poniedziałek, 4 października 2010

Etoli ciąg dalszy i jak to z kupowaniem książek bywało

Zaczęłam, a w zasadzie zaczynałam kilkakrotnie. Z różnych włóczek. Żadnych szlachetnych nie mam na stanie, więc próbowałam z tego, co pod ręką. Marzył mi się jakiś kolor czerwony, robię z szarego, bo w robótce wygląda najlepiej. Wzór zmodyfikowałam, jak zawsze. Nigdy nie udaje mi się trzymać kurczowo wytycznych autora projektu. Czasem ma to swoje dobre strony, czasem skutki takowych eksperymantów kończą się niefajnie. Robię, robię dzięki nieocenionemu wsparciu Maknety, ta dziewczyna ma chyba też dwa anioły , które ją we wszystkim wspomagają. Jak Julitę z książki Hanny Kowalewskiej "Julita i huśtawki".
A jeśli już o ksiązkach mowa. Kiedy ogladam katalogi z książkami, przechodzę koło księgarni, powtarzam sobie: Nigdy więcej nie kupię żadnych ksiązek!
I...? Parę dni temu w księgarni odebrałam "Ksiązki najgorsze..." Barańczaka, a dziś do drzwi zapukał kurier z przesyłką z Czarnej Owcy. I mam coś tanio, a nawet bardzo, bo za trzy książki i kuriera zapłaciłam 35 zł. To jak miałam nie brać, tym bardziej, że to ulubiona Literatura Skandynawska:
Hakan Nesser: Kim Nowak nigdy nie wykąpała się w jeziorze Genezaret
Carl-Johan Vallgren: Historia zadziwiającej miłości
Hjalmar Soderberg: Młodość Martina Bircka
Ciekawe, kiedy to wszystko przeczytam. Na razie na drutach etola, a w słuchawkach Reymont.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz