Odkrycie epokowe, że środa jest tylko jedna. Środę od środy dzieli aż siedem dni. I co z tego wynika? Ano, że raz na siedem dni można coś na blogu skrobnąć. Nie skrobię, bo życie przygniata. Nie dłubię, bo mi się nie chce. Nie czytam, bo za dużo książek do czytania. Czasem coś dłubnę, bo wiadomo zimno i trzeba wspierać zwierzaki. Chwalę się, że kominy, które pokazywałam wcześniej zostały sprzedane. Na chwalebny cel. I dobrze. Miałam ich więcej nie robić, ale zrobiłam coś takie.
Komin wzbudza średnie zainteresowanie, chyba ze względu na swoją barwę. "Wściekłość i wrzask". Tak nazwałabym ten twór ( przepraszam Faulknera, że tytuł dzieła sprowadziłam do roli określnika plątaniny nitek ). To średnie zainteresowanie raczej niesłuszne, bo wściekłości świetnie się prezentują przy nijakich barwach zimowych okryć. Coś o tym wiem, bo noszę zamotaniec, w kolorze wściekłej czerwieni, którego nikt ode mnie nie chciał. Teraz chciałyby, bo twierdzą, że cudny. Nic z tego! Chcieć było wtedy, kiedy dawałam.
Mówiłam, że nie czytam? Mówiłam. "Emil" leży porzucony. Przyznam, że przesypiam stresy i niekoniecznie mam ochotę na czytanie. Czasem podczytuję "Zosię z ulicy Kociej" Agnieszki Tyszki, z ilustracjami Agaty Raczyńskiej. Nareszcie kupiłam pierwszy tom cyklu. Teksty zabawne, a rysunki jeszcze zabawniejsze.
Tu próbka.
Myszka nieżywa, niestety :(
Kiciuś, który zapewne dostarczył nowym mieszkańcom myszkę w prezencie.
I jeszcze jedno...
Najśmieszniejsze jest to, że dziś jest czwartek a nie środa. Zupełnie nie wiem, co się ze mną dzieje. Demencja? ;)
Najśmieszniejsze jest to, że dziś jest czwartek a nie środa. Zupełnie nie wiem, co się ze mną dzieje. Demencja? ;)
Podzielam Twój pogląd w kwestii kolorów, zwłaszcza zamotańców. Nie cierpię szarzyzny, fajnie jest, jak ludzie ubierają się w takie energetyczne kolory, szczególnie w tej ponurej porze roku. Jeśli ktoś nie ma odwagi, żeby przyodziać płaszcz w kolorze wściekłego cynobru czy neonowego kanarka, to dobrze jest sięgnąć przynajmniej po takie radosne barwy w akcesoriach takich jak szaliki, kominy, czapki itd.
OdpowiedzUsuńMało kolorowo na ulicach, więc ratunkiem mocne drobiazgi. Chce mi się czerwonej torby ;)
UsuńTo po prostu jesień i zniżka formy.
OdpowiedzUsuńOby ;)
UsuńJeśli chodzi o kolory na zimę, mam dokładnie takie samo zdanie-zimę trzeba jakoś zaczarować. Dziś szłam do pracy za młodą dziewczyną i jak ta głupia wpatrywałam się w jej różowy płaszczyk
OdpowiedzUsuńMnie kiedyś też zafascynował wściekły róż płaszczyka ;)
UsuńZależy komu i zależy do czego ma służyć ten komin. Ogólnie rzecz biorąc, do ładnej czerwieni nic nie mam, ale ubrań w takim kolorze nie posiadam. Sama nie wiem dlaczego?
OdpowiedzUsuńPoza tym dla mnie nie ważne, czy piszesz w czwartek, czy w środę, bo i tak przeczytam wszystko, co napiszesz.
Miło mi, że zaglądasz. Przy mojej niesystematyczności o fanów trudno :D
UsuńI ja czerwonych ciuchów unikam, a czerwony otulacz powstał w ramach mojej prywatnej akcji wykorzystywania zalegających włóczek "Co z tym fantem zrobić" ;)
Lubię czerń, ale dodatki zawsze mam kolorowe i odjazdowe - tak na przekór tym czerniom i szarościom widocznym na ulicach:)) Fajnie, że tamte kominy znalazły nabywców. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzerń i ja lubię. Bezpieczny kolor ;) Ale dodatki szalone niezbędne ;)
UsuńOj tam jaka demencja! ;) Po prostu zabiegana z Ciebie kobitka, ja też czasem tak mam, że nie wiem nawet nie tylko jaki jest dzień tygodnia, ale i jaki miesiąc :D
OdpowiedzUsuńA komin świetny! :D
O, dzięki. Nie ma to jak optymistyczny komentarz ;)
UsuńFantastyczny komin - masz w 100 % rację - świetnie pasuje do szaro-burych płaszczy czy kurtek :-)
OdpowiedzUsuńTo wszystko przez tą porę roku i tego się trzymajmy :-)
Pozdrawiam serdecznie.
"Teksty zabawne, a rysunki jeszcze zabawniejsze.
OdpowiedzUsuńTu próbka.
Myszka nieżywa, niestety :("
No faktycznie, zabawne :)))) Nie ma jak świetna recenzja :))))
Monotemo, to jesień tak działa i jej szarzyzna. człowiek się przyzwyczai, że po gorącym lecie musi być chłodniej i ciemniej, to i wena wróci :)
Komin jak dla mnie śliczny. Kocham czerwienie :)
pozdrawiam i tez tutaj zaglądam, choć nie piszę :)
Spod palców wyjęłaś mi stwierdzenie o nijakości barw zimowych okryć, choć w tym przypadku hipokrytką jestem, bo na przykład szarość uwielbiam, ale jednocześnie nie mam nic przeciwko ożywianiu jej rzucającymi się w oczy kolorami.
OdpowiedzUsuń