piątek, 11 grudnia 2009

Truscaveczce wyjaśniam...

W domu moim od czasów rozgadywania sie najstarszego dziecięcia funkcjonują wyrazy :
ruskawki, gabędzie, filonki i piekaczki czyli truskawki, łabędzie (to łatwe ) i uwaga: tulipany i rzodkiewki. W słowniku słów takich "niet" i oczywiście rozumiem niepokój Truskaveczki. Więc spieszę uspokoić - nic się nie bój. :-)) Ruskaweczka to bardzo sympatyczny wyraz.

Wiem, wiem, że najlepiej się upewnić, bo jak opowiadała pewna sędzina, w sądzie odbyła się sprawa, gdzie pewna pani pozwała do sądu drugą pewną panią za obelgę. Pozwana śmiała rzec, a raczej wykrzyczeć do poszkodowanej: Ty Brahmaputro!
Już nie wspomnę o prelegencie, który nadużywał słowa "abstrahuje". Po odczycie prelegenta pobito. Mało tego, oprawcy odgrażali się, że prelegent dostanie raz jeszcze, kiedy tylko dowiedzą się, co znaczy "abstra".

Wracając do dziecięcia - długo milczało, ale kiedy zaczęło komunikować się ze światem werbalnie - pierwsze słowa, jakie padły z ust dziecięcia były: kra-kra, brama i plama. Nadmieniam, że "R" brzmiało nieskazitelnie, więc kiedy otoczenie zachwycało się tą nienaganną wymową - dziecko, by zabłysnąć, dorzucało jeszcze jeden wyraz, którego tu nie wymienię, bo jeszcze nie ma 22giej :-))

W każdym razie do dziś po sklepach się pilnuję, by nie rzec: pół kilo ruskawek, proszę. Ale nadal dokarmiam gabędzie i uwielbiam filonki. Za piekaczkami nie przepadam, bo w marketach oklapnięte jakieś.

2 komentarze:

  1. Aaaaaaaaaaa, rozumiem :) Ja też smażę naleśniki na Fatelni i smaruję Mutellą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. OOO, a jak myślałam że gabędzie to gałęzie.
    Do tego dodam, że na stopy wkłada się pacidy (skarpetki) a zimą japsotki
    (rajstopy) Latem latają bidady (biedronki) i hapanda (helikopter)

    OdpowiedzUsuń