środa, 25 sierpnia 2010

Z garnkiem w herbie czyli z wizytą na obiedzie u Truscaveczki


Ostatnio, pomijając wizytę w Gdańsku, jadałam bylejako. Na stojąco, w biegu, zapominając, do czego służą garnki, patelnie i co znaczy posiłek na gorąco. Zapewne to wina upałów, bo komu by sie chciało. Mnie, niestety, nie.  Dziś wpadłam na blog Truscaveczka pichci, podejrzałam przepis na penne z ciecierzycą, porobiłam zakupy, ugotowałam, zjadłam. Pycha! Dzięki Ci dobra kobieto! Następnym razem będzie tagliatelle (maaatko!) z krewetkami. Mam wszystko oprócz... krewetek. Ale kupię. Dziś przemaszerowałam całe miasto w poszukiwaniu ciecierzycy, więc i na krewetki w końcu trafię. Nie wiem, dlaczego taka posucha w sklepach.
Czekają aż podniosą vat?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz