czwartek, 10 grudnia 2009

...brazylijski serial nie cieszy mnie jak kiedyś...












Na stres czyli pospolity "dół" najlepsza jest praca, a jeszcze jak uwieńczona obżarstwem - to już pełnia szczęścia i o tak banalnych sprawach jak"dół" - zapomina się. Wczoraj usiłowałam uleczyć się słodkościami tylko. Wrąbałam karton ptasiego mleczka, ale tylko żałość mnie dopadła z powodu własnej głupoty. Na to ptasie mleczko natchnął mnie wpis Truskaveczki na blogu - ja autorkę nazywać będę Ruskavką, kiedyś to wyjaśnię. Zatem postanowiłam dziś z dołu wyleźć przy pomocy roboty i słodkości. Wzięłam się za pieczenie babeczek - muffinami zwanych. Podpatrzyłam u Agnieszki tej od Grzesia, ona podpatrzyła TU.
Zrobiłam !!! Po blachę poleciałam o 17tej na drugi koniec miasta(jakie to miasto, dwie ulice na krzyż), bo do 18tej sklep, potem jeszcze szukałam papierków muffinowych, w końcu w domu się okazało, że nie mam rodzynek. Upiekłam bez, a jak upiekłam to mi się przypomniało, że miałam kandyzowanego ananasa. No cóż - bez rozpusty - babeczki i tak cud-miód.


2 komentarze:

  1. piękne te babeczki! jak człowiek głodny to nawet zapach przez monitor czuje :D. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ja się mogę chociaż dowiedzieć, czy to pochwała, czy obelga? :)

    OdpowiedzUsuń