Wybrałam włóczkę, a raczej wykopałam z "zapomnienia". Nie wiem, jak nazwać kolor: amarant? Nie jest to róż i nie jest to lila. Moja mama mówi: biskupi. W każdym razie kupione tylko dlatego, że byłam w odpowiedniej porze tam, gdzie "rzucili". Kupiłam, bo samo się w ręce pchało. A potem zgodnie z tradycją, co by tu z tego zrobić? Na fotce widać, że maltretowane było, ale i jeszcze zaczętą rzecz pokażę, miałam wczoraj w ramach przygotowań olimpijskich spruć, ale zostawiłam, może włóczki zostanie i skończę?
Miała to być sukieneczka, znalazłam gdzieś opis w internecie. W trakcie robienia przestało mi się podobać, a teraz znów zaczęło :-))
Robiłam wg tychże pomocy:
Diagram:
Sukienusia miała być dla dziecięcia, które jakoś szybko wyrosło, ale może komuś się nada, jeżeli skończę.
Sukieneczkę robiłam szydełkiem bambusowym nr 3. Chyba :-))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz