czwartek, 27 lutego 2014

Ze środy na czwartek...














u maknety

Obsunęło mi się trochę. Może też i nie parłam do chwalenia się, bo i nie ma czym. Tkwię w tym samym - sweterek niebieski, sweterek rudy. Ze sweterkiem rudym wojuję nieustannie, ale jakoś się posuwa do przodu, choć stale dopadają mnie wątpliwości. Wspierana jednak Waszymi komentarzami do poprzedniego wpisu, za które serdecznie dziękuję, wiem, że dotrwam do końca. A przynajmniej taką mam nadzieję. Obejrzałam dziesiątki sweterków typu boxy i stwierdzam, że każdy inny, każdy na swój sposób urokliwy,
a wszystko zależy od inwencji twórczych. 

W czytaniu Szczygieł. Nie jest to jego pierwsza książka, którą czytam. Najpierw był "Gottland". Lubię literaturę czeską, więc szukam też książek o Czechach.  Polecam również  Kaczorowskiego "Praski elementarz".
Tak naprawdę to zakopałam się pod książkami. Dziś policzyłam miejsca w których utykam książki. Jest ich dwanaście, nie licząc tabletu i czytnika. Nie wiem, kiedy to przeczytam. Może kiedyś. Ten rok raczej kiepski pod względem czytelniczym, ale mam nadzieję na lepsze.

 Takie uładzone, bo na widoku
Jeszcze elementy dekoracyjne z Bożego Narodzenia


poniedziałek, 24 lutego 2014

Trzecie podejście

Podglądam, gdzie się da swetry-monstra i kiedy wydaje mi się, że wszystko wiem, w obliczu tego co na drutach, dopadają mnie wątpliwości. Jakieś to wielkie, choć wygląda na to, że u modelki swetrzysko ma szerokość dwa razy większą od obwodu jej bioder.
Jeszcze raz modelka.
Trzeci raz rozpoczęłam robótkę, decydując się na szerokość swetra 70 cm. Były próbki, wyliczenia po to tylko, by się nie sprawdzić. Robótka jakimś cudem osiągnęła szerokość 78 cm. Zaczynam  mieć wątpliwości, czy kiedykolwiek dzieło ukończę. To zły prognostyk. Powiadają do trzech razy sztuka, to będzie mój czwarty raz.
Efekty ostatniego podejścia.

Pionowo ułożony drut pokazuje 70 cm szerokości
Na fotce nie wygląda to na strasznie wielkie, ale jest wielkie


I niestety mało widoczna różnica między "ściągaczem" a resztą robótki
Użyte druty 2,5 mm i 4,5 mm

I nieodłączna Rysia zafascynowana plączącymi się nitkami

czwartek, 20 lutego 2014

Mam i ja..

Hiacynta przede wszystkim. Byłam pewna, że będzie różowy, a tu niestety zimny wrzos. Ale i tak się cieszę, bo pachnie w całym mieszkaniu. Kotom się nie podoba, omijają kwiatek szerokim łukiem, co do nich raczej niepodobne.

I jeszcze poranny bałagan. 

 Próbuję zrobić sweter-monstrum, którego fotkę prezentowałam wcześniej

Na pierwszym planie książka Szczygła "Zrób sobie raj". Wczoraj zaczęłam czytać, ale dziś wyciągnęłam biografię Broniewskiego. Miałam z tą biografię pewien kłopot. Kupiłam ebooka w jednej z wirtualnych księgarni, ebooka zrobiła inna wirtualna księgarnia. Książka nie dawała się czytać, błędów co niemiara . Choć książka naprawdę interesująca, sensacje przy niej wysiadają, błędy rozpraszały. Najpierw było śmiesznie, a potem to już wściekle. Wydawnictwo macierzyste papierowej wersji powiadomione o tym fakcie natychmiast podjęło działania. Dwie wirtualne księgarnie pośpieszyły z przeprosinami, książkę naprawiono, udostępniono mi nowy plik, a wydawnictwo Iskry pośpieszyło z prezentem - papierową wersją biografii. I tak stałam się właścicielką książki, która jest fantastyczną kroniką życia człowieka kontrowersyjnego, ale i tragicznego. Czytam więc po raz drugi, ale książkę mogę polecić już dziś, bowiem autor jest naprawdę fantastycznym biografem.( Broniewski. Miłość, wódka, polityka; Tuwim. Wylękniony bluźnierca; Brzechwa. Nie dla dzieci ).

Bez Rysi się nie obejdzie

środa, 19 lutego 2014

Środowe spotkania












u Maknety

Chyba najczęściej zajmuję się "olimpijską" chustą, chociaż już mogę stwierdzić, że przepadłam przed metą. Podejrzewałam od początku, że będę miała problemy. Nie zastosowałam się do opisu i stąd kłopoty. Włóczka cienka, nawet bardzo i do tego, ma się rozumieć, cienkie druty. Efekt jest taki, że chusta wyszła niewielka - 70 cm rozpiętości i 35 cm długości. Mogę oczywiście chustę powiększyć, ale liczba oczek na borderze byłaby nie do ogarnięcia. Zastanowię się, co z tym fantem zrobić, ale póki co, chustę dziergam, jeszcze przepisowe dwa rzędy oczek podnoszonych. Tymczasem zerkam też w telewizor. Biegi narciarskie z Justyną Kowalczyk i Sylwią Jaśkowiec. Polki zakwalifikowały się do finału.

Książkowo bez rewelacji, bo czytanie jakoś mi nie idzie. Skończyłam "Zimę" Stasiuka. Tu wrzuciłam parę słów na temat książki - 52 tygodnie czytania. Przedwczoraj dotarła do mnie książka z Wydawnictwa MG - drugi tom Prousta cyklu "W poszukiwaniu straconego czasu", a dziś pan listonosz doniósł "Zapach cedru" . Zamówiłam na allegro. Co czytać teraz będę, nie wiem. Im więcej książek, tym większy kłopot z wyborem. Dokupiłam też kolejną część Stiega Larssona, ale nie będę czytać, akurat pierwszą część Millenium czytałam, a nie mam ochoty na powtórkę. Będzie prezencik dla dziecięcia.


Oczywiście, nieodłącznie towarzyszy mi Rysia. Bardzo przyjemnie się śpi na świeżo rozłożonej serwetce w towarzystwie Stasiuka. Wczoraj bezpardonowo rozkładała mi się na książce, utrudniając czytanie. Ale nie powiem, żeby sprawiało mi to przykrość ;)

Jest i Krecia.Co jakiś czas wyłania się zza stołu patrolując teren. Nudno więc nie jest.


wtorek, 18 lutego 2014

Gabaryty potrzebne od zaraz

Taki sobie dziecię wypatrzyło wzór. Niby proste, ale nie mam pojęcia, jakie to powinno mieć gabaryty. Może ktoś gdzieś widział opis, a przynajmniej rysunek konstrukcji z wymiarami? Byłabym wdzięczna. Dodam, że chodzi o rozmiar M.


czwartek, 13 lutego 2014

Co się odwlecze...











u Maknety



Dziś  wpis w ramach środowych zmagań później niż zazwyczaj, ale czasem nie wszystko układa się tak jakby się chciało. Tydzień pracowity, zaganiany, ale robótkowo bogatszy. Kilka prac rozgrzebanych na stanie, ale każda z nich robiona w zależności od okoliczności. Chusta, kiedy nic mnie nie rozprasza, choć o to raczej trudno. Kiedy  rozkładam się z kłębkami na kanapie, do akcji wkracza kociczka Krecia, trąca mnie noskiem, wpija pazurki w moją rękę i domaga się uwagi. Delikatnie odstawiana na bok, obrażona odchodzi ciągnąc za sobą cieniutką nitkę od robótki przyczepioną do łapki. Porzucam chustę, by czym prędzej wyplątać kota  z nitek i uratować chustę przed pruciem. Za chwilę kot powraca i wszystko rozpoczyna się od nowa.
Chusta sprzed paru dni, ale niewiele jej przybyło

Druga robótka to mitenki, te z wyzwania na zaprzyjaźnionym blogu. Wbrew pozorom daje się je łatwo robić, choć robótka na pięciu drutach. Robótka mała, więc daje się bez problemu spakować do torebki, kiedy bladym świtem pędzę jako domowe pogotowie opiekuńcze do małej Marysi. Jest chora i nie może iść do przedszkola. Oszukuję się, że trochę podłubię, ale kiedy wyciągam robótkę słyszę: Nie rób tego, baw się. Noszę ze sobą też książkę. To "Zima" Andrzeja Stasiuka. Oczywiście też ze względu na gabaryty. Książeczka niewielka, do torebki akurat i też nie daje się czytać przy Marysi. Ale noszę, bo może jednak uda się ... Nie daje się, więc podczytuję przed snem. To piękna nostalgiczna proza.

Potrzeba matką wynalazków - spinacz biurowy w roli agrafki dziewiarskiej

I robótka trzecia. Sweterek robiony od góry. Jestem poza punktem newralgicznym i teraz już robię prosto i bezmyślnie, a więc robótka doskonała na oglądanie zmagań olimpijskich, szczególnie kiedy startują Polacy. Jakiś czas temu dziecię wyraziło swój zachwyt na widok sweterka, więc nic nikomu nie mówiąc, zaczęłam robić. Ciekawe, czy się spodoba, bo sweterek workowaty, a dziecię woli bliżej ciała.


Sweterek z forbana


Dodam tylko, że teraz ani na krok nie odstępuje mnie Rysia. Drepce po klawiaturze, to się na niej rozsiada. Interesuje ją kabel od zasilacza, daje się go podgryzać, trącać łapą ( oooo, wypadło ). Od czasu do czasu macha mi po nosie ogonem. Kłaczki kocie unoszą się się w powietrzu, łaskoczą w nos, osiadają na rzęsach. Kicham, trę oczy i stwierdzam, że... bez kotów nie da się żyć.

Zmykam. Do roli domowego pogotowia opiekuńczego, dziś nieco później popędzę przez miasto wypełnione stwardniałym od mrozu powietrzem.*  Wprawdzie tylko minus jeden, ale zawsze mróz.

----------
* zapożyczone od Stasiuka

poniedziałek, 10 lutego 2014

Moje olimpijskie zmagania

Morning Mist Shawl powoli posuwa się do przodu. Podglądam Maknetę i staram się cokolwiek zrobić. Włóczka cienka, druty też, więc zdaję sobie sprawę, że będę musiała zrobić więcej rzędów niż jest w projekcie autorskim. Na blogu  Drobiagi Maknety można znaleźć rozpiskę wzoru do rzędu 32. Podglądając fotkę autorki, zrobiłam tyle, ile pokazuje fotka. Wzór okazał się niezbyt trudny, oczywiście przy pomocy Maknety. Nie miałam pojęcia, jak dodać oczko pochylone w prawo lub pochylone w lewo. Dodawałam po swojemu - z dodatkowym ażurem. Sprułam, zrobiłam raz jeszcze i oto wynik.

Z lenistwa nie użyłam markerów, nie chciało mi się szukać i przyznam, że parę razy wpadłam w panikę, szczególnie na początku robótki. Więc lepiej się zmobilizować, wygrzebać markety lub przynajmniej kolorowe nitki, by nie stresować się niepotrzebnie.


niedziela, 9 lutego 2014

Mitenki

U Maknety dzieje się jak zawsze. Tym razem zabawa z mitenkami. Takich, jakie prezentuje na blogu autorka - nowy wzór, nie zrobię, ale wymyśliłam sobie najprostsze - ścieg francuski, na drutach skarpetkowych - bambusy, 4 mm.
Użyłam włóczki Rosi Chic - 50 g/100 m; skład - 80% polyacryl, 20% wełna. Mam nadzieję, że włóczki starczy, bo pozostał mi tylko jeden motek. Jeśli wystarczy będę miała komin, czapkę i mitenki w jednym kolorze, choć komplety, to teraz obciach. Panie stylistki przestrzegają przed kompletowaniem jednobarwnych zestawów.




 Na drutach mam 32 oczka, jeszcze dwa rzędy i będę musiała odłożyć oczka na kciuk. Bardzo fajnie robi się na okrągło ściegiem francuskim, bo oczka same się odwracają, i nie trzeba kombinować, jak przerobić oczko, by nie było skręcone. 
Dla początkujących polecam prosty wzór na mitenki, który można znaleźć na blogu u Maknety - Pierwsze mitenki , wykonać je i wziąć udział w zabawie.

sobota, 8 lutego 2014

Pozamiatane... ale wiele emocji przed nami



Wszyscy pragniemy zwycięstw Polaków jak kania dżdżu. Porażki nas rozczarowują. Dziś wystartowała Justyna Kowalczyk, była czołówce, ale przydarzył się jej niefortunny upadek i ukończyła bieg łączony na szóstym miejscu. Nie powiem, że skakałam z radości, ale stwierdziłam, że być w czołówce to i tak dokonanie nie lada.  Pięknie biegła Charlotte Kalla, pięknie pokonała ją Marit Bjoergen.
Dlaczego taki tytuł wpisu? Po biegu  jeden z komentatorów powiedział: Justyna pobiegła zachowawczo.
Rozumiem, że rozczarowanie, ale wiele emocji przed nami i miło by było, gdyby "panowie komentatorowie" powstrzymali się w utyskiwaniach.

Ale i ja rozpoczęłam olimpijskie zmagania z  Maknetą we wspólnym dzierganiu Morning Mist Shawl
Jak pójdzie, zobaczymy, bo jak zwykle nie do końca stosuję się do opisu, zastosowałam cienkie druty. Może jeszcze spróbuję na grubszych? A oto pierwszy chuściany etap w moim wykonaniu. Tu szczegóły i zasady zabawy

8 rzędów
24 rzędy

środa, 5 lutego 2014

Ułani, ułani czyli środa przed nami












u maknety

W ubiegłym tygodniu obiecywałam porządki  na półce "Teraz czytam". Częściowo zrobiłam, ale zupełnie bezsensownie. Wywaliłam z półki poradniki robótkowe i kucharskie, opasłe tomiki poezji, które podczytuję, bo nie można ich machnąć za jednym posiedzeniem. Nawet jeśli nie są opasłe. Teraz się zastanawiam, jak można przeczytać w całości np. "400 splotów na drutach", a na Lubimy Czytać, są trzy podstawowe półki: Chcę przeczytać, Czytam, Przeczytałam. I takie "400 splotów" to co najwyżej mogę postawić na półce Czytam, a czytać mogę do śmierci. Stąd było tych 17 czytanych jednocześnie książek. Ale nie tylko poradniki robiły zamęt. Zamiast czytać, co rozpoczęte, znów zaczęłam czytać nową książkę. Kupiłam książkę "Ułani, ułani" Grzegorza Cydzika na prezent bratu i mam cztery dni na przeczytanie 458 stron. Nie wiem, czy zdążę, ale czytam. Jako że czytanie  i robótkowanie jednoczesne nie zawsze mi wychodzi, to tym razem powiedziałabym, że demonstrowanego w ubiegłym tygodniu szala przybyło niewiele - dokładnie dwa raporty, a jeszcze dokładniej - 48 rzędów na 100 oczkach. To liczenie pozostało mi po lekturze książki Jacka Getnera "Pan Przypadek i Celebryci", gdzie jeden z bohaterów Bolko przeliczał posiadane rolki papieru toaletowego na metry ( a miał tego pokaźny zapas) , metry na spożycie. Nie tylko to, liczył wszystko co policzalne i niepoliczalne. No więc mogę powiedzieć, że przerobiłam w tym tygodniu 4800 oczek. Niewiele, ale jednak coś, no i miałam okazję pochwalić się na FB, gdzie trwa akcja "Kończymy wspólnie nasze UFO-robótki". "Ufiki" wyciągam z szafy i kończę po kolei od chwili naszej zabawy z Maknetą, a zatem jestem i tak w peletonie. Szal to mój trzeci "ufik".

Książka, przyznam, rozczarowała mnie. Przeczytałam wprawdzie tylko 99 stron, więc może zbyt pochopnie oceniam. Autor był oficerem w 13. pułku ułanów wileńskich.  Wspomnienia dotyczą nie tylko służby, ale i bardziej frywolnych zajęć rozrywkowych, co mnie raczej mało bawi. No, ale co komu. Ale byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie wspomniała o plusach. Są też interesujące fakty z życia ułanów. M.in. o tym, że ciągle klepali biedę, a wyposażenie ułana kosztowało majątek.

Ale to nie jedna moja książka w tym tygodniu. Skończyłam lekturę "Pana Przypadka i celebrytów" i ciekawej książki, która otrzymałam od Stowarzyszenia Szkoły Liderów. Książka ta zawiera dziesięć reportaży i nosi tytuł "Tutaj drzwi trzeba otwierać powoli". Nie bardzo miałam ochotę na lekturę, ale jak otworzyłam książkę, to przepadłam. Przeczytałam w dwa wieczory. Książka o społecznikach z różnych stron Polski, małych miasteczek, wsi, dla których sprawy najbliższego otoczenia nie są obojętne. Chyba najbardziej mnie ujął onkolog z Białegostoku - Paweł Grabowski, który wraz z batiuszką Jarosławem Szczerbaczem stworzył  Domowe Hospicjum św. Proroka Eliasza. Takich ludzi, bezinteresownych poznajemy więcej. Nie mają lekko, nie zawsze popiera ich społeczność, wietrząc jakiś prywatny interes, ale oni prą do przodu, rozwiązują problemy, pomagają ludziom. Posłowie do książki napisała Sylwia Chutnik, jest w nim wszystko, o czym myślałam czytając książkę, z podziwem dla bohaterów tych opowieści.

Książkę koniecznie trzeba przeczytać, by poznać tych, którym się chce, którzy zawsze mają czas dla swojej społeczności. Książkę można pobrać bezpłatnie od 6 lutego w formie ebooka ( epub, mobi, pdf ) ze strony drzwipowoli.pl.

niedziela, 2 lutego 2014

Z robótkowej półki - Heidi Fuchs, Maria Natter "Robótki szydełkowe"

Heidi Fuchs, Maria Netter
Robótki szydełkowe
Agencja Wydawnicza Jerzy Mostowski
Rok wydania cop 2003
ISBN 83-86848-58-8


Książkę tę z grubsza prezentowałam z okazji podejmowania kolejnego wyzwania środowego z Maknetę.  Prezentowałam komin i wzór z książki,  na podstawie którego dzieło powstało. Przyznam, że to jedna z moich najbardziej ulubionych książek, choć przyznam, że wykresy graficzne nie podobają mi się. Za to inspiracji w książce cała masa. Marzą mi się ściereczki kuchenne wykończone szydełkowa koronką. To na cześć mojej babki Bronisławy, która sama tkała płótno i własnoręcznie robiła koronki. Jedną taką ściereczkę mam , a raczej jest to ręcznik. Służy w mojej kuchni jako dekoracja, dekoracja z której jestem bardzo dumna.
Ale miało być o książce.
Książkę kupowałam dwa razy. Pierwszy egzemplarz zalałam sokiem, a że nie lubię zniszczonych książek, natychmiast kupiłam drugi . Akurat wpadła do mnie koleżanka, też robótkująca, i zalaną książkę przygarnęła. Twierdzi, że jej to zalanie nie przeszkadza. Cieszę się z tego powodu, bo zamierzałam książkę
 z żalem  - wyrzucić.
Książka o szydełkowaniu - dla każdego. Dla początkujących i zaawansowanych. Przygoda z szydełkowaniem rozpoczyna się od wyboru szydełka, poprzez podstawy szydełkowania, wzory mniej i bardziej skomplikowane,  po wyższą szkołę jazdy, czyli ażury flandryjskie i irlandzkie. Z tej książki, muszę przyznać, sporo korzystałam, bo nie tylko służy nauce, ale jest inspiracją.
Książkę polecam. Starannie wydana, piękne fotografie, szczegółowo opracowane gotowe wzory, czytelne wykresy graficzne.

babciny ręcznik

na dzień dobry bardzo rozbudowany spis treści i szydełka

plany - w ślady babci Bronisławy

wzory irlandzkie

wzory flandryjskie