u maknety
W ubiegłym tygodniu obiecywałam porządki na półce "Teraz czytam". Częściowo zrobiłam, ale zupełnie bezsensownie. Wywaliłam z półki poradniki robótkowe i kucharskie, opasłe tomiki poezji, które podczytuję, bo nie można ich machnąć za jednym posiedzeniem. Nawet jeśli nie są opasłe. Teraz się zastanawiam, jak można przeczytać w całości np. "400 splotów na drutach", a na Lubimy Czytać, są trzy podstawowe półki:
Chcę przeczytać, Czytam, Przeczytałam. I takie "400 splotów" to co najwyżej mogę postawić na półce
Czytam, a czytać mogę do śmierci. Stąd było tych 17 czytanych jednocześnie książek. Ale nie tylko poradniki robiły zamęt. Zamiast czytać, co rozpoczęte, znów zaczęłam czytać nową książkę. Kupiłam książkę "Ułani, ułani" Grzegorza Cydzika na prezent bratu i mam cztery dni na przeczytanie 458 stron. Nie wiem, czy zdążę, ale czytam. Jako że czytanie i robótkowanie jednoczesne nie zawsze mi wychodzi, to tym razem powiedziałabym, że demonstrowanego w ubiegłym tygodniu szala przybyło niewiele - dokładnie dwa raporty, a jeszcze dokładniej - 48 rzędów na 100 oczkach. To liczenie pozostało mi po lekturze książki Jacka Getnera "Pan Przypadek i Celebryci", gdzie jeden z bohaterów Bolko przeliczał posiadane rolki papieru toaletowego na metry ( a miał tego pokaźny zapas) , metry na spożycie. Nie tylko to, liczył wszystko co policzalne i niepoliczalne. No więc mogę powiedzieć, że przerobiłam w tym tygodniu 4800 oczek. Niewiele, ale jednak coś, no i miałam okazję pochwalić się na FB, gdzie trwa akcja "Kończymy wspólnie nasze UFO-robótki". "Ufiki" wyciągam z szafy i kończę po kolei od chwili naszej zabawy z Maknetą, a zatem jestem i tak w peletonie. Szal to mój trzeci "ufik".
Książka, przyznam, rozczarowała mnie. Przeczytałam wprawdzie tylko 99 stron, więc może zbyt pochopnie oceniam. Autor był oficerem w 13. pułku ułanów wileńskich. Wspomnienia dotyczą nie tylko służby, ale i bardziej frywolnych zajęć rozrywkowych, co mnie raczej mało bawi. No, ale co komu. Ale byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie wspomniała o plusach. Są też interesujące fakty z życia ułanów. M.in. o tym, że ciągle klepali biedę, a wyposażenie ułana kosztowało majątek.
Ale to nie jedna moja książka w tym tygodniu. Skończyłam lekturę "Pana Przypadka i celebrytów" i ciekawej książki, która otrzymałam od Stowarzyszenia Szkoły Liderów. Książka ta zawiera dziesięć reportaży i nosi tytuł "Tutaj drzwi trzeba otwierać powoli". Nie bardzo miałam ochotę na lekturę, ale jak otworzyłam książkę, to przepadłam. Przeczytałam w dwa wieczory. Książka o społecznikach z różnych stron Polski, małych miasteczek, wsi, dla których sprawy najbliższego otoczenia nie są obojętne. Chyba najbardziej mnie ujął onkolog z Białegostoku - Paweł Grabowski, który wraz z batiuszką Jarosławem Szczerbaczem stworzył Domowe Hospicjum św. Proroka Eliasza. Takich ludzi, bezinteresownych poznajemy więcej. Nie mają lekko, nie zawsze popiera ich społeczność, wietrząc jakiś prywatny interes, ale oni prą do przodu, rozwiązują problemy, pomagają ludziom. Posłowie do książki napisała Sylwia Chutnik, jest w nim wszystko, o czym myślałam czytając książkę, z podziwem dla bohaterów tych opowieści.
Książkę koniecznie trzeba przeczytać, by poznać tych, którym się chce, którzy zawsze mają czas dla swojej społeczności. Książkę można pobrać bezpłatnie od 6 lutego w formie ebooka ( epub, mobi, pdf ) ze strony
drzwipowoli.pl.