wtorek, 8 czerwca 2010

Nie chwaliłam się

Wypatrzyłam  w Fairy House Anielinę - urodziwa bardzo i postanowiłam ją mieć, nie tę akurat, bo ta już miała właściciela. Wymiana korespondencji z Ambrozją i transakcja zrealizowana. Przybyła do mnie Anielina. Czasu nie miałam ani głowy do robienia fotek, zatem fotkę pożyczam z Fairy House.


Anielina nie przybyła z pustymi rękami, przytaszczyła ze sobą serducho, czekam na fotkę, bo serducho porwała moja ratolośl ze sobą do Gdańska. Piekne jest, na razie wierzcie mi na słowo. Anielina też już zmieniła adres zamieszkania. No tak mam - dziś mam, jutro nie mam :-) Zawsze podziwiałam tildowe lalki, serducha, zające, koty i co tam jeszcze.  Może i ja spróbuję? Pewnie żadna to będzie konkurencja dla szyjących Tildy, ja może spróbuję skromnie - serducho jakieś?

Zajrzyjcie koniecznie do Fairy House i wpadnijcie do Manufaktury Ambrozji. Warto pięknymi rzeczami oczy nacieszyć.

1 komentarz: