wtorek, 2 listopada 2010

Ekspiacja

Od pewnego czasu , że zacytuje klasyka, stosuję socjotechniki, które maja na celu zmylenie czytelnikow mojego bloga (chciałam rzec fanów, ale byłoby to nadużycie) - popatrzcie, jak ona pracuje!  Cóż więc z tą socjotecjhniką? Zamydlam zaglądającym tu oczy, jakoby życie robótkowe u mnie toczy się bezustannie - ledwo dycham machając drutami tudzież szydełkiem. W zasadzie macham, kończy się jednak na kilku machnięciach, bo co zacznę, to albo badziewne w moim przekonaniu, albo badziewne w przekonaniu innych. Muszę w końcu zmienić swoje złe nawyki, zaczynanie i rzucanie robótek, roztropnie je planować , doprowadzać rozpoczęte dzieło do końca - słowem jednym: walczyć ze słomianym zapałem, bo czuję do się absmak.
Sypię sobie głowę popiołem, walę sie w piersi i obiecuję poprawę.

Chociaż... nie jest aż tak leniwie, dziecięciu udłubałam szydełkiem rękawice , stanowiące uzupełnienie komina i bereto-czapki z listkami. Wygrzebałam tez z odchłani szafnej zaczęty sasankowy szal. Szal leżał chyba od ubiegłego sezonu - zakończyłam oczka i szal już w użyciu - nawet go lubię!
Rękawic nie pokażę, bo wyjechały, ale usilnie prosić będę o sesję  zdjęciową i może uproszę.

I to na tyle w moim włóczkowo-drutowo-szydełkowym kondominium. Mniemam, że w niedługim czasie czemś konkretnym się pochwalę :-))

Hmmm, coś mi sie wydaje, że powinnam mniej telewizji ogladać, a więcej np Grocholi albo innej Masłowskiej przyswajać...


2 komentarze:

  1. Ja poproszę o pokazanie Czytelnikom sasankowego szala :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w Ciebie wierzę.

    Kominy z poprzedniego wpisu są ekstra.

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń