piątek, 12 marca 2010

Mam pech :-)

Po czapce olimpijskiej białej postanowiłam zrobić czerwoną. Nie ze względu na olimpijskie logo a kształt.
Czapka powstała jakiś czas temu,  zostało w motku sporo włóczki, więc odłożyłam robienie szafirka, a postanowiłam dorobić do czapki chustę lavalette w kolorze czerwonym. Robota szła ku końcowi, wszystko pięknie, gdy nagle okazało się, że zabraknie na końcówkę - marne 8 rzędów.
Zastanawiam się:
- zakończyć jak jest
- spruć czapkę i zakończyć chustę
- 8 rzędów zrobić innym kolorem - czarnym

Ale jak mieć pech to do końca. Szafirek został odłożony nie ot tak sobie, ale jego odłożenie nastąpiło z konieczności.
Myślałam, że włóczka cała z odzysku, o czym świadczyły zgrabne falowania na kłębku, kiedy doszłam do połowy chusty na powierzchnię kłębka wychynęły nieskalane, nowiusieńkie pokłady włóczki. Zignorowałam różnicę, ale widok chusty z partią karbowaną i gładką kazał mi się zastanowić nad kontynuacją, :
- a może blokowanie wyrówna
- a może spruć i zacząć od włóczki tej nieużywanej, ale czy wystarczy
A kolor był taaaki piękny!


Dopiera tu na fotce widzę, jakie to paskudne. Spruję, a część włóczki do prania i prostowania :-(

Z ostatniej chwili:
Szafirek spruty, nawinięty na deskę, zamoczony - się prostuje.

2 komentarze: