sobota, 20 marca 2010

Herta Muller

Literacki Nobel 2009 - przegapiłam tę Muller ( "U" w nazwisku powinno być z umlautem, ale nie wiem jak to zrobić), miałam się zainteresować, poczytać, ale zniechęciły mnie komentarze, że proza niełatwa.  Życiorys pokręcony. Urodziła się w Rumunii, wyemigrowała do Niemiec, dziś o niej się mówi - niemiecka pisarka.
Dziś w empiku nie miałam żadnych planów, weszłam z przyzwyczajenia. Najpierw latanie po sklepach - ciuchy, coś do domu - serwetki papierowe w jajka i ozdobne ściereczki też w jajka, kawa i muffiny i na deser empik. Taki mniej więcej program pobytu w województwie  - czasem film. Miałam ochotę na "Zew wolności", ale dziś miało być szybko i bez żadnych fanaberii. I w tym empiku łażę bez celu, nie wiem, na co mam ochotę - zastanawiam się  i w oko wpada mi Herta, jaskrawo pomarańczowa okładka, srebrna opaska z informacją, że Nobel. Ręka sama się, bez mego udziału, wyciąga, chwyta za książkę. "Lis już wtedy był myśliwym". Na dokładkę wydawnictwo "Czarne" z Wołowca. Lubię wydawnictwo "Czarne". Otwieram książkę, czytam kawałek. Tekst porwany, strzępiasty. Książkę odstawiam na półkę, bo przecież w Gdańsku kupione książki, które dojadą do mnie Wielkanocą - "Bohaterowie" Paula Johnsona i "Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" Mary Ann  Shaffer ( tytuł jest nieziemski). Odchodzę, żadnych książek. No jak żadnych? Wracam, biorę, płacę i złoszczę się na siebie i sobie odpowiadam, że Nobla to wypada znać choćby nie wiem co, a przecież pani w bibliotece mówiła, że ostatniej noblistki nie mają. Ale mam ja. I będę czytać strzępy-obrazy , które układać się będą w całość. Jak w "Żaluzji" Alaina Robbe-Grilleta? ( ja niczego nie insynuuję)

                                                          Merlin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz