niedziela, 27 września 2020

Wiosna pandemiczna

W kwietniu pisane, we wrześniu punlikowane
Nawiązując do nazwy bloga , to szczerze wyznam, że te robótki ręczne i mruczenie trzech kotów jest dla mnie wybawieniem w czasach niemalże całkowitej izolacji. Jakiś czas temu myślałam o zakończeniu działań drutowo - szydełkowych, część włóczek spakowałam i oddałam do obozu uchodźców. Może to się inaczej nazywa, ale nie w tym rzecz. Reszty włóczki nie zdążyłam rozdać, bo zaczął krążyć wirus. Dziś mam zapasy jeszcze dość pokaźne i robię, co popadnie, nie zważając na porę roku, ni panującą aurę. Dziś czapka my boshi. Po co komu latem? Do tego tak gruba? Do wypełnienia dziury czasowej.  Coś w tym stylu, ale to nie ta, podobna raczej. I nie jest to do końca My Boshi. Skrzyżowanie My Boshi z Nako Sport Wool. Podobna grubość. Szydełko 6 mm.


Jest też czytanie, oglądanie filmów, ale i tęsknota za tym, by gdzieś pójść. Koty wspierają mnie na duchu, ale i czasem doprowadzają mnie do szewskiej pasji, kiedy to nocą wdeptuję bosą stopą w rozbity słoik. Zamykam więc kuchnię, salon, ale okazuje się, że świetną zabawą w środku nocy może być gonitwa ziarenka żwirku wykopanego z kuwety. Tu główny winowajca, najbardziej przylepna, najbardziej ciekawska, tajfun nie kot. I tak to życie płynie. Kocio głównie.

1 komentarz:

  1. Miło, że znowu piszesz! Zerkam od czasu do czasu, czy jeszcze pojawi się na blogu nowy wpis, czy umrze jak kolejny z mojej listy blogów czytanych do porannej kawy. Cieszę się, że jeszcze są szanse :-)
    Moja izolacja pandemiczna zbiegła się w czasie z wypadkiem, w którym poważnie skręciłam sobie kostkę, uszkodziłam torebkę stawową i więzadła. Pół roku L4 zaowocowało intensywnie twórczo - co było robić będąc unieruchomionym w domu? Powstały 2 pledy, kilka sweterków, kilka chust na szydełku, kilka toreb. Mogłam sobie pozwolić na dzierganie od rano do wieczora. Koty trochę były zdziwione, że "rodzice" siedzą w domu całą dobę ;-)
    Przymusowe odcięcie od świata "siada na mózg" - nie brakowało mi pracy, tylko wyjścia na świeże powietrze dalej niż na balkon. No i w miarę wczesnej rehabilitacji - skutki będą odczuwalne jeszcze latami. Do pracy wróciłam we wrześniu, aczkolwiek niechętnie - myśląc o emeryturze twierdzę, że mogłabym przywyknąć :-)) Pozdrawiam i czekam na kolejne posty!

    OdpowiedzUsuń