piątek, 9 listopada 2018

Kominy i rozkminy

Tak jakoś wpadłam na pomysł zrobienia kolorowego komina bez specjalnego rozkminiania. Wynalazłam wzorzec, podobne kolory i do roboty. Przesadziłam z obwodem, zamiast max 180 cm wyszło 200 cm. Niby nic, a robi różnicę


Komin wędruje na licytację na rzecz Azylu u Hani. Kto nie zna tego miejsca niech odszuka na FB, polubi i wspomoże. Niekoniecznie kominem, ale może ręcznikami papierowymi, karmą albo pomocą w sprzątaniu jak kto blisko.

No i polecam swoją Księgarnię Bezdomnego  Kota na FB.  Nowych książek masa. <3 p="">

środa, 26 września 2018

Powroty na blogowisko

Nie pamiętam, czy coś zrobiłam od marca? To był trudny dla mnie okres, zabrakło mi ochoty na jakiekolwiek poczynania. Dziś wracam powoli do pionu i myślę, że coś od czasu do czasu pokażę.
Czym mogę się w tym momencie pochwalić? Reaktywowałam na FB  Księgarnię Bezdomnego Kota, tym razem bez współpracy z organizacją, z którą rozeszły się moje drogi, robię to w pojedynkę. Wspieram zwierzaki z całej Polski, te którym akurat potrzebna jest pomoc. Nie chwalę się, a raczej reklamuję grupę. Przyznaję się, że zależy mi na jak największej ilości uczestników, tych czytających i kupujących. Po rozstaniu z organizacją zaczęłam praktycznie od zera. Wydawało mi się, że nie dam rady, ale jakoś to idzie. Zapraszam zatem.


Robótki?
Wiem, zrobiłam kolejny komin, który pojedzie do mojej córki do Gdańska.


Włóczka NAKO Arya Ebruli (86414) Fiolety z zielenią - 150 g
Druty okrągłe 4 mm/ 40 cm
Obwód 150 cm
Szerokość - 22 cm

poniedziałek, 5 marca 2018

Barwy wybitnie zimowe

Skończyłam komin, który jakoś specjalnie nieplanowany, jest już gotowy. Uwielbiam robić z włóczek, które jakiś czas przeleżały zapomniane w głębi szafy. Gromadzone w czasach, kiedy wszystko było cenną zdobyczą. Niedawno wygrzebałam stare akryle  w jaskrawych barwach i pomyślałam: Komin? A czemu by nie. Może nie będzie zbyt mocno grzał, ale na kurtkę, pod kaptur może być. Nie pozwoli, by wiatr hulał po szyi. Komin zatem już jest, długi, bo ma obwód około 170 cm i kolorowy. Powiedziałabym, że poraża kolorami. Barwy więc wybitnie zimowe, na poprawę nastroju.


W planach, a w zasadzie już w robocie, kolejny komin. Podoba mi się konstrukcja i prostota. Spokojnie mogę słuchać audiobooków, oglądać filmy. W słuchawkach dalej "Harda" Cherezińskiej.
Metodą tradycyjną męczę Lee Childa "Poziom śmierci". Nie potrafię powiedzieć, dlaczego "męczę", bo książka napisana lekko, dużo akcji, ciekawe postacie dające się lubić, ale i ostre sceny. Powieść ma wszystko, co kryminał mieć powinien, a czytanie ślimaczy mi się. Przyznam, że powieści sensacyjne lubię/lubiłam bardzo (?), ale teraz jakoś bliżej mi do biografii i historii. Gust mi się zmienił? 




czwartek, 15 lutego 2018

Eksperymenty

Próbuję eksperymentować ze sznurkiem bawełnianym. W zasadzie to eksperyment tylko dla mnie, bo świat dawno zaczął wytwarzać ze sznurka cuda-wianki: kosze, podkładki, pojemniczki wszelkiego autoramentu. Zobaczyłam wytwory na Owocach Szycia i przepadłam. Natychmiast chciałam mieć sznurek, ale jedyna porządna pasmanteria w moim mieście jakiś czas temu padła, więc zdana jestem na "dziuplę" , gdzie wszystko w mikro ilościach. Kiedy pytam o sznurek, słyszę pytanie: Ile metrów?
To już wiem, że muszę szukać w sklepach wirtualnych. W "dziupli" deklarują, że zamówią. Wiem, że będzie drogo, więc rezygnuję. Zamawiam  w necie, a tu klops. Mój numer telefonu, na który dostaję kody potwierdzające płatność, przez jakiś czas nieaktywny. Zamawiam z pobraniem i wychodzę, jak Zabłocki na mydle. Ale za to sznurek mam i dziś pierwsza akcja.


Foty kiepskie, bo moje narzędzie od dokumentowania w reklamacji. Kolor kociej podkładki - miętowy, przepiękny. Tu nie wiadomo, co to. Ale chyba jestem z podkładki zadowolona. Mam zamiar dać ją na jakiś bazarek na rzecz kotów. Mała rzecz, a może pomoże. I tak mi się to życie kręci. Kocio, robótkowo, bazarkowo i książkowo.
Udało mi się przeczytać "Hrabinę Cosel" Kraszewskiego. Niedawno ukazało się nowe wydanie (wydawnictwo MG). Czytałam z przyjemnością. Szkoda, że nie widać na horyzoncie dalszych części Trylogii Saskiej. A może będą? Książka starannie wydana, twarda oprawa. Aż miło się czyta. Ostatnie powieści autorstwa Kraszewskiego, jakie czytałam, to mocno sfatygowane egzemplarze, bo kto odważy się wydawać starocie? A jednak ktoś taki jest. Historię Anny Konstancji Hoym zna każdy, jeśli nie za sprawą powieści, to filmu z fantastyczną obsadą - Barańską i Dmochowskim. Mimo to książkę czyta się z ogromnym zainteresowaniem.
Piękna Anna, zwabiona podstępem, przybywa na dwór Augusta II. August się nudzi, potrzebuje nowej metresy. Z Anną łatwo nie będzie. Żąda pisemnej deklaracji, że w razie śmierci żony Augusta, to ona zostanie jego prawowitą żoną. August ulega, ale to właśnie, ta pisemna deklaracja, staje się przyczyną tragedii Anny. Powieść polecam, tym bardziej, że mamy ostatnio sezon na historyczne powieści. Zapewniam, że ta stara powieść nie odstaje jakością od tych napisanych współcześnie.


Nadal tkwię w historii. Słucham na Storytelu powieści Cherezińskiej "Harda" . To powieść o córce Mieszka I - Świętosławie. Słucham, choć książka papierowa na półce.  Słucham i poddłubuję komin-
 tubę. Jeszcze potrzebuję jakichś 30 cm do zakończenia. Myślę, że nim skończę słuchać "Hardą", skończę komin, a wtedy papierowe wydanie "Hardej" pojawi się w Księgarni Bezdomnego Kota


Już dziś zapraszam do buszowania po półkach Księgarni, bo jest w czym wybierać 



Do zobaczenia w Księgarni :)

niedziela, 7 stycznia 2018

Tailwind i Majorka

Sprawa ma się tak, że w dalszym ciągu tkwię w niemocy, która nie wiem skąd się bierze. Święta przebrnęłam z trudem i brudnymi oknami. Od trzech dni przeżywam konieczność zlikwidowania choinki. Pewnie długo będę przeżywać, aż choinkę przysypie kurz. Nawet kotom się znudziła.

Muszę się jednak pochwalić, że znajoma zmobilizowała mnie do robienia szala,, chusty... Jak zwał tak zwał w każdym razie jest to projekt Tailwind Clary Falk



Zaczęłam, ale dobór włóczki raczej kiepski. Ani grubość odpowiednia, ani porywający dobór kolorów. Może dalej będzie lepiej? Fotka robocza, bo chwaliłam się znajomej, że coś tam klecę.



No cóż, nawet pruć nie mam ochoty.
Do czytania staram się zmobilizować lekkimi lekturami, ale efekt żałosny. Od jakiegoś czasu męczę "Powrót na Majorkę" Książka lekka, dowcipna, wydawałoby się, że na dwa wieczory, ale tak jak w poprzedniej części "Rok na Majorce", wszystko mnie bawiło tym razem wszystko mnie drażni. Malkontent ze mnie. Pewnie to wina szaroburości za oknem, bo jak inaczej wyjaśnić ten stan ducha? Bo jeśli wakacyjna lektura nie pomaga, to co może pomóc?


wtorek, 2 stycznia 2018

Nie lubię świąt, lubię prezenty

Zazwyczaj rodzina mnie pyta: Jakie masz marzenia? To takie rodzinne pytanie, kiedy nie bardzo wiemy, co komu kupić. W zasadzie, to córka rejestruje w pamięci, kiedy zdarza mi się na zakupach powiedzieć: O fajne! Albo o czymś napomknę, że widziałam, ale szkoda mi było pieniędzy. Potem takie rzeczy znajduję pod choinką. Ostatnio nic takiego nie zarejestrowała ani córka, ani syn, więc zadano mi sakramentalne pytanie: Jakie masz marzenia? Na pierwszym miejscu zawsze u mnie książki, więc bez namysłu zrobiłam długą listę, by było z czego wybierać, bo niespodzianki mają swój niezaprzeczalny urok. I tak się jakoś złożyło, że z listy pod choinkę trafiły te tytuły, na których mi najbardziej zależało. Czasem myślę, że książek, które polegują sobie w moim mieszkaniu tu i ówdzie, przeczytać już pewnie nie zdążę. Jakoś nigdy nie uświadamiałam sobie, że życie ucieka, trzeba śmierci kogoś bliskiego, by zacząć odmierzać swój czas.



"Leningrad" kupiłam sobie tuż przed Świętami. Sama sobie też robię prezenty. A robótki? Leżą. 

I jeszcze na koniec zaproszenie do Księgarni Bezdomnego Kota