losy bliskich osób, bohaterka zrobi to bez mrugnięcia okiem? Czy mistyka jest nierozerwalnym elementem nowoczesnego świata? Ta wciągająca historia z pogranicza kryminału, fantasy i powieści obyczajowej przeniesie czytelników w ezoteryczny świat matki i córki, które łączy wszystko, a jeszcze więcej dzieli i każe zastanowić się nad tym, czy świat faktycznie jest taki, jakim go widzimy? A może rozwiązanie tajemnicy znajduje się tam, gdzie najmniej się tego spodziewamy…
Mnie ta książka urzekła.
Ezotero… ukaże się 17. czerwca.

czwartek, 21 maja 2015

Środa czyli biednemu wiatr w oczy





Minął tydzień. Czytanie leży, ale kupowanie książek - nie. Pojawia się w kioskach nowa seria. Nowa - nienowa, bo kiedyś już na polskim rynku się ukazała. Miała wzięcie, ale ja jej nie czytałam. Mam na myśli "Sagę o Ludziach Lodu". Dziś z ciekawości kupiłam pierwszą część za niecałe 5 zł. Przeczytam, zobaczę, czy warto się w lodowate opowieści angażować.*  Dalej czytam kilka książek na raz, w tym " Królewskie skandale" Michaela Farquhara. Książka interesująca nie tylko ze względu na owe skandale. Zapewne każdy słyszał opowieści o naszym przywódcy Edwardzie Gierku. Kiedy Gierek wizytował koszary, wtedy wojsko na jego przyjazd robiło generalne porządki, łącznie z malowaniem trawy na zielono. No, więc okazuje się, że takie porządkowanie było znane już za czasów carycy Katarzyny II. Sławne były tzw wioski Potiomkina, "które założył z myślą o wielkiej podróży Katarzyny po nowych rosyjskich ziemiach (...)Wioski owe (...) były przemyślnymi atrapami kwitnących osad (...)Po odjeździe Katarzyny rozmontowywano je i przewożono je w inne miejsce wg starannie zaplanowanej trasy podróży cesarzowej."**
Dobre!? Bardzo! Każda epoka ma swój sposób na wpuszczanie przywódcy w maliny.

 I kolejna lektura:



Robótkowo? Odkryłam zakopaną od lat chustę i przypomniała mi się podglądnięta gdzieś na blogach akcja "Uwolnij druty".  Swego czasu kupiłam w sympatycznej pasmanterii zestaw drutów Adi. Znikły gdzieś przywalone czasem. I oto odnajduję je stopniowo. Tym razem chyba 4,5mm z zaczętą chustą podpatrzoną dawno temu u Zdzid. Poddłubuję, mogłabym dać chustę na kocią aukcję. Do soboty jednak nie zdążę. No, cóż...

Kiepska fotka, ale jak wspominałam - biednemu wiatr w oczy. Zepsuł mi się aparat. Mam jeszcze miesiąc do końca gwarancji, ale cóż z tego. Zginął mi kabelek usb, a niekompletny zestaw nijak nie podlega gwarancji. Kiepsko jakoś, choć to wiosna. Niby wonna i radosna...



*   Przeczytałam już ponad połwę. Nie jestem zachwycona. Książka naiwna, by nie rzec prymitywna
** Michael Farquhar: Królewskie skandale, Wwa 2003, s. 36

środa, 13 maja 2015

Tradycyjnie - pledzik w środę













Środa u Maknety

Żadnych wymyślnych robótek nie będzie. Wiem, że wieje u mnie nudą, ale za kilka dni ma się pojawić na świecie nowy człowiek w ekipie znajomych, więc pomyślałam - nie zawadzi zrobić pledzik. Tym samym wykorzystuję kiedyś kupione włóczki, a raczej upolowane w niewielkich ilościach.  I odwieczny problem - wystarczy czy nie. Wzór mocno włóczkożerny, ale trzeba przyznać, że efektowny i pozwala na zabawę kolorami. Czytelniczo - zastój. Obowiązki wobec rodziny, opieka nad starszą osobą, nie dodaje energii. Borykam się z niemocą fizyczną i psychiczną. Wolny czas zaczynam przesypiać.







Jak wspomniałam, u mnie niemoc czytelnicza. Postanowiłam wrócić do Czarnej Serii, gdzie jestem wciąż na etapie Camilli Lackberg. Przyznam, że znudziła mnie. Rozpoczęłam "Syrenkę", choć powinnam skończyć lektury, które zaczęłam jakiś czas temu, ale kiedy sobie z czytaniem nie radzę, wtedy chwytam się wszystkiego. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Tym bardziej że to już wiosna w całej pełni, więc powinna nastrajać optymistycznie, czego sobie i Wam życzę.

sobota, 9 maja 2015

Wlazł kotek na płotek

Praca, jak na razie, niezatwierdzona przez Małą Marysię, potocznie zwaną Zołzikiem. Dziś wybieram się z wizytą, więc się okaże, co warta robótka w oczach dziecięcia. Dokupię jajo z ogonkiem, albo jajo niespodziankę z Minnie, koniecznie żelki i jeśli nawaliłam z kocykiem, będzie coś ulubionego na osłodę.
Pomysł na aplikację wydzierganą szydełkiem podsunęła mi Iza, a potem buszowanie w internecie i oto jest.



Jest to tylko niewielki fragment projektu, wybrany element z Here Kitty, Kitty. Trochę zmodyfikowany, ale nie byłabym sobą, gdybym zrobiła wierną kopię. W każdym razie kot jest, tylko czy zostanie zaakceptowany? 
Przy robieniu fotek asekurowała Krecia. Coś ją strasznie denerwowało. Ocierała się, stroszyła ogon, w nadmiarze ruchliwa. Czyżby kot z kocyka wyglądał jak żywy i był dla Kreci zagrożeniem?




Bawmy się!

http://www.makneta.com/2015/05/linkowe-party-u-maknety.html


czwartek, 7 maja 2015

Środa, środa i po środzie













Środa u Maknety

Miało być w terminie i systematycznie, ale wczoraj kurier doniósł nową zabawkę. Musiałam pooglądać, wypróbować i stwierdzić, że zabawka taka sobie. Do wszystkiego mam słomiany zapał i gdybym chciała stosować wskazania dietetyczne, jakie zalecają producenci owej maszyny, nie wychodziłabym z kuchni. Wczoraj zmontowałam sobie koktajl, który w smaku był całkiem dobry - szpinak, banan i mrożone truskawki, za to kolor miał wyjątkowo paskudny. Dziś za to koktajl był w pięknym zielonym kolorze, ale smak... Myślę, że z czasem będzie lepiej, wszak praktyka czyni mistrza.


Robótkowo prawie bez zmian. Pledzik dla lalki skończony. Jeszcze aplikacja kota, tylko zastanawiam się, z czego. Kocyk jest z bawełny, więc chciałam zrobić aplikację z jakiegoś bawełnianego materiału, ale strzępią się. Pomyślałam o filcowej aplikacji. Byłoby idealnie, gdyby nie to, że filc kiepsko zachowywałby się w praniu ( farbowanie, kurczenie się ). Czy ktoś miał z aplikacjami z filcu jakieś doświadczenia? Ciekawa jestem opinii. Czas nagli, bo w sobotę muszę kocyk przekazać Małej Marysi.


Przy okazji podczytuję książkę, którą prezentowałam w ubiegłym tygodniu. Nie bardzo odpowiada mi styl książki, więc robię sobie przerywniki ulubioną Serią Dzieł Pisarzy Skandynawskich. W jedno popołudnie przeczytałam książkę Miki Waltari "Obcy przyszedł na farmę". Trudno określić, czy to większe opowiadanie czy mikropowieść, ale rzecz dobra. Od pierwszej strony wyczuwa się jakiś niepokój. Ciekawi bohaterowie i choć akcja wydaje się wyeksploatowana, to trzyma do końca w napięciu. Jak to w literaturze skandynawskiej bywa  - jest mroczno i pesymistycznie. Seria ukazywała się za czasów PRL i było to chyba jedna z lepszych serii. Swoją przygodę z tymi wydawnictwami zaczęłam od "Krystyny córki Lavransa" i przygoda trwa do dziś. Książkę polecam,
jest naprawdę dobra.