piątek, 19 lutego 2010

Ściereczki recyklingowe - czyli coś z niczego.


Staram się czyścić zapasy na bieżąco, ale nie zawsze mi to wychodzi. Dziś natknęłam się na zasłonę z dziecinnego pokoju. Zabytek, ma ponad 30 lat. Materiał miejscami odbarwiony, swoje odsłużył, ale dlaczego by nie spożytkować na szmatki-ściereczki-ręczniczki kuchenne? Pocięłam, wyszło tego 8 sztuk. Jestem na etapie fastrygowania, nie umiem szyć bez fastrygi. Trochę to czasu pochłania, ale to tylko iluzja. Znacznie więcej pochłania prucie, kiedy rąbek nierówny.  Ściereczki to preludium, wprawka do uszycia czegoś konkretnego. Szyć nie lubię, szczególnie na maszynie. Rzadko ją wyciągam z kąta, drobiazgi załatwiam ręcznie.   I oto mała rzecz a cieszy.                                                              








1 komentarz:

  1. Sciereczki super, tez nie cierpie szyc, jak bylam zmuszona szyc w przacy to sie pochorowalam i zawsze mowie ze z szycia to najlepiej mi przescieradlo wychodzi he, he ;-)

    OdpowiedzUsuń