czwartek, 28 stycznia 2010

Patchwork

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam na blogu An Apple a Dey patchwork wykonany techniką crazy quilt, oszalałam. Patchwork śni mi się po nocach. A może kupić? Dostępne są na allegro, w prywatnych internetowych galeriach, piękne i mniej piękne, staranne, perfekcyjne, o chirurgicznej precyzji i te "mniej przystające do medycyny". One po prostu są ciepłe - w sensie wzbudzania ciepłych uczuć, a i w sensie fizycznym pewnie też. Wolałabym swój, ale boję się wyzwania.
Mam maszynę, stary, komunistyczny Łucznik, nawet działa. Wczoraj uszyłam stertę ścierek dziecięciu. Nareszcie wykorzystałam materiały zalegające w szafce: białoruski ręcznik tkany ręcznie - nie, nie frotowy. Te ręczniki są raczej ścierkowe, może odrobinę grubsze? Było tego ze 3 m, pocięłam na mniejsze kawałki. Był jeszcze ręcznie tkany kawałek materiału z suwalskiej wsi - typowo ścierkowy i materiał z odzysku - z czasów wielkiego kryzysu w wydaniu polskim, jeśli nie lepiej. Może ma to około 30 lat, ale włókno naturalne, doskonale wchłania wodę - do wycierania garnków idealne. Nie wiem, co we mnie siedzi, ale uwielbiam robić coś z materiałów z odzysku. Oczywiście dokupiłam jeszcze nowe ścierki ( kosztowało majątek) ale zestawy dopasowane kolorystycznie - ściereczki od święta :D.
Dygresje jak w "Beniowskim"- wracam do patchworka.
No więc miłość do materiałów z odzysku przerodziła się w miłość do takiego petchworka.
Nie wiedziałam, jak nazywa się ta technika, znalazłam ją na blogu Szmatka Łatka, gdzie właścicielka bloga zamieściła opis wykonania serducha ta właśnie metodą.
W każdym razie dojrzewam powoli, może nie dojrzeję, ale podchody robię, zaglądam tu i ówdzie, podpatruję, myślę o jakimś dobrym sprzęcie - podkładki, noże krążkowe, nawet oglądało się co nieco. No hobby kosztuje. Nie mogąc się doczekać "Wielkiej księgi robótek ręcznych", która utknęła w Gdańsku, poleciałam więc do swojej księgarni i kupiłam Sharon Chambers
"Patchwork krok po kroku" Myślę, że jeżeli kiedyś uszyję tylko jakąś podkładkę pod talerz na stół, to i tak będę się cieszyć, choć zdecydowanie wolałabym jakiś pled, narzutę.


Fotki fragmentów patchworka z blogu An Apple a Dey, niestety autorki o zgodę na zapytałam. Mam nadzieję, że się nie obrazi.

A do powyższej publikacji wracając - tu można znaleźć podpowiedź, w jaki sprzęt się zaopatrzyć, jest kilka wzorów narzut, które leżą w możliwościach średnio uzdolnionej , ale perfekcyjnej szwaczki. No ale niezbędną pomocą w tworzeniu szmatkowych arcydzieł jest strona PATCHWORKOWO, dla mnie rewelacyjna.


3 komentarze:

  1. Pęd ku wiedzy czuję :) Nowa technika do opanowania , bede sledzic .Zapraszam po wyroznienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj podobają mi się okrutnie patchworki, ale niestety wiem że mi cierpliwości braknie gdzieś przy łączeniu elementów, tym bardziej trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. też kiedyś mi sie podobały patchworki, ale ponieważ talentu do maszyny do szycia brak to starałam się nie rozbudzac za bardzo tej miłości :), ale mam nadzieję, że będziesz się chwalic postępami

    OdpowiedzUsuń