środa, 24 czerwca 2015

Środa


Polubiłam środy i nawet na nie czekam. Zapominam jeszcze o sobotnim link party, ale może z czasem wejdzie mi to w nawyk.  Póki co, udzielam się chuściano. Kilka dni temu prezentowałam na FB chustę. Gotowa, tylko uprać, by zniwelować zagniecenia z prutej nitki. Powtórzę dane techniczne, może komuś się przyda?
Dane technicznie: 
włóczka Yarn Art Stripe Color, kolor 01 - 5x50g/ 5x110m
druty bambusowe proste 4,5mm
wymiary chusty 190 cm rozpiętość, wysokość 36 cm
końcowa ilość oczek na drucie - 160 



Projekt prosty, więc postanowiłam zrobić kolejną, tyle że w innym kolorze (włóczka ta sama ). Będzie też trzecia, z włóczki, jaka jest w oryginalnym projekcie. Po co mi tyle? Część postanowiłam oddać na bazarek, które organizuje TOZ w moim mieście na rzecz bezdomnych zwierzaków. Próbowałam całkiem jeszcze niedawno brać bezdomne kociaki na tzw "tymczas". Niestety, moja Krecia źle znosi towarzystwo obcych zwierząt. Po ostatniej próbie przygarnięcia kociaka, niezbędna była wizyta z Krecią u weterynarzy: feromony, leki wzmacniające układ nerwowy, leki uspakajające i mnóstwo porozstawianych kartonów, w których chowała się Krecia. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, no ale o prowadzeniu domu tymczasowego - mowy nie ma. Ledwo toleruje Rysię, bo ta schodzi jej z drogi. No, tak.... koty, o nich można bez końca.
Więc tym razem z robótką i książką - Rysia. Uwielbia druty bambusowe. Ja też.

Z czytaniem u mnie jak zawsze. Wszystko na raz. Tym razem też Monika Jaruzelska i jej książka "Rodzina", dodatkowo podczytuję "Pod słońcem prowincji" Katarzyny Enerlich. Książka świeżo dotarła z wydawnictwa. Na rynku od 1 lipca. Historia Mazur, przepisy kulinarne, zwyczaje, tradycje.
Fajna, ciepła opowieść o Mazurach.  I kolejny szal.




Pozdrawiam, miłego dnia.

środa, 17 czerwca 2015

Środa party u Maknety

Środowe wdc

Kilka dni temu miła Pani z Kolportera namówiła mnie na kupno Gali. Kupowałam kolejny tom Nowej Fali Kryminału Polskiego, więc przy okazji niejako - Gala za niecałą złotówkę. Czasopism kolorowych nie kupuję, bo wystarczy wejść na Pudelka i celebrytów mamy po kokardę. Zdarza się, że takie czasopisma trafiają jednak pod mój dach, ale tylko wakacyjną porą i w ilościach śladowych. Jak mam czytać bzdety z gazety, do zdecydowanie wolę postawić na książkę, tym bardziej że cena kolorowego czasopisma porównywalna z ceną ebooka w promocji. Zazwyczaj czasopisma takie kupuję z dokładką - książka bądź film. A tym razem, bo na okładce Monika Jaruzelska. W środku wywiad o ostatniej jej książce "Oddech". Wywiad z cytatami z ostatniej publikacji. Kiedyś kupiłam Towarzyszkę Panienkę", ale odłożyłam na półkę, przeleżała co najmniej rok. Gdzieś przeczytałam, że nudy na pudy, więc tak sobie leżała i czekała. Po przeczytaniu wywiadu z Moniką w te pędy dokupiłam "Oddech". Okazało się, że to kontynuacja dwóch poprzednich części "Towarzyszki..." i "Rodziny". Cóż było robić, Paweł ani pisnął... Zaczęłam czytać "Towarzyszkę..." i nie odpuściłam póki nie skończyłam. W jedno popołudnie. Książka nierówna, ale wciąga. Kto z nas nie lubi ploteczek z wielkiego świata? Życie córki dyktatora było ciekawe, ale i trudne. Ciągłe udowadnianie sobie i rówieśnikom: Jestem jedną z was. Ale czy  to się udało? Same oceńcie, bo książkę, oczywiście, polecam. Teraz rozglądam się za "Rodziną"

Tło dla książek stanowi chusta, którą zaczęłam kilka dni temu. Prezentowałam ją na FB w wyzwaniu 12 chust i szali w jeden rok.  Projekt Shawl Linus by Annett Cordes. Mój egzemplarz robiony jest z włóczki Yarn Art Staripe Colors, ale w  drodze włóczka z e-dziewiarki Mille Colori Baby color 18 i 52, jak w oryginale. 




I jeszcze trochę prywaty. Na FB bazarek na leczenie postrzelonej śrutem Żarówki. Na bazarku książki. Szczegóły na 52 tygodnie czytania.
Pozdrawiam środowo!


-------------------------
Fotki włóczek pochodzą ze strony sklepu e-dziewiarka

czwartek, 11 czerwca 2015

Środa. Cuda się nie zdarzają...


http://www.makneta.com/2015/06/wspolne-dzierganie-i-czytanie_10.html

Środa, choć dawno nie środa, ale nie o dzień chodzi, a hasło - wszystkie czytająco-dziergające wiedzą o tym. Nie było mnie znów dwa tygodnie. Blogi mchem zarastają, a ja za każdym razem obiecuję  poprawę. Poprawy pewnie nie będzie, bo albo czasu brak, albo życie przytłacza. Nie żebym miała narzekać, bo ostatnio udało mi się wyrwać na wieś. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie drobny wypadek.Wsiadając, do łódki straciłam równowagę i klapnęłam w wodę. Niby nic, ale po paru godzinach okazało się, że  sprawia mi ból oddychanie, kichanie, leżenie, stanie, siadanie i co tam jeszcze. Od niedzieli usiłuję zarejestrować się do chirurga. Słuchawkę podniesiono w rejestracji raz:  Rejestracja od godz. 9 - powiedziała pani i to był ten jedyny raz, kiedy ktoś się pofatygował do telefonu.  Nigdy nie narzekałam na służbę zdrowia, ale tym razem nie wiem, co myśleć. Nie będę się fatygować na drugi kraniec miasta, by dowiedzieć się, że nie ma miejsc. Nie jestem upierdliwym pacjentem, w poradni chirurgicznej nie mam nawet karty, ale to i tak nie ma znaczenia. Jak karty nie mam to i wygląda na to, że mieć nie będę.
Ale wracając na wieś... Czytnik ze sobą wzięłam z nowym ebookowym nabytkiem. Przed wyjazdem na wieś byłam w województwie, wpadłam do empiku i zobaczyłam książkę Donny Tartt "Szczygieł". Chodziłam koło niej jak kot koło zdechłej myszy, ale nie zdecydowałam się. Cena była zaporowa. Może zawartość (wszak to książka nagrodzona Pulitzerem za rok 2014) i gabaryty (ebook ponad 1000 stron), sztywna okładka uzasadniały cenę, ale zdecydowałam się na ebooka, kosztował mniej niż połowa ceny papierowej wersji. Książka wciąga, ale trudno zdradzić cokolwiek z treści, by nie odebrać potencjalnym czytelnikom przyjemności czytania.

Mogę zdradzić jedynie, że tytułowy Szczygieł to obraz Carela Fabritiusa, niewielki obraz namalowany na desce, który powstał w roku 1654. Obraz znajduje się obecnie w Mauritshuis w Hadze.Na okładce - fragment obrazu. Obraz piękny i poruszający.

Książkę polecam, bo naprawdę wciąga i trudno się od niej oderwać. Nie darmo została okrzyknięta wydarzeniem literackim.
Robótkowo dzieje się niewiele. Poddłubuję pledziki, czasem chustę. Zaczęłam też sweterek dla małej Zośki, ale chyba zbyt mały, choć w opisie podany rozmiar 3-6 miesięcy to nijak nie przystaje do wielkości w naturze. Straciłam więc do sweterka serce. Przyznam, że próbki nie robiłam, ale zazwyczaj próbka sobie, a życie sobie. Sweterek to projekt Garter Yoke Bay Cardi, projekt prosty - szczegóły na Jernnifer's Blog.





I cóż, to by było na tyle - jak mawiał Stefan Friedman.