Może nie tak dokładnie jak w tytule, ale coś w tym jest. Namiar na kotlety miałam dać zaraz po świętach, ale czas leci jak szalony, a ja niekoniecznie skora do pisania. Przynajmniej ostatnimi czasy - blok czytelniczy odłogiem leży.
No więc najpierw te kotlety (zbyt późno - niestety ) To dobry pomysł na niezjedzone malowane jaja. Miałam ich trochę, brania w tym roku specjalnie nie miały, ale jak co roku chroniłam je przed zepsuciem, zamykając w lodówce, kiedy tylko kończyło się biesiadowanie. Po świętach, za namową dziecięcia, które przepis z blogu Strawberries from Poland stosuje z powodzeniem, kotlety zrobiłam i ja. Co się będę rozwodzić - pycha. Maszynki do mielenia mięsa nie używałam, wystarczył widelec, którym rozgniotłam jaja i namoczoną bułkę. Mycia mniej. Fotki moje mniej urocze niż na wspomnianym blogu, ale ja zawsze na łapu capu pstrykam nie zastanawiając się nad efektem. Blog polecam, jest co oglądać.
Koty moje mają się dobrze, w czasie Świąt, choć ludzi trochę się przewalało, one na dużym luzie. Szczególnie Rysia. Pierwszy raz, od kiedy jest u mnie ( prawie trzy lata ), posypia na plecach, brzuszkiem do góry. Widać czuje się pewnie.
I clou dzisiejszego wpisu: czytane - dziergane czyli ja zarobiona ( ha ha ).
Na drutach kamizelka. Ma być bez szaleństw, klasycznie. Robię "na wariata" czyli co wyjdzie. Nie mam głowy do obliczeń, przymierzam się do jednej z bluzek ( szeroka i długa ) w związku z tym oczka nabierałam trzy razy. Teraz mam wątpliwości, czy utrafiłam jak trzeba. Robię jednak dalej, najwyżej pruć będą, a to dla mnie nie nowina. Włóczka - zabytek z epoki radosnego komunizmu. Anilana w kolorze ecru. Wiem, mało wyszukana, ale do latania koło domu nada się. Muszę się wyzbyć zapasów, robię wielką czystkę; co się już nie nada - do kontenera.
No i trochę czytam. Pół miesiąca za mną, a ja przeczytałam jedną książkę ( zakładka - klik ). Teraz w czytaniu staroć, który miał wylądować bez czytania na pojemniku z makulaturę, ale otworzyłam i ... no właśnie, czytam. Nie pomyślałam, że mnie zainteresuje, a tu... proszę. Powróciłam też do słuchania audiobooka "Klasa". Mam nadzieję, że na dobre. I mam też nadzieję, że na dobre wróciłam do środowych spotkań.
Twoja Rysia wygląda jak siostra rodzona mojego Leona ;) tyle, że charakter on ma wyluzowany od samego początku. Piękny kolor kamizelki. Z tego co pamiętam to swego czasu trudno było nawet o anilane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla Leona. Kiedyś kupowało się jak leci. Mowy nie było o jakichkolwiek wyborach ;)
UsuńRysia jest przesłodka! Widać, że szczęśliwa i wyluzowana :) Miło, że wróciłaś do środowych spotkań - ja też się postaram :)
OdpowiedzUsuńStaraj się, kciuki trzymać będę ;)
Usuńkocur jest świetny :) a na czym słuchasz tego audioboka bo mnie wieża nie czyta a mam ze cztery i nie mam na czym odsłuchać :(
OdpowiedzUsuńPrzerzucam cd za pomocą komputera na mp3 i przez słuchawki na uszy. Możesz słuchać bezpośrednio z komputera albo telefonu.
UsuńJaki słodko kociak! Zakochałam się! Mój czarny Felicjan również :)
OdpowiedzUsuńDo czarnych kotów tez mam słabość. Mamy Gogola w rodzinie - wielkie czarne kocisko. Nieprzewidywalne. Głaski dla Felicjana.
Usuńświetny pomysł na kotlety i wykorzystanie jaj!
OdpowiedzUsuńZ anilany jeszcze niedawno dziergałam jakieś kwasraty czy coś takiego, a sama miałam w dzieciństwie kilka swetrów. Ile ja się tego naprzewijałam!!! ale przynajmniej lekko szło, bo była jeszcze taka inna włóczka - nie pamiętam nazwy(wiskoza?) która się "kleiła" i ją zwinąć w kłębki to był horror.
Kolor piękny Twojej kamizelki.
Pamiętam te wiskozę. Drapata strasznie ;)
Usuńkotlety z jajek bardzo lubię i chadzam specjalnie do baru mlecznego żeby je zjeść. rozumiem więc Twój zachwyt.
OdpowiedzUsuńJa też mam pełną półkę książek "staroci" , które maja ostatnią szansę zanim je oddam.
Zazdroszczę Ci tego baru. U mnie nie ma. A poszłabym na kaszę gryczaną ze skwarkami i kubkiem mleka ;)
UsuńZapraszam do Gdańska. Bar mleczny "Syrena" we Wrzeszczu. ul. Konopnickiej. Kiedy będziesz?
UsuńPopytam dzieci, kiedy mnie przyjmą na kwaterę ;)
UsuńKamizelka slicznie sie zapowiada, kotek po swietach widac, ze w formie. Narobilas mi smaku na kotlety, lece odpisac sobie przepis. Pozdrawiam serdecznie beata
OdpowiedzUsuńCholesterolu całe mnóstwo :D:D, ale w końcu nie codziennie się je jada.
UsuńZestawienie idealne smaczna przekąska, kot dzielna robótka i zacna książka :)
OdpowiedzUsuń;) Dziękuję, pozdrawiam ;)
UsuńDobry pomysł z tymi jajecznymi kotletami,ja też przymierzam się do kamizelki, ale wzór ze zdjęcia to mnie też czeka kilkakrotne nabieranie oczek,
OdpowiedzUsuńRozwalona kocizna jest... rozwalająca:) I słodka straszniście.
OdpowiedzUsuńA na widok kotletów zgłodniałam - o!
Jaka Rysia urocza i z jakim wdziękiem się rozkłada. Kotletów jajecznych nigdy nie jadłam.
OdpowiedzUsuńAle pyszności - i kotleciki i kotek! :D
OdpowiedzUsuńŚliczna kotka:) A sweterek zapowiada się ciekawie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńStare ma swój urok.
OdpowiedzUsuńoj, takie kontenerowe wloczki to chętnie przyjmę -do realizacji mojego projektu narzuty, szczególnie wlasnie wszelkie anilanki ;-) oczywiście za oplata ;-) Rysia wspaniala, widać, ze jest szczesliwa ;-) powodzenia w spontonie kamizelkowym! ;-)
OdpowiedzUsuńMój kot się tak wykłada ,żeby go głaskać. Stare książki też mogą być ciekawe. Moja córka(9 lat) czyta moją książkę, z czasów mojej podstawówki.
OdpowiedzUsuń