czwartek, 30 kwietnia 2015

Szydełkowanie, czytanie i 1% na organizacje pożytku publicznego

Jak zawsze spóźniona, ale ostatnio czasu nie starcza. Staram się, jak mogę, czas dzielić między potrzebujących  i na przyjemności już nie starcza. Najbardziej żal mi książek, które czekają na półce. "Gwiazda spadająca" dalej nie przeczytana, a pledzik dla Marysi w miejscu stoi. Nie mam zatem czym się pochwalić. Może książką,którą obdarowało mnie wydawnictwo. Opinie przychylne, więc zdecydowałam się na przeczytanie.

"Dopiero co urodziłam bliźnięta. Nie ma wody. Nie ma ogrzewania. Nie ma światła i nie ma jedzenia. Czy możemy przełożyć kwestię napletków chłopców na inny dzień?
Jest rok 1920, Berlin. Frieda Stengel, niemiecka Żydówka, rodzi Paulusa i Ottona. W Monachium – powstaje zbrodnicza NSDAP. Losy bliźniaków wydają się przesądzone. Jeden z chłopców trafia do szkoły kadr Wehrmachtu i SS, drugi walczy na froncie. W imię miłości do tej samej dziewczyny. Jeden kieruje się sercem, drugi – rozumem. Czy kłamstwo i zdrada to jedyna gwarancja przeżycia? Czy los można przekupić, a miłość jest ślepa?
Wojna się kończy, ale życie pisze najbardziej nieoczekiwane scenariusze dla tych co przeżyli. W brytyjskim Secret Service i komunistycznej Stasi.
Ben Elton oparł książkę na autentycznych losach swojej rodziny. Przenosi czytelników w najmroczniejsze czasy jakie przeżyła ludzkość. Poruszające."*



No i wczoraj zdążyłam, rzutem na taśmę, wypełnić pit i przekazać 1% podatku na zwierzaki z kętrzyńskiego TOZu. Rozliczam się poprzez e-deklaracje Ministerstwa Finansów. Wystarczy zainstalować program i reszta idzie jak po maśle. Nie polecam programów z innych stron, mają odgórnie wpisany KRS, który nie da się wykasować. Prawda, że ten jeden procent jest niewielki, ale najczęściej jest ostatnią deską ratunku dla potrzebujących. Polecam zatem stronę MF i jeszcze dziś można się na spokojnie rozliczyć i zdecydować, kogo chcesz wspomóc.

*Tekst z portalu Lubimy Czytać

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Koty blogują: Koty pani Gizeli

Koty blogują: Koty pani Gizeli: Na facebooku wydarzenie utworzone przez kętrzyński TOZ . Kiedy ostatni raz rozmawiałam z panią Gizelą, powiedziała: Kotów mam około trzydziestki, a w zasadzie to już ich nie liczę, ale kocham wszystkie.





Chcesz pomóc?

- nie kupuj zwierząt, adoptuj - zajrzyj na nasze OLX - klik w banerek (prawy margines ): Koty na OLX
- przekaż 1% podatku - KRS 0000154454 z dopiskiem o/Kętrzyn w rubryce: Cel szczegółowy 1%
- możesz też zrobić darowiznę na konto TOZ:
 nr konta:46934300050014017120000010
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Kętrzynie - z dopiskiem koty Gizeli, jeśli chcesz pomóc 
Jej zwierzakom.

piątek, 24 kwietnia 2015

czwartek, 23 kwietnia 2015

Nieustająco - pledzik!

Nieustająco pledzik i nieustająco spóźniony wpis środowy. Może najpierw o pledziku. Tym razem na zamówienie szczególne. Niedawno odwiedziła mnie Mała Marysia i zażyczyła sobie właśnie pledu: Chcę taki, jak ma Zosia. Taki z kotem. "Rózowy".

Pokazywałam jakiś czas temu moje zmagania z kocykiem-pledzikiem. Tym razem kocyk mniej pracochłonny, bo z przeznaczeniem dla lalki. Kocyk więc ma mieć wymiary 50cm x 50cm. Jestem już za połową, potem tylko aplikacja i oczekiwanie na akceptację.



 W czytaniu dalej "Spadająca Gwiazda". Jakoś marnie mi idzie, ale się uparłam. W międzyczasie eksperymentuję z "Jadłonomią". Tym razem smalec z fasoli. Niezły, tylko należy samemu ugotować fasolę i dodać białą cebulę. Dodałam czerwoną, bo nie chciało mi się biec do sklepu, no i czerwona cebula "puszcza farbę" mało estetyczną. Jednak zjeść się toto da, ale nie zalecam robić większych ilości. Ja robiłam ze szklanki suchej fasoli. Dziecię zrobiło większą ilość i smalczyk skisł. Lepiej więc nie ryzykować. U mnie stoi w lodówce trzeci dzień. Czy powinnam poczekać, by sprawdzić ile przetrwa?



Można zajrzeć na blog o tym samym tytule


Fasolowe smarowidło






środa, 15 kwietnia 2015

Kotlety, Rysia wyluzowana i ja zarobiona












Może nie tak dokładnie jak w tytule, ale coś w tym jest. Namiar na kotlety miałam dać zaraz po świętach, ale czas leci jak szalony, a ja niekoniecznie skora do pisania. Przynajmniej ostatnimi czasy - blok czytelniczy odłogiem leży.
No więc najpierw te kotlety (zbyt późno - niestety ) To dobry pomysł na niezjedzone malowane jaja. Miałam ich trochę, brania w tym roku specjalnie nie miały, ale jak co roku chroniłam je przed zepsuciem, zamykając w lodówce, kiedy tylko kończyło się biesiadowanie. Po świętach, za namową dziecięcia, które przepis z blogu Strawberries from Poland stosuje z powodzeniem, kotlety zrobiłam i ja. Co się będę rozwodzić - pycha. Maszynki do mielenia mięsa nie używałam, wystarczył widelec, którym rozgniotłam jaja i namoczoną bułkę. Mycia mniej. Fotki moje mniej urocze niż na wspomnianym blogu, ale ja zawsze na łapu capu pstrykam nie zastanawiając się nad efektem. Blog polecam, jest co oglądać.


Koty moje mają się dobrze, w czasie Świąt, choć ludzi trochę się przewalało, one na dużym luzie. Szczególnie Rysia. Pierwszy raz, od kiedy jest u mnie ( prawie trzy lata ), posypia na plecach, brzuszkiem do góry. Widać czuje się pewnie.


I clou dzisiejszego wpisu: czytane - dziergane czyli ja zarobiona ( ha ha ).
Na drutach kamizelka. Ma być bez szaleństw, klasycznie. Robię  "na wariata" czyli co wyjdzie. Nie mam głowy do obliczeń, przymierzam się do jednej z bluzek ( szeroka i długa ) w związku z tym oczka nabierałam trzy razy. Teraz mam wątpliwości, czy utrafiłam jak trzeba.  Robię jednak dalej, najwyżej pruć będą, a to dla mnie nie nowina. Włóczka - zabytek  z epoki radosnego komunizmu. Anilana w kolorze ecru. Wiem, mało wyszukana, ale do latania koło domu nada się. Muszę się wyzbyć zapasów, robię wielką czystkę; co się już nie nada - do kontenera.

No i trochę czytam. Pół miesiąca za mną, a ja przeczytałam jedną książkę  ( zakładka - klik ). Teraz w czytaniu staroć, który miał wylądować bez czytania na pojemniku z makulaturę, ale otworzyłam i ... no właśnie, czytam. Nie pomyślałam, że mnie zainteresuje, a tu... proszę. Powróciłam też do słuchania audiobooka "Klasa". Mam nadzieję, że na dobre. I mam też nadzieję, że na dobre wróciłam do środowych spotkań.



środa, 8 kwietnia 2015

Święta, święta i... znów środa



Dawno się nie udzielałam, więc pora pokazać się na forum środowym. Przyznam, że przez okres mojej niebytności niewiele się (u)działo. Najwięcej czasu zajmowały mi eksperymenty kulinarne. Część rodziny przeszła na wegetarianizm i trudno komuś takiemu serwować żurek z białą kiełbasą i pieczone szynki czy galaretki z wieprzową żelatyną. Więc na początek próba z agarem zakończona sukcesem, bo nie taki diabeł straszny. Wystarczy poczytać instrukcję obsługi tej roślinnej substancji żelującej, trochę inwencji własnej i galaretka jak się patrzy. 




Nie obeszło się bez smacznych lektur. Polecam książkę Marka Berdadyna "Odchudzająca książka kucharska: według diety strukturalnej". Tu wynalazłam bigos wegetariański z suszonymi pomidorami. Trawożercy byli zachwyceni. Na "po świętach" proponuję lekturę tegoż samego autora "Odchudzanie weekendowe". Przeglądałam, ale nie wiem, czy jestem w stanie przetrwać pół tygodnia na koktajlach.

I jeszcze jedna lektura, niekoniecznie kucharska, ale smakowita. Z niej to zaczerpnęłam przepis na sałatkę, która biła rekordy popularności podczas świat - sałatka prosta a smaczna. Składniki: torebka ryżu, ananas z puszki (plastry), por drobniutko pokrojony, ser Havarti i koniecznie hellmans babuni. Pierwsza porcja sałatki zniknęła w tajemniczych okolicznościach przed świętami. Trzeba było robić następną. Dokładny przepis na stronie 107 w książce Katarzyny Enerlich "Prowincja pełna marzeń" (wydawnictwo MG, rok wydania cop. 2009). Książka sympatyczna, ciepła i, jak rzekłam, smakowita. Książkę kupiłam wieki temu będąc na wakacjach w okolicach Mrągowa, gdzie toczy się akacja powieści. Polecam.

 I na koniec coś o robótkach ...
Czapka z ... lutego. Pompon zrobiony tuż przed świętami. Przyjazd dziecięcia mnie zmobilizował. Przyznam się, że czapa inspirowana projektem Tommy'ego Hilfigera.


Niby nic, a coś ;) Miłego dnia.