poniedziałek, 28 czerwca 2010

Kot demolka

Patrząc na fotki poniżej,  wydawać by się mogło, że to uosobienie spokoju. Nic bardziej mylnego. Po nocy zastałam w kuchni i przedpokoju totalny rozgardiasz, Co dało się zrzucić, zostało zrzucone. W koszu odgryziono uchwyt do otwierania. Nie zmartwło mnie uszczuplenie kosza, ale zupełny brak uchwytu. Gdzieniegdzie na podłodze poniewierały się drobne drzazgi. Zaczęłam pełzać po podłodze w poszukiwaniu bądź co bądź pokaźnego, jak na kota uchwytu. Po głowie mi kołatało - Zjadł, jak nic, zjadł! Kot nie mój i nie daj Panie Boże gdzieś mu coś utknie i się zepsuje? Jak oddam zepsutego kota? Jak się wytłumaczę, że co, że nie wiedziałam, że kot zjada uchwyty od koszy wiklinowych? Przecież to oczywiste, że zjada. To takie normalne. Szczególnie ten. Ileż to zmartwień przyspożył opiekunom, kiedy to nocą pożarł porcję wiskasa w saszetce wraz z ... saszetką. Nie powiem, co było potem. Nie darmo krąży powiedzenie - zjeść drut kolczasty. W każdym razie systematyczny ogląd podłogi i zakamarków zakończył się sukcesem - uchwyt co nieco zredukowany, odnalazł się. Pod drugim koszem - legowiskiem.
Co robi w tej chwili kocisko? Obgryza nogę metalowego stojaka na gazety. Tak, tak. Ciekawe, czym to się skończy. Pewnie jutro rano będę się zastanawiać, gdzie się podział stojak?







4 komentarze:

  1. Lubię takie historie ... szczególnie, gdy ty je opisujesz. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocisko wygląda na spokojne. Może to Tobie się coś przywidziało i nie ten kotek jest sprawcą zniszczeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. W życiu bym nie powiedziała, że to kocisko takie ruchliwe . Szkoda, że nie mogę kota mieć. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minęło trochę czasu i kot jest teraz statecznym kotem. Nie wadzi nikomu, choć pacnie czasem łapą, kiedy ktoś namolnie zakłóca mu błogą egzystencję.

      Usuń