śmierdzącą różę, czy panaceum biedaków, nie da się od niego uciec - w zupach, w sosach w sałatkach z rybą, z mięsem, z makaronem, z warzywami, na lub w chlebie.
I przepis na ocet czterch złodziei( upieram się, że było ich siedmiu), ale najpierw historia:
Historia rozgrywa się w Marsylii w 1726 roku (...), kiedy mieszkańcy padali jak muchy z powodu zarazy (dżuma?). Czterej złodzieje odwiedzali pustee domy niedawno zmarłych i plądrowali je. Złapano ich. Postawiono przed sądem. Dociekliwy sędzia zapytał, dlaczego nie padli ofiarą zarazy? Zaczęły się targi o ugodę. Za łagodne potraktowanie - skład eliksiru o potężnej mocy.
Eliksir dziś nosi nazwę octu czterech złodziei ( upierdliwie trwam przy siedmiu), a oto składniki:
ocet, absynt, rozmaryn, szałwia, mięta i naturalnie czosnek.
Peter Mayle twierdzi, że absynt dziś niedostępny, w każdym razie - trudno o niego, więc proponuje w zamian pastis. Co to?
A to:
Jest słodki, ma niezwykły, lukrecjowo-anyżkowy zapach, a kiedy doda się do niego wody, nabiera mlecznej barwy. Pobudza apetyt i ma niebagatelną moc 45%. Ta francuska wódka zawdzięcza swoją popularność upadkowi absyntu. Na początku XX wieku, kiedy zakazano produkcji tego zielonkawego trunku ze względu na szkodliwe działanie piołunu, miłośnicy absyntu musieli poszukać czegoś, co będzie równie smaczne, a mniej słodkie niż ówczesne anyżówki. Na szczęście, na południu Francji, w wielu domostwach wytwarzano wódkę odpowiadającą wymaganiom nowej klienteli.
Pastis, którego nazwa może wywodzić się od określenia mieszanki lub pastiszu (absyntu, ma się rozumieć) wyrabiana jest na bazie anyżu i lukrecji oraz pewnej ilości dodatków aromatyczno-smakowych. Dawniej ważnym składnikiem był chiński badian, dzisiaj jednak stosuje się go dość rzadko. Po przefiltrowaniu, wódkę dosładza się cukrem oraz barwi nieznacznie karmelem. Jak powszechnie się sądzi, ten tradycyjny przepis wykorzystał w 1932 roku Paul Ricard, który prawdopodobnie skompilował kilka miejscowych receptur i stworzył na tej podstawie własną.
Ja w każdym razie zamiast octu proponuję schab pieczony z czosnkiem, który to swego czasu serwowała autorka blogu Kuchnia nad Atlantykiem. No i jeszcze do przypraw, jakie zaleca autorka, dodać koniecznie kroplę pastisu i żadna dżuma nam nie straszna.
Od pierwszego wejrzenia schab polubiłam i jest ona nieodzownym elementem wszelkich spotkań rodzinnych, że nie wspomnę o odporności, jaką nam daje, na wszelkie zarazy.
A wszystko to wiem od Petera Mayle'a i autorki Kuchni nad Atlantykiem. Że o stronie www.nawidelcu.pl nie wspomnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz