środa, 4 sierpnia 2010

Wakacyjny dziennik pokładowy - pięć

Czytanie – rozpasanie
Tak jak w robótkach, tak i w książkach – zaczętych mnóstwo. Nic nie poradzę, nawyk czytania kilku książek naraz pozostał mi z dzieciństwa, kiedy ojciec zabierał mnie i mojemu bratu książki, kiedy zorientował się, że czytamy do późna w nocy. W zapasie mieliśmy kolejne – skrzętnie ukryte, dzięki czemu czytaliśmy bez końca. I tak pozostało mi czytanie kilku książek naraz. Dziś pod ręką leży pięć – ostatniej piątej nie miałam zamiaru zaczynać, ale dziecię przywiozło, bo drugie dziecię zapominalskie. Czytam więc, bo chcę zdążyć, zanim właściciel się zgłosi po odbiór. To „Biała gorączka” Jacka Hugo-Badera. W żadnym wypadku nie jest to książka rozrywkowa – reportaż o współczesnej Rosji.
Czytam i zdumiewam się nad ludzkim losem: strasznym, brudnym, głodnym, niesprawiedliwym, brutalnym. Ale czy w poszukiwaniu nieszczęścia trzeba penetrować Rosję? Może trzeba, bo kraj to pełen rażących kontrastów. Porażającej biedy i bogactwa nie do ogarnięcia.

  Dokupiłam w Biedronce "Blondynkę u szamana" i "Blondynkę w dżungli" , wczoraj siłą odciągnięto mnie od stoiska książkowego na bazarze :-(

Naprawa kota – 3.08.10
Potrwa około tygodnia, samo nie chciało przejść, a na grzbiecie gula wielkości renklody. Na golenie grzbietu w celu poczynienia poprzez USG rozeznania krwiak to czy ropień, się nie zgodziłam. Kocisko po chaszczach biega, więc goły grzbiet narażony byłby na dalsze urazy. Zatem otrzymał dwie dawki na obie przypadłości i przez tydzień prochy. Nie mogę codziennie jeździć do naprawiacza kotów, bo korki przeogromne – w najbliższym mieście i przed rozkopali co się dało. Kot w samochodzie z paszczycą otwartą z duchoty wygląda okropnie. Nie chcę go narażać na takie przejścia, a i mnie trochę komfortu psychicznego też się należy. Leczymy zatem przypadłość owijając pigułę w surowy filecik z kurczaka. Tymon się cieszy, bo „smaczno”, a ja że bezboleśnie aplikuję kotu to co trzeba. I na efekty czekamy z niecierpliwością.

O zakładkach raz jeszcze
Widziałam komentarze pod moim postem, ale zanim dotarłam do Agaty , by zerknąć, co u niej w zakładkach piszczy, łącze padło. Zapewniam, że dotrę tam, kiedy wrócę do domu.
Posty piszę w wordzie, a potem szybciutko wklejam. Czasem zdążę, czasem nie.
Często teksty czekają sobie kilka dni, aż uda mi się złapać kontakt ze światem. Są to uroki życia wiejskiego – coś za coś. O wejściach na jakiekolwiek strony mogę pomarzyć, jest to loteria – trafił nie trafił, ale próbuję.

3 komentarze:

  1. Na zdjęciu nr 2 udało mi się dostrzec tytuły, które mam u siebie...też czytam kilka książek na raz - pokłosie studiów polonistycznych, kiedy na literaturę trzeba było "przemielić" z 200 sztuk...a gdy byłam dzieckiem, tato wykręcał korki, by w domu nie było prądu...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ręce mi się same wyciągają do tych książek :D. Ja nie umiem czytać kilku książek na raz, skupiam się tylko i wyłącznie na jednej.
    Dla kotka życzę duuuużo zdrówką i szybkiego powrotu do formy :). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Kciuki za Tymona.

    Znam ból bycia odciągniętą od stoiska z książkami :)

    OdpowiedzUsuń