piątek, 2 lipca 2010

Pięć rzeczy...

Proste :
1. Książki
2. Książki
3. Książki
4. Książki
5. Koty

1. Książki z serii Poczytaj mi Mamo! Kiedy je odkryłam, czytałam już sama. Pamiętam z dzieciństwa, jak trafiłam do "Ruchu", taki salon książkowo-gazetowyprzypominający współczesny Empik. Na stojaku setki cieniutkich książeczek z serii Poczytaj mi Mamo! Tytułów żadnych nie pamiętam, ale pamiętam, jak w owym salonie spędziłam godzinę, ściskając w ręku 1,50 zł i szukająć książki, którą chciałabym przeczytać bratu.

2. "Dzieci z Bulerbyn" - zwykłe, normalne życie gromadki dzieci. Czy kisiążki mogą być o zwykłych dzieciach i ich codziennym życiu? Do dziś jest to dla mnie "książka nad książkami"
A potem w szkole średniej pytanie polonisty: Podobały wam się "Noce i dnie"?
Tak, bo są takie normalne, o normalnych ludzkich problemach. Ta normalnośc zawsze mnie zniewalała.
Jak można pisać o niczym i zaczarować czytelnika?

3.  I książki, które czytałam na lekcjach PO - czytałam, bo facet patrząc w okno, wygłaszał nudny monolog. Zabijcie mnie, nie pamiętam o czym. A te książki to był Dziki Zachód. Karol May, ale pamiętam, że kiedy przeczytałam artykuł, że Karol May nigdy nie był na Dzikim zachodzie, to się na niego obraziłam. Choć nie wiem, dlaczego. W końcu Prus w "Faraonie"opisał zaćmienie Słońca, które obserwował w Mławie.
Pokochałam za to T. M. Reida: Jeźdźca bez głowy. To był okres westernów. Kto zna dziś film "Rio Bravo"?

4. I współczesność polska - Tokarczuk, Pilch, Odija, Huelle, Varga, Gretkowska, Stasiuk. Są genialni.*

5. No i koty. Nie pałałam miłością do tych stworzeń nigdy. Wydawały mi się mało komunikatywne, niewyuczalne i oto zagościła u mnie Kajuta. (Dziecku jest potrzebne zwierzątko. Kontaktowe - zaleciła pani psycholog). Potem przybył Tymon. A potem to już były długie kotów i pani rozmowy. O wszystkim, o życiu, o niczym i czasem, że gdyby nie książki i koty to życie byłoby do bani.**


Na marginesie:
Prezent dziś dostałam, taki zupełnie na temat: Dziękuję Romkom
 :-))

Dopisek:
* I dodałabym jeszcze literaturę czeską, ale miało być pięć rzeczy, więc dodaję tak na marginesie, choć powinna zajmować pierwsze miejsce. Jak nie kochcać Hrabala? Jak nie podziwiać jego miłości do zwierząt. Jak nie zadumać się nad śmiercią, kiedy to karmiąc gołębie, wypadł ze szpitalnego okna. A może nie wypadł?

** Na potwierdzenie - dziś znalezione na stronie Wydawnictwa Literackiego:  Zwierzęta dają nam szansę przeżycia miłości bez ryzyka - Nick Trout

4 komentarze:

  1. Ksiazki kocham niezmiennie, od dziecka. Dzieci z Bulebryn czytalam sobie, a potem dzieciom i zasmiewalam sie do lez. Ksiazka dobra na wszystko: zle dni, pochmorna pogode, do podrozy ... Koty kocham rowniez od dziecka, miloscia wilka i nie raz pomogly mi przetrwac trudne chwile, w najgorszych dniach depresji rano molestujac o sniadanko, nie odpuszczajac i mobilizujac do wstania z lozka, a przeciez mogly poprosic innego domownika, ale wtedy musialam to byc ja, z kad wiedzialy ze to pomaga ...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja właśnie poluję na tę "Kuchnię Franceski" :)
    Bullerbyn to moja podstawa życiowa (do dzisiaj kupuję kawałek kiełbaski dobrze obsuszonej), ale "Noce i Dnie"??? Toż to najnudniejsza rzecz na świecie :)
    Ale jesteśmy koleżanki od "Jeźdźca bez głowy" (tylko ja myślałam, że to Curwooda, ale co za różnica).
    Zawsze zazdroszczę, jak słyszę, że ktoś ma właśnie przeczytać jakąś taką książkę po raz pierwszy. Ech, stare dzieje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. **Nie to co dzieci.

    Widziałam ową Kuchnię dzisiaj na wystawie w księgarni, polecasz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcz nie przeczytała, ale na podstawie fragmentów będzie to coś lekko, łatwo i przyjemnie :-)

    OdpowiedzUsuń