Onegdaj zdobyłam parę kilo, to cena za niepalenie. Cuś za cuś! Nie odwykałabym, gdyby nie zapowiedź ustawy o niepaleniu. Nie mogłam sobie wyobrazić kawy w publicznym miejscu bez peta. Latanie na dymka do kibla nie bardzo mi odpowiadało, bo dymne kibelkowanie przerabiałam w pracy. Tzn latałabym do tego kibelka, ale jestm kobietą stateczną i paląc cichcem w kiblu, narażałabym się na komentarze: stara a głupia. Teraz kiedy jest już ustawa, a ja nie muszę szukać ustronnych miejsc, gdzie nie sięgnąłby mnie mandat, mam problem poważniejszy. Ciuchy. Nagle okazało się, że ciuchów większych niż dla modelki o gabarytach Twiggy jak na lekarstwo. Ba, nawet jeżeli stoi na wszywce, że to rozmiar XXL, to w podtekście stoi ("sie" naciągnie) "Sie" naciąga i pokazuje to, czego za Chiny nie chcemy pokazać. Ponadto dokonałam epokowego odkrycia, nikt nie przewidział, że jak się ma zbędne kilogramy, to przy ciuchach dwuczęściowych
( garsonkach) bądź sukienkach często bywa tak, że potrzebne jest dwa w jednym: dół - rozmiar powiedzmy 42, a góra - 44. Wszystko można przełknąć, kiedy ciuchów nam trzeba na tzw "codzień" - zawsze można w szmateksach coś tanio i elegancko. Gorzej jak impreza w pełnej gali się szykuje. Na ostatnią imprezkę udało mi się sukienkę kupić, krawcowa poczyniła odpowiednie poprawki i jakoś to było, jakoś bo szwy boczne dziwnie się skręcały. Niestety, szykuje się znów pełna gala i jak na złość
w tej samej obsadzie, bo impreza rodzinna. Zmieniają się tylko bohaterowie zamieszania. Poczyniłam odpowiednie kroki - zamówione na odległość dwie sukienki. Łudzę się, że będą idealne, choć jak doświadczenie uczy - nadzieja jest matką głupich (?)