Wszyscy się rozjechali, zostałam sama. W zasadzie z Tymonem, ale i ten przepadł gdzieś w chaszczach. I ja się przez chaszcze przedzieram. W pewnym sensie, bo przez jelinkową powieść. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale nie przypuszczałam, że to literacki sport ekstremalny. Mam nadzieję, że przetrwam.
W piątek byłam na jarmarku kresowym, ale jakoś marnawy był, zakończyło się rekonesansem po mieście - knajpa i woda z cytryną, księgarnia i "trylogia" Katarzyny Enerlich. Potem doczytałam na forum, że marnośc i lipa, ale w końcu jak nie znać twórczości mazurskiej pisarki, która tuż za miedzą. Jak poczytam - opowiem.
Nowy nabytek - książki autorstwa Katarzyny Enerlich z Mrągowa.
Pada, Tymon przysiadłszy na ogonie, cierpliwie czeka na zmianę pogody (przed zapadnięciem w chaszcze)
I jeszcze ku pamięci KAWA NA ZIMNO od szmatki łatki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz