Dalej dłubię bez jakichkolwiek planów. Włóczki z różnych źródeł - zachomikowane z dawnych lat, kupione - odłożone . Tym razem strzałka. Nie pierwsza i pewnie nie ostatnia, bo sympatycznie się to robi. Co jakiś czas wracam do tego wzoru. Szale zazwyczaj ląduję na jakichś aukcjach charytatywnych na rzecz zwierząt. Niewielkie z tego pieniądze, ale zawsze na kilka puszek karmy starczy.
Trochę danych technicznych: rozmiar -188 x 52 cm, włóczka Moher Special Ebruli 100g/550 m, zużyłam 130 g, druty - nie pamiętam, ale na pewno przynajmniej zbliżone do zalecanych czyli coś koło 4 mm.
Czytelniczo - marnie. Jakoś zapału do czytania brak, ale książki wciąż zamawiam, bo muszę mieć i już. Ostatnio zawładnęły mną rośliny, zaraziłam się od córki. Pod ręką książki fachowe, bo umiejętności u mnie żadne, więc muszę się doszkolić. Ostatnio poczytuję "Rośliny w domu" książka wylicytowana na aukcji u Justyny na rzecz zwierząt. Ciekawe, na ile mi tego zapału wystarczy i czy rośliny przetrwają ataki moich kotów, które bezpardonowo kopią w doniczkach i obgryzają liście. Więc wszystkie zieloności u mnie wysoko, choć nie zawsze to je chroni.
A co na drutach? Kolejna strzałka, tym razem róż i już. Zaczęłam wczoraj woeczorem. Nie wiem, co to za włóczka, na pewno bawełna. Włóczka pamięta zamierzchłe czasy, kiedy to towary przemycano z Germanii. Trochę to sztywne, ale myślę, że po praniu co nieco się obłaskawi :)
A zatem do zobaczenia. Mam nadzieję, że nie będzie to jesień 2021 roku :)