Wczoraj jakoś wyjątkowo udany dzień. Wszystko układało się jak po maśle, choć latania sporo. Czekania jeszcze więcej, a cierpliwości... najwięcej.
Przede wszystkim bladym świtem udało mi się uruchomić aparat. Tak po prostu - pstryk i zadziałał. A już miałam się wybrać, by obejrzeć jakiś nowy. Jestem w gorącej wodzie kąpana. Zdążyłam zamówić nowy kabelek do ładowarki, okazuje się, że całkiem niepotrzebnie.
Potem wizyta z "mamutem" w pracowni aparatów słuchowych. Choć blisko, jeździmy taksówką, bo blisko nie dla każdego. Wspinanie się po schodach, odpoczywanie w połowie wspinaczki. Dlaczego takie przybytki nie są parterowe? Potem godziny spędzone na badaniu słuchu. Widzę u mamy rozkojarzenie, zmęczenie. Wszystko bardzo dobrze - powtarza. Dzisiaj wyjątkowo brak zniecierpliwienia i u niej, i u mnie. A bywa ostro. Widzę, że jest zadowolona.
I jeszcze zakupy, leki, porozkładanie wora upranych rzeczy, które piorę u siebie. Mama lubi zaglądać do środka bębna podczas prania, a wtedy litry wody z proszkiem zalewają łazienkę. Choć stale powtarzałam: Nie wolno otwierać pralki podczas prania. Nie otwieram - odpowiada ze stoickim spokojem, brodząc w wodzie.
Na szczęście bywają dni lepsze i gorsze. Jeszcze...
A w domu - ulubiony tenis i ulubiony tenisista Novak Djokovic, mecz, który przesypiam. Budzi mnie dopiero wizyta dziecięcia ( g. 18 ), właśnie skończył pracę. Życzenia i kwiatki na Dzień Matki. Śpieszy się. W domu czekają trzy dziewczyny, w imieniu tych mniejszych musi kupić jakiś drobiazg tej większej i dziś najważniejszej...
W skrzynce kartka z życzeniami - z Gdańska. Dzięki dzieciory!
Wieczorem trochę czytam. "Dwaj bracia". Jakoś nieskładnie mi idzie. W międzyczasie, brzydko mówiąc, zaliczam "Obcego..." i pierwszą część "Sagi o Ludziach Lodu" Tak jak "Obcy przyszedł na farmę" to książka doskonała, tak w związku z sagą mam mieszane uczucia. Kupować nie będę, ale rozejrzę się, może da się to wypożyczyć?
Dalej uprawiam dzierganie synchroniczne: pledzik z chustą. Robota trochę się posuwa. Może kiedyś skończę, choć dziecię, dla którego miał być pledzik przedwczoraj przyszło na świat. Witaj, Gustliku ;)
Chusta nie będzie duża. Taka, by można jej użyć zamiast szalika. Jeszcze tylko wyrobię resztki kłębka i na tym koniec. Pewnie popełnię jeszcze niejedną taką, bo przepis prosty, łatwo się robi i wymaga niewiele uwagi. A to lubię!
Pod Spodem czyli Małe Uzupełnienie
Rozdawka u Izki
I jeszcze jedno Pod Spodem:
Wzór do chusty, jak wspominałam znalazłam na blogu u Zdzid - Chusta z Angory Ram