U Maknety
Tym razem tydzień upływał mi bardziej robótkowo-sportowo niż robótkowo-czytelniczo, a to z prostej przyczyny - trawa Australian Open, więc śledzę poczynania tenisistów. Radwańska zagra z Azarenką w ćwierćfinale. Trwają również Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Polacy dostarczają nie lada emocji. Wczoraj rozgromili Szwedów, dziś grają z Chorwacją o półfinał. Oczywiście, w trakcie oglądania dłubię zaczęty komin, choć często muszę pruć. Szydełkowanie to liczenie, a liczenie i wgapianie się w telewizor - to pomyłki, więc to, co było do skończenia w parę dni, wymaga jeszcze trochę pracy. Mam nadzieję, że zima trochę potrwa, więc komin jeszcze ponoszę. Albo komuś oddam. To drugie chyba prędzej.
Kolej na czytanie. W zasadzie lektura wybrała się sama. Wydawnictwo "Iskry" ogłosiło na facebooku zabawę, no może mini-konkurs, w którym do wygrania był archiwalny projekt okładki do jednego z numerów kultowej już serii "Ewa wzywa 07" Okładkę projektował Jerzy Rozwadowski. Na niebieskim tle naklejone elementy okładki. Metoda archaiczna, dziś pewnie nikt nie podchodzi do projektu bez komputera. W końcu okładka powstała w roku 1986, bez mała 30 lat temu. Zatem pomyślałam sobie, mieć okładkę, a nie przeczytać powieści? Nie uchodzi. Czytam zatem powieść milicyjną Wojciecha Piotra Kwiatka "Za żadne pieniądze", powieść do której posiadam oryginalny projekt okładki.
wycinanka-naklejanka
nakładka z papieru technicznego z napisami
notki na odwrotnej stronie okładki
zatwierdzenie do druku
uwagi na temat okładki
Nie pierwsza to czytana przeze mnie powieść z tej serii i nie ostatnia, a tymczasem w powieści W.P.Kwiatka pojawia się trup - Paweł Niewczas.
Paweł Niewczas musi dostarczyć do redakcji na godzinę 9 artykuł. Ma przed sobą noc, więc na pewno zdąży. Tekst ma w głowie, wystarczy go tylko wystukać na maszynie do pisania. Na maszynie nie byle jakiej, to włoska maszyna Olivetti. Wprawdzie nie odgrywa ona żadnej roli w powieści, ale może w jakimś sensie przyczynia się do śmierci pana Pawła? Może coś na niej wysmażył; coś, co zalazło komuś za skórę?
W każdym razie jest trup, trup jak żywy. Co dalej? A nie wiem jeszcze, ale obiecuję, że w swoim czasie opowiem ze szczegółami.
efekt końcowy
Radwanska wygrała. Rozbawił mnie ten Twoj żywy trup. Nawet nie przypuszczałam że na szydełku można zrobic komin. Muszę sprobowac. Niestety mam wrażenie, że szydełko (choc jest łatwiejsze do opanowania) daje mniej możliwosci niż druty. Strasznie żałuję, że gdy moja mama chciała mnie nauczyc robic na drutach, to się nie przyłożylam.Pozdrawiam Hardaska
OdpowiedzUsuńO, nie widziałam Radwańskiej ;( , ale pewnie piłkarzy ręcznych nie przeoczę ;)
UsuńCo do trupa, może trochę zabrzmi jak makabreska, ale często się słyszy na pogrzebie pod adresem nieboszczyka. Wygląda pięknie, jak żywy. I pewnie jest to jedyny komplement, jaki padł kiedykolwiek pod adresem bohatera pogrzebu.
Hadrasko, druty do ręki i do dzieła. Pamiętam, że mój pierwszy szalik, można było postawić, tak ciasno go zrobiłam ;)
No nie!? Dołożyła Azarence? Idę,może gdzieś dadzą powtórkę
OdpowiedzUsuńpodziwiam zacięcie do szydełka, mnie odstrasza :) komin zapowiada się imponująco!
OdpowiedzUsuńW zasadzie to nie zastanawiam się na co wybrać: szydełko czy druty, ale rzeczywiście częściej ostatnimi czasy wybieram szydełko. Nie mam pomysłu na wykończenie komina, ale mogę się jeszcze namyślać przez cztery rzędy ;)
Usuńkomin prima sort, że tak powiem. A tych kryminałów przeczytałam dawno temu bardzo dużo. Teraz takich już nie ma, a szkoda. A gdzie go zdobyłaś ?
OdpowiedzUsuńLubię tę serię, podczytuje także Klub Srebrnego Klucza albo serię z Jamnikiem. Zazwyczaj kupuję na allegro, choć czasem są w tragicznym stanie. Warto popytać w bibliotekach.
Usuńkomin jeszcze nieukończony, ale myslę, że do przyszłej środy zrobię.
Podziwiam cierpliwość, bo sama większe formy raczej na drutach wolę robić.
OdpowiedzUsuńOkładka świetna :)
Na szydełku szybciej przybywa, jeden rządek to od razu minimum jeden centymetr ;)
UsuńWow, piękny komin, ale to prawda, że szydełkując(a w moim przypadku na drutach także robiąc) trzeba liczyć i uważać...
OdpowiedzUsuńAnka
Szczególnie, gdy wzór jakiś fantazyjny. Parę razy się potknęłam. ;)
UsuńO tak, oglądanie i dzierganie u mnie często kończy się pruciem. A bo się zagapię i zrobię rząd za dużo:). Na szczęście nie mam telewizji więc nie mylę się aaaaż tak często (okazjonalnie:))
OdpowiedzUsuńKomin w pięknym kolorze i muszę pożyczyć, żeby zima jednak nie trwała długo bo zimna to ja nie lubię. Pozdrawiam:)
Zapowiadają coś około minus 30, w tej chwili tylko minus 14,5 ;) , ale zawszeć to jakaś zima ;)
UsuńJa tak mam jak robię i gadam z koleżankami:))) Sasankę swego czasu uwielbiałam ale chyba całą przerobiłam, szkoda, że już jej nie ma w sprzedaży. Komin na pewno będzie widoczny bo nietypowy (szydełkowy) a i kolor zacny. Stare kryminały uwielbiam i mam ich całkiem sporo, zarówno te z kluczykiem jak i z jamnikiem. Tego akurat nie czytałam. Ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKolor, to powiedziałabym - oczotrzepny. ;) Lubie te stare polskie kryminały, może nie ze względu na akcję, a a tło. Można się dowiedzieć, że w kioskach ruch można było dostać pastę do prania Komfort, wodę brzozową, a pijało się wysokoprocentowego Krakusa, a pisało się na "komputerze" bez monitora ;)
OdpowiedzUsuńMała Mania na widok zabytkowego aparatu telefonicznego z przyciskami do wybierania numerów powiedziała: Ooo, komputer.